Pod okiem Wielkiego Korporacyjnego Brata

Nie tylko agencje rządowe, takie jak amerykańska NSA, uważnie nam się przyglądają. Również wiele prywatnych spółek poznaje nasze dane, zainteresowania i sekrety.

Publikacja: 06.12.2013 10:00

Pod okiem Wielkiego Korporacyjnego Brata

Foto: Archiwum

Do biura menedżera supermarketu Target pod Minneapolis wkroczył wściekły ojciec rodziny. Denerwowało go to, że sklep przesyła jego nastoletniej córce reklamy sukienek ciążowych i ubranek dla dzieci. „Co wy robicie?! Przecież moja córka jest dopiero w szkole średniej! Namawiacie ją, by zaszła w ciążę?!" – mężczyzna przedstawiał swoje pretensje. Menedżer przeprosił go i sprawdził sprawę. Po kilku dniach rozmawiał znowu z tym samym klientem. Okazało się, że zaniepokojony ojciec rodziny w międzyczasie porozmawiał z córką, a ona mu oznajmiła, że jest w ciąży. Sklep wyczuł to o wiele wcześniej niż on. Jak to się stało? Sieć Target, z pomocą zdolnego statystyka Andrew Pole'a, opracowała formułę pozwalającą się jej zorientować, na podstawie zakupów dokonywanych przez kobietę, czy jest ona w ciąży. Jak widać rządowe agencje takie jak amerykańska NSA nie są jedynymi instytucjami, jakie nas szpiegują. Robią to również prywatne spółki, które chcą lepiej poznać nasze zachowania konsumenckie.

Promocja jako przynęta

Eksploracja danych (ang. data mining) jest dynamicznie rozwijającą się branżą, wartą na świecie 100 mld USD. Popyt na tego typu usługi jest duży, prywatnym firmom wszak bardzo zależy, by dobrze znać swoich klientów. By osiągnąć ten cel, wykorzystują one wiele wyrafinowanych technik. Jedną z nich są karty programów lojalnościowych. Gdy lokalny supermarket czy apteka oferują klientom ciekawą promocję i w zamian wymagają od nich okazania karty lojalnościowej, liczą przede wszystkim na to, że uzyskają cenne dla korporacji dane o zachowaniach konsumentów. Niektóre firmy idą o krok dalej i oferują klientom darmowe aplikacje na smartfony pozwalające na skorzystanie z promocji – dzięki uzyskaniu dostępu do smartfona klienta  można wszak zdobyć więcej informacji, a klient nie zawraca sobie głowy noszeniem karty. Takie metody stosuje m.in. sieć kawiarnii Starbucks w USA. – Staraliśmy się zbudować program wokół rozpoznawania, kim są nasi klienci i co lubią – tłumaczy Brady Brewer, wicedyrektor ds. programów lojalnościowych w Starbucksie.

A jeśli konsument nie korzysta z programów lojalnościowych? Wtedy można się przyjrzeć danym dotyczącym jego kart płatniczych. Wielkie sieci sprzedaży, takie jak np. amerykański Wal-Mart, długo przechowują rejestry transakcji dokonanych z użyciem kart, co pozwala im dokładnie przyjrzeć się preferencjom ich klientów i przewidzieć ich zachowania. Bardzo pomocne dla wielkich sieci sprzedaży bywają również elektroniczne kuponyrabatowe (przesyłane e-mailem bądź ściągane z witryn internetowych). W kodzie kreskowym takiego kuponu zawartych jest wiele danych, w tym adres IP naszego komputera oraz to, kiedy i gdzie pobraliśmy kupon. „Wiele spółek łączy te z innymi informacjami ze swoich baz danych, co pozwala im na tak szczegółowe profile osób, że CIA mogłaby tego pozazdrościć" – pisze Martin Lindstrom w książce „Brandwashed".

Niektóre sieci sprzedaży idą o kilka kroków dalej i wykorzystują kamery przemysłowe, czujniki ruchu i różnego rodzaju skanery. W Wielkiej Brytanii część supermarketów zainstalowała system FoothPath umożliwiający (dzięki wychwytywaniu sygnału z telefonu komórkowego) śledzenie trasy, po której porusza się klient wewnątrz sklepu. Tesco zainstalowało w Wielkiej Brytanii skanery twarzy wycelowane w klientów stojących w kolejkach do kasy.

Elektroniczny ślad

Badania Uniwersytetu Stanforda wykazały, że 45 proc. spośród 185 najczęściej odwiedzanych witryn internetowych z USA przekazuje dane dotyczące osób je odwiedzających do co najmniej czterech innych stron. Dane te dotyczą najczęściej nazw użytkownika używanych po to, by zalogować się na stronie. Czasem przekazywane są informacje o wiele bardziej wrażliwe. To samo badanie Stanforda ujawniło, że portal randkowy OKCupid wysyłał dwóm firmom handlującym danymi osobowymi takie informacje o swoich klientach, jak: wiek, płeć, kod pocztowy, status związku czy nawet „częstotliwość używania narkotyków". – Sieć jest pełna danych pozwalających nas zidentyfikować. I jest tylko kwestią czasu to, że nasze dane trafią tam kiedyś do osób trzecich – twierdzi Jonathan Mayer, ekspert ds. bezpieczeństwa komputerowego z Uniwersytetu Stanforda.

