Nazwa Cadillac pochodzi od nazwiska, ale nie konstruktora samochodów czy pasjonata motoryzacji, o której w czasach Antoine'a de Lamothe-Cadillaca nawet się nie śniło. Był on bowiem francuskim kawalerem żyjącym na przełomie XVII i XVIII wieku, oficerem króla Ludwika XIV. Skąd pomysł, by oddawać mu hołd, chrzcząc jego nazwiskiem markę samochodów, co uczynił w 1902 roku Henry Leland, zakładając nowe przedsiębiorstwo, przejęte od Henry'ego Forda? Otóż kawaler Antoine, około roku 1701, założył na zachodnim brzegu jeziora Erie miejscowość Ville d'Etroit, która z czasem zmieniła nazwę na Detroit, a dwa wieki później stała się centrum amerykańskiego przemysłu samochodowego. Zapewne teraz, gdy miasto ogłosiło bankructwo, Antoine de Lamothe-Cadillac przewraca się w grobie. Henry Leland też.
Amerykańska marka, wzorem swojego patrona, zawsze słynęła z klasy, elegancji i luksusu. Od 1938 roku, gdy pojawiły się pierwsze samochody typu sixty special, ta nazwa stała się synonimem najbardziej luksusowych cadillaców. Model Elvisa, z roku 1955, był już piątą generacją serii 60. Określenie Fleetwood w nazwie oznacza oferowany wówczas pakiet wyposażenia. Dopiero w 1965 roku pojawił się osobny model Cadillaca o tej nazwie, ale to już inna historia.
– Oferowany przeze mnie samochód jest bardzo wyjątkowy – to jedyna w Polsce kopia słynnego różowego cadillaca Elvisa Presleya, stojącego w muzeum w Graceland w USA. Elvis miał różne cadillaki, lecz różowy, ten legendarny, jest tylko jeden i jest to właśnie cadillac 60 series fleetwood z roku 1955. Pomysł stworzenia wiernej kopii tego samochodu wziął się stąd, że nasze auto jest identycznym modelem jak oryginał, co więcej, fabrycznie występował w tym samym błękitnym kolorze, z którego Elvis przemalował swoje auto na różowo. Żeby uzyskać dokładnie ten sam kolor i odcień jak auto w muzeum, ściągaliśmy z oficjalnego fanklubu Elvisa z USA mały model cadillaca, który był pomalowany dokładnie tym samym kolorem i na bazie tego modelu dorabialiśmy lakier w Polsce – podkreśla Michał Mitrocki, kolekcjoner oldtimerów.
Blisko 60-letni samochód został kompleksowo i profesjonalnie odrestaurowany, częściowo w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim w Polsce, dokąd sprowadzono go w 2009 roku. Nadwozie, zawieszenie, hamulce, układ kierowniczy, skrzynia biegów, silnik, instalacja elektryczna, koła, uszczelki, chromy – wszystko poddano renowacji lub – o ile było to konieczne – wymianie. Wyposażony w: elektryczne szyby, elektryczną kanapę, wspomaganie, oryginalny silnik 5,4 V8 i 4-biegową skrzynię automatyczną, z piękną, dwukolorową tapicerką, w całości uszytą ze skór włoskich i z haftowanym logo, przenosi nas w czasy początków ery rock'n'rolla i wystrzelenia pierwszego sztucznego satelity Ziemi.
– Cadillac jest w ciągłej eksploatacji, zarejestrowany, opłacony, z przeglądem bezterminowym, wpisany do ewidencji konserwatora zabytków i z dużym powodzeniem wynajmowany na wszelkiego rodzaju uroczystości i okazje. Pochłonął masę czasu i pieniędzy, ale warto było. Wygląda olśniewająco i robi przeogromne wrażenie na ludziach widzących go po raz pierwszy – dodaje Michał Mitrocki. – Dziś przyszedł czas na spełnianie kolejnych motoryzacyjnych marzeń i nadeszła pora, żeby się z nim rozstać – dodaje.