Z kalendarza wypadło organizowane przez Walencję Grand Prix Europy, a z 12-zespołowej stawki – Hispania Racing Team, jedna z trzech ekip, które w ubiegłym roku nie zdobyły żadnego punktu.
Faworytem pozostaje broniący tytułu Sebastian Vettel, złote dziecko Red Bulla i najmłodszy potrójny mistrz świata. Nowy bóg wyścigów, jak pisze o nim niemiecka prasa po odejściu Michaela Schumachera na emeryturę, będzie musiał jednak jeszcze mocniej odpierać ataki rywali. Wciąż ma najlepszy samochód, ale Hiszpan Fernando Alonso, najpoważniejszy kandydat do zdetronizowania Vettela, już w zeszłym roku pokazał, że nie potrzebuje najszybszego auta, by zwyciężać. Wygrał trzy wyścigi, 13 razy stawał na podium, od mistrzostwa dzieliły go tylko cztery punkty. Kierowca Ferrari twierdzi, że teraz jego zespół jest przygotowany o 200 proc. lepiej. I zapowiada, że będzie to jego najlepszy sezon w karierze.
Do walki o tytuł powinni się również włączyć Fin Kimi Raikkonen z Lotusa (niektórzy podejrzewają nawet, że ten team będzie drugą siłą po Red Bullu) i Brytyjczyk Jenson Button z McLarena. Nie wiadomo, na co naprawdę stać jego rodaka i byłego kolegę Lewisa Hamiltona, który był bohaterem najgorętszego transferu w F1. Podjął odważną decyzję. Zostawił zespół, w którym się wychował, przeszedł do Mercedesa, zarobi aż 20 mln funtów rocznie, ale czy pomoże swojemu nowemu pracodawcy, który przez trzy ostatnie lata wygrał tylko jeden wyścig? Mercedes był najszybszy w dwóch ostatnich dniach testów, ale nie brak i takich głosów, że ten sezon trzeba jednak spisać na straty.
Poprawić widowisko mają nowe opony Pirelli: pozwolą kierowcom osiągać lepsze czasy, ale będą się szybciej zużywać, co oznacza częstsze wizyty w alei serwisowej. Ale to nic w porównaniu z rewolucją, jaka czeka F1 w 2014 roku, gdy silniki V8 zostaną zastąpione przez sześciocylindrowe jednostki napędowe z turbodoładowaniem. Szef F1 Bernie Ecclestone wyznaje zasadę, że dżentelmeni o pieniądzach rozmawiać nie powinni, ale szacuje się, że zespoły za dostawę nowych silników będą płacić o jedną czwartą więcej niż dotychczas, czyli o ponad 26 mln dolarów rocznie.