To, które strony internetowe przeglądaliśmy, pozostawia ślad w postaci plików cookie (chyba że wyłączyliśmy wcześniej ich obsługę w naszej przeglądarce). Są one nieocenionym zasobem pozwalającym na badanie naszych preferencji konsumenckich. Niektóre spółki wynajmują specjalne firmy eksplorujące dane, by zbadać ten zasób i zyskać możliwość przedstawiania konkretnym klientom ofert dostosowanych do ich preferencji, inne spółki robią to samodzielnie. Gigantem, jeśli chodzi o analizowanie danych internautów, jest Google. Koncern ten gromadzi olbrzymie ilości informacji o tym, czego szukamy za pomocą jego wyszukiwarki, ale również na temat tego, co oglądamy na portalu YouTube, co umieszczamy na Google+, jak korzystamy z serwisu pocztowego Gmail. Może też powiązać numery naszych telefonów komórkowych z naszymi kontami w serwisach Google. W ten sposób może dopasowywać wyświetlane reklamy do potrzeb klientów, a także by lepiej sugerować zapytania wpisywane do wyszukiwarki. Koncernowi zdarzyło się sięgać nie tylko po dane swoich klientów. W lipcu 2013 r. Google musiał zapłacić 17 mln USD odszkodowań za to, że jego spółka zależna Google DoubleClick, wykorzystując lukę w zabezpieczeniach, szpiegowała w 2011 i 2012 r. użytkowników konkurencyjnej przeglądarki Safari.

Prawdziwą kopalnią danych są oczywiście serwisy społecznościowe. Ich użytkownicy często pokazują na nich „całemu światu" swoje dane adresowe, numery telefonów, adresy e-mail, informacje o wykształceniu, miejscu pracy, rodzinie, przyjaciołach, relacjach miłosnych, podróżach wakacyjnych, poglądach politycznych, przekonaniach religijnych, zainteresowaniach seksualnych... (Serwis satyryczny „Daily Onion" zażartował kiedyś, że twórcy Facebooka zostali odznaczeni przez CIA za znaczne ułatwienie pracy agencji). Portale społecznościowe nie poprzestają jednak na danych, które ujawniamy. Na jesieni 2011 r. Arturo Bejar, dyrektor ds. inżynieryjnych w Facebooku, ujawnił, że portal ten zbiera informacje o stronach internetowych, jakie odwiedzają jego użytkownicy. Gdy zalogowany użytkownik wejdzie na stronę, na której znajduje się facebookowy przycisk „like" lub „share", informacja o tym jest przesyłana na serwery Facebooka i łączona z nazwą tego użytkownika, jego listą przyjaciół, adresami e-mail i IP, danymi o używanym przez niego systemie operacyjnym, przeglądarce i ustawieniach ekranu komputera. Niektórzy eksperci od bezpieczeństwa elektronicznego twierdzą, że Facebook może śledzić te dane również po tym, jak się z niego wylogujemy.

Pomysłowość śledzących nas spółek jest nieograniczona. I zapewne nieraz nas zaskoczy.

[email protected]

Gdy telewizor na nas patrzy...

Jason Huntley, brytyjski konsultant ds. IT i zarazem bloger znany jako DoctorBeat, przypadkiem odkrył, że telewizory Smart TV koreańskiego koncernu LG, wysyłają do korporacyjnej centrali dane dotyczące tego, jakie programy i jak długo są oglądane na ich ekranach. Zbierają też informacje o plikach znajdujących się na nośnikach podłączonych do telewizora. Robią tak, nawet jeśli użytkownik zablokuje funkcję zbierania danych. Koncern LG broni się, że gromadzone w ten sposób informacje nie są danymi osobowymi, lecz jedynie danymi ilościowymi, które nie są przechowywane.

„Inteligentne" telewizory coraz częściej wyposażone są w kamery do wideokonferencji, co rodzi u części zaniepokojonych klientów obawy, że taką „furtkę" wykorzystają hakerzy bądź rządowe agencje szpiegowskie. Pod wpływem tych obaw Microsoft musiał zrezygnować z pomysłu, by wymagać od klientów łączenia konsoli XBox One z kamerą używaną przez system Kinect (co umożliwiałoby m.in. rozpoznawanie twarzy użytkowników). Podglądające widzów telewizory z „Roku 1984" George'a Orwella są więc technologią, która może stopniowo stawać się częścią rzeczywistości.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie