Swój człowiek w zarządzie spółki

W niektórych giełdowych firmach pracownicy mają prawo wyboru członka zarządu. To intratna posada, ale bywa kłopotliwa.

Publikacja: 06.04.2015 08:00

Wojciech Kozak, wiceprezes ZA Puławy. W puławskich zakładach odpowiedzialny jest za obszar produkcji

Wojciech Kozak, wiceprezes ZA Puławy. W puławskich zakładach odpowiedzialny jest za obszar produkcji. W zarządzie spółki zasiada od 2009 r. Wcześniej był członkiem rady nadzorczej, również z wyboru załogi.

Foto: Archiwum

W kuluarach menedżerowie opowiadają sobie taką oto anegdotę. Z członkami zarządu z wyboru załogi jest jak z kołem zapasowym w samochodzie. Na co dzień nie wiemy, czy jest, czy go nie ma. Dopiero gdy złapiemy gumę, zaczynamy szukać zapasowego. Okazuje się, że jest! Ale po chwili entuzjazm opada – koło jest uszkodzone i daleko na nim nie zajedziemy. Niesprawiedliwe byłoby wrzucanie wszystkich do jednego worka, dlatego warto osobno przyjrzeć się każdej ze spółek, gdzie pracownicy mają prawo do wyboru członka zarządu. Niewątpliwie jednak ostatnie wydarzenia w Jastrzębskiej Spółce Węglowej pokazały, że warto zastanowić się nad tym, jaka powinna być rola przedstawiciela pracowników w zarządzie firmy. Tym bardziej że niejednokrotnie staje on przed trudnym wyborem – z jednej strony realizuje oczekiwania swoich wyborców, a z drugiej – powinien dbać o dobro spółki. Zdarza się, że te dwie kwestie wzajemnie się wykluczają.

Takie prawo, że można

Prawo do wyboru tzw. wiceprezesa pracowniczego daje ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji z 1996 r. W spółkach, które powstały w drodze komercjalizacji, a także po zbyciu przez Skarb Państwa ponad połowy ich akcji, pracownicy wybierają jednego członka zarządu, jeżeli średnioroczne zatrudnienie w firmie wynosi powyżej 500 osób. Kto może zasiadać na takim stanowisku? Niemal każdy. Ustawa nie stawia bowiem szczególnych wymagań kandydatom do rady wybieranym przez pracowników. Nie jest określony na przykład rodzaj i typ wykształcenia. Teoretycznie więc funkcję tę może pełnić nawet osoba, która zakończyła kształcenie na podstawówce. Z tym, że najczęściej zarabiają podobnie do członków zarządu wybieranych w konkursach.

W praktyce załoga wybiera często zasłużonych pracowników, z długim stażem. Na przykład w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie funkcję taką pełni Waldemar Wójcik, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, związany z firmą od 1981 r., w której już wcześniej obejmował stanowiska kierownicze. W ubiegłym roku Wójcik zarobił w firmie 1,2 mln zł. Natomiast w Zakładach Azotowych Puławy załoga wybrała Wojciecha Kozaka, absolwenta Politechniki Lubelskiej. Z uwagi na swoją wiedzę i doświadczenie w zarządzie odpowiada za obszar produkcji. Licząc od 1 lipca 2013 r. do końca 2014 r., zarobił on w Puławach nieco ponad 1,2 mln zł.

Zazwyczaj wybierane przez załogę osoby są odpowiedzialne w spółkach za sprawy społeczne i są swego rodzaju pomostem między zarządem a pracownikami, co ma ułatwić porozumienie tych dwóch stron.

Wielki nieobecny

Tymczasem ostatnie wydarzenia w JSW pokazały, że ten model nie zawsze się sprawdza. Wybrany przez załogę do zarządu JSW Artur Wojtków podczas sporu zarządu z pracownikami nie przejął roli mediatora. Sprzeciw wobec planowanych przez zarząd oszczędności, w tym redukcji przywilejów