W czasach niestabilnych finansowo dobrą inwestycją może okazać się zabytkowy samochód. Eksperci przewidują, że w tym roku wartość starych, kolekcjonerskich aut znacznie wzrośnie w porównaniu z latami ubiegłymi.
Ceny najbardziej poszukiwanych egzemplarzy mogą jednak przyprawić o zawrót głowy. Podczas organizowanego dla miłośników zabytkowych pojazdów zlotu Concours d'Elegance w Pebble Beach w Kalifornii – to najbardziej prestiżowa tego typu impreza na świecie – pierwsze miejsce przyznano francuskiemu samochodowi Voisin C-25 Aerodyne. Wartość pojazdu wyprodukowanego w 1934 roku wyceniono na 40 milionów dolarów. Na innej aukcji, tym razem w Paryżu, pojawił się Bugatti Atalante 57S z 1937 roku, jeden z siedemnastu, jakie wyprodukowano. Samochód był w znakomitej kondycji, więc wyceniono go na 3,5 mln euro. Z kolei 4,5 mln euro zapłacił jeden z kolekcjonerów za Ferrari 250 GT California Spyder, które kiedyś należało do francuskiego reżysera i aktora Rogera Vadima.
Na szczęście zdecydowana większość oferowanych do sprzedaży pojazdów nie przekracza cenowego pułapu stu kilkudziesięciu tysięcy euro. Sam rynek zabytkowych aut jest bardzo duży, ma także spory potencjał do rozwoju. Według ostrożnych szacunków roczne obroty na nim liczone są na całym świecie w setkach miliardów euro. W Europie to około 20 miliardów euro. Jednak zainteresowanie potencjalnych nabywców ogranicza się do wąskiego kręgu kilkunastu marek. To przede wszystkim Rolls-Royce, Aston Martin, Mercedes, Porsche, Ferrari czy Jaguar. Obowiązuje przy tym zasada, że im auto jest starsze, tym więcej można na nim zarobić.
Odrestaurowanie zabytkowego auta trwa średnio kilka lat.
Renowacja wymaga cierpliwości i czasu, a przede wszystkim pieniędzy. Trzeba bowiem znaleźć oryginalne części, o które jest niezwykle trudno, lub starannie dorobić brakujące elementy. Jedyną firmą na świecie oferującą sprzedaż oryginalnych części zamiennych do swoich zabytkowych modeli jest Mercedes i tylko ich właściciele mają ułatwione zadanie.