Polacy zaczynają coraz chętniej grać w golfa. Jeden z najpopularniejszych sportów na świecie powoli znajduje swoje miejsce nad Wisłą.
Znalazł się w Polsce przeniesiony z Wielkiej Brytanii przez przedwojenną arystokrację i przedsiębiorców. Pierwsze pole zbudowano w Warszawie w 1923 roku. Karol książę Radziwiłł grywał w latach 30. z księciem Yorku, przyszłym brytyjskim królem Jerzym VI w Łańcucie. Zapomniany po wojnie odżył na początku lat 90. dzięki kapitałowi szwedzkiemu w podwarszawskim Rajszewie i austriackiemu w Kołczewie koło Międzyzdrojów.
Zapuszczał korzenie w kraju, w którym angielska tradycja klubowa nie była znana, więc budził nieufność wzmacnianą stereotypami o niedostępności i wysokich kosztach uprawiania. Kazał, zgodnie z wielowiekowymi regułami, zdecydowanie oddzielać amatorów od zawodowców, uczył trudnych reguł i etykiety. Ale jest, cieszy tych, którzy wzięli kije do ręki i ruszyli na długie spacery między dołkami.
W golfa gra w Polsce ok. 20 tys. osób. To mało, jeśli porównać ze światem (ponad 60 mln) lub choćby Niemcami (600 tys.), ale sporo, jeśli uwzględnić późny start i przeszkody. Ponad 3 tys. polskich golfistów ma oficjalny status amatorski i ocenę siły gry (handicap) potwierdzony w Polskim Związku Golfa, organizacji istniejącej już od 20 lat. Ponad 9 tys. ma Zieloną Kartę – pierwsze golfowe prawo jazdy.
Pola do gry są drogie, ale przez dwie dekady powstało ich już 17 w pełnym wymiarze 18 dołków, do tego jest 19 pól 9-dołkowych i jeszcze kilkanaście ośrodków treningowych. Polacy grają chętnie – co roku odbywa się grubo ponad 300 turniejów amatorskich. Wbrew pozorom, golf nie jest droższy od ambitnie uprawianego narciarstwa, żeglarstwa, tenisa czy jazdy konnej.