Na debiutach obligacji można dobrze zarobić

Nawet 30 proc. rocznej rentowności można osiągać, obejmując emisje obligacji na rynku pierwotnym i sprzedając papiery po ich debiucie na Catalyst.

Aktualizacja: 15.02.2017 06:02 Publikacja: 01.03.2013 12:35

Ile można zarobić na debiutach na Catalyst

Ile można zarobić na debiutach na Catalyst

Foto: GG Parkiet

Osiąganie dodatkowych dochodów (ponad te wynikające z samego oprocentowania obligacji) wymaga jednak podejmowania trafnych wyborów. Samo wprowadzenie obligacji do notowań na Catalyst nie jest bowiem gwarancją, że cena na rynku wtórnym okaże się wyższa od ceny emisyjnej (zwykle jest to po prostu cena nominalna obligacji). Mieliśmy już w historii Catalyst przykłady jaskrawie przeczące tej tezie – obligacje Novainvest (obecnie Digate) zadebiutowały z ceną o 10 proc. niższą od ich wartości nominalnej.

Po pierwsze: jakość

Strategia zarabiania na debiutach na Catalyst różni się znacząco od bliźniaczej strategii realizowanej na rynku akcji. O cenie obligacji decyduje w pierwszym rzędzie jakość emitentów (bezpieczeństwo inwestycji), a w mniejszym stopniu takie czynniki, jak rozproszenie emisji czy perspektywy przyrostu zysków. O ile więc na New Connect szansę na zyskowne debiuty mają przede wszystkim spółki o skoncentrowanym akcjonariacie i świetlanych perspektywach (roztaczanych głównie przez zarząd), o tyle na Catalyst będą to spółki o stabilnej sytuacji finansowej, ponieważ to bezpieczeństwo inwestycji jest towarem najchętniej poszukiwanym przez inwestorów. Należy zatem skupić się na wyborze emitentów o dobrej kondycji finansowej.

Bardzo często barierą dla drobnych inwestorów są wysokie progi minimalnego zapisu. W przypadku Kruka minimalne zapisy przyjmowano od 100 tys. zł, w przypadku M.W. Trade od 210 tys. zł (mowa o emisji z listopada 2012 r.), w przypadku P.R.E.S.C.O. ostatnią emisję zarezerwowano wyłącznie dla inwestorów instytucjonalnych. Zatem strategia zarabiania na debiutach rynkowych zakłada także, że istnieje niezaspokojony popyt na obligacje, głównie ze strony inwestorów indywidualnych (instytucjonalni mają wszak do wyboru kolejne emisje na rynku pierwotnym o wyższej rentowności niż na rynku wtórnym).

Osobnym przykładem w przedstawionej powyżej grupie jest PCC Rokita. Do wzięcia udziału w jej emisjach wystarczy 100 zł (można było składać zapis nawet na jedną tylko obligację), dzięki czemu popyt ze strony drobnych graczy przekraczał podaż. Tak czy owak, popyt nie został więc zaspokojony.

Po drugie: czas

W efekcie wymienione w tabelce emisje debiutowały z ceną powyżej nominału (to wybór autorski, a nie pełne zestawienie ostatnich debiutów). Ktoś, kto sprzedał obligacje np. za 102 proc. nominału, osiągał 2 pkt proc. dodatkowego zysku (podstawowym jest naliczone do dnia sprzedaży oprocentowanie). Istotne znaczenie dla ostatecznej stopy zwrotu ma przy tym czas mijający od dokonania zapisu do dnia sprzedaży papierów. Im jest on krótszy, tym rentowność w skali roku będzie wyższa. Między datą opłacenia zapisu na obligacje Rokity do dnia debiutu na Catalyst minął niewiele ponad miesiąc, w przypadku Kruka były to niepełne dwa miesiące. I mimo że Kruk ma wyżej oprocentowane obligacje (9,06 proc. wobec 8,3 proc. Rokity) i mimo lepszej ceny debiutu (103 proc. wobec 102,35 proc.), to rentowność w skali roku okazała się wyższa w przypadku Rokity.

Innym przykładem wpływu czasu na rentowność są papiery P.R.E.S.C.O. Od sierpniowej emisji do debiutu na Catalyst upłynęło blisko pół roku. W efekcie przy cenie 101 proc. uzyskanej pierwszego dnia ich obecności na Catalyst rentowność z transakcji sprzedaży wyniosła 12,2 proc. w skali roku. Gdyby czas od emisji do debiutu wynosił np. dwa miesiące, rentowność wynosiłaby 16,14 proc., gdyby był to miesiąc, byłoby to ponad 22 proc.

