Osiąganie dodatkowych dochodów (ponad te wynikające z samego oprocentowania obligacji) wymaga jednak podejmowania trafnych wyborów. Samo wprowadzenie obligacji do notowań na Catalyst nie jest bowiem gwarancją, że cena na rynku wtórnym okaże się wyższa od ceny emisyjnej (zwykle jest to po prostu cena nominalna obligacji). Mieliśmy już w historii Catalyst przykłady jaskrawie przeczące tej tezie – obligacje Novainvest (obecnie Digate) zadebiutowały z ceną o 10 proc. niższą od ich wartości nominalnej.
Po pierwsze: jakość
Strategia zarabiania na debiutach na Catalyst różni się znacząco od bliźniaczej strategii realizowanej na rynku akcji. O cenie obligacji decyduje w pierwszym rzędzie jakość emitentów (bezpieczeństwo inwestycji), a w mniejszym stopniu takie czynniki, jak rozproszenie emisji czy perspektywy przyrostu zysków. O ile więc na New Connect szansę na zyskowne debiuty mają przede wszystkim spółki o skoncentrowanym akcjonariacie i świetlanych perspektywach (roztaczanych głównie przez zarząd), o tyle na Catalyst będą to spółki o stabilnej sytuacji finansowej, ponieważ to bezpieczeństwo inwestycji jest towarem najchętniej poszukiwanym przez inwestorów. Należy zatem skupić się na wyborze emitentów o dobrej kondycji finansowej.
Bardzo często barierą dla drobnych inwestorów są wysokie progi minimalnego zapisu. W przypadku Kruka minimalne zapisy przyjmowano od 100 tys. zł, w przypadku M.W. Trade od 210 tys. zł (mowa o emisji z listopada 2012 r.), w przypadku P.R.E.S.C.O. ostatnią emisję zarezerwowano wyłącznie dla inwestorów instytucjonalnych. Zatem strategia zarabiania na debiutach rynkowych zakłada także, że istnieje niezaspokojony popyt na obligacje, głównie ze strony inwestorów indywidualnych (instytucjonalni mają wszak do wyboru kolejne emisje na rynku pierwotnym o wyższej rentowności niż na rynku wtórnym).
Osobnym przykładem w przedstawionej powyżej grupie jest PCC Rokita. Do wzięcia udziału w jej emisjach wystarczy 100 zł (można było składać zapis nawet na jedną tylko obligację), dzięki czemu popyt ze strony drobnych graczy przekraczał podaż. Tak czy owak, popyt nie został więc zaspokojony.
Po drugie: czas
W efekcie wymienione w tabelce emisje debiutowały z ceną powyżej nominału (to wybór autorski, a nie pełne zestawienie ostatnich debiutów). Ktoś, kto sprzedał obligacje np. za 102 proc. nominału, osiągał 2 pkt proc. dodatkowego zysku (podstawowym jest naliczone do dnia sprzedaży oprocentowanie). Istotne znaczenie dla ostatecznej stopy zwrotu ma przy tym czas mijający od dokonania zapisu do dnia sprzedaży papierów. Im jest on krótszy, tym rentowność w skali roku będzie wyższa. Między datą opłacenia zapisu na obligacje Rokity do dnia debiutu na Catalyst minął niewiele ponad miesiąc, w przypadku Kruka były to niepełne dwa miesiące. I mimo że Kruk ma wyżej oprocentowane obligacje (9,06 proc. wobec 8,3 proc. Rokity) i mimo lepszej ceny debiutu (103 proc. wobec 102,35 proc.), to rentowność w skali roku okazała się wyższa w przypadku Rokity.