W ostatnich miesiącach czas od dnia emisji do wprowadzenia papierów na Catalyst uległ wyraźnemu skróceniu, zresztą pod presją inwestorów. O ile jeszcze wczesną jesienią zdarzały się debiuty opóźnione o blisko rok od emisji, obecnie standardy przesunęły się w kierunku dwóch miesięcy.

Po trzecie: rozwaga

Ostatnim elementem pomagającym maksymalizować zyski z debiutu obligacji na Catalyst jest prowadzenie własnych szacunków. Debiut obligacji P.R.E.S.C.O. z ceną 101 proc. można było uznać za niezbyt atrakcyjny, ponieważ inne serie tej spółki z tym samym oprocentowaniem, ale o bliższym terminie wykupu, kwotowano w tym samym czasie wyżej. Trzy tygodnie po debiucie cena tych papierów wzrosła do 103,9 proc., co lepiej odpowiada ich wartości rynkowej. Zatem przetrzymanie obligacji o kilka dni może dać lepsze rezultaty niż akceptowanie pierwszej dogodnej ceny przewyższającej nominał.

Na koniec warto też wspomnieć o ryzyku stosowania tej strategii. Należy liczyć się z tym, że z biegiem czasu chętnych do wykorzystania możliwości dodatkowego zarobku na debiutach na Catalyst będzie przybywać i uzyskiwane rentowności będą coraz niższe. W przypadku emitentów o dobrej kondycji finansowej ryzyko straty jest minimalne (o ile nie korzysta się z dźwigni finansowej) – jeśli inwestor nie uzyska dobrej ceny, zostanie z papierami w portfelu przynoszącymi dochody odsetkowe.

[email protected]

Obligacje Getin Noble Banku drożeją dzięki emisji nowej serii papierów

Jeszcze w grudniu obligacje Getin Noble Banku wygasające w lutym 2018 r. można było kupić na Catalyst za cenę równą ich wartości nominalnej. Dziś akceptowaną ceną jest 102 proc. Równocześnie wzrosły także ceny pozostałych czternastu serii obligacji GNB notowanych na Catalyst, choć gdyby spojrzeć na nie przez pryzmat czynników okołorynkowych (spadek wartości udzielanych kredytów hipotecznych w Polsce, słabsza sprzedaż produktów inwestycyjnych etc.) scenariusz odwrotny byłby być może wytłumaczalną reakcją.

Sekret wzrostu wyceny papierów GNB jest łatwy do wytłumaczenia. Do 22 lutego trwały zapisy w ramach publicznej emisji obligacji, w której bank oferował zmienny kupon i 3,1 pkt proc. marży ponad WIBOR6M. Tymczasem wszystkie notowane na Catalyst serie mają wyraźnie wyższą marżę (3,45–3,95 proc. – ta ostatnia wartość dotyczy jednej z serii notowanej tylko na BondSpot). Spadek oferowanej marży w nowej emisji został potraktowany przez rynek jako obniżenie stawki referencyjnej. Z miejsca papiery o wyższej marży stały się więc przez inwestorów bardziej cenione. Stąd właśnie wzrost papierów serii GNB0218 do 102 proc. Przy tej cenie ich rentowność (licząc według oprocentowania w nowym okresie odsetkowym) wynosi około 6,96 proc., podczas gdy oprocentowanie papierów nowej emisji około 6,8 proc. – nadal więc korzystniejszą inwestycją byłby zakup droższych papierów z Catalyst niż wzięcie udziału w nowej emisji.

Zachowanie papierów GNB jest dobrym przykładem możliwości osiągania dodatkowych zysków ze sprzedaży obligacji na rynku wtórnym, o ile cierpliwość pozwoli doczekać do dogodnego momentu sprzedaży. Ktoś, kto kupił obligacje GNB, biorąc udział w emisji publicznej przed rokiem, i sprzedał je po 102 proc. w lutym 2013 r., mógł zarobić 10,8 proc. (brutto), mimo że nominalne oprocentowanie za ten okres było o 2 pkt proc. niższe, a w kolejnym okresie odsetkowym spadnie ono do około 7,45 proc.

Wyniki zakończonej właśnie emisji obligacji GNB będą ważnym sygnałem rynkowym. Jeśli tropem banku pójdą inni emitenci i zaczną obniżać marże (jest to prawdopodobne), to będziemy mieć rynek byka na Catalyst i ceny wielu papierów będą rosły w najbliższych miesiącach.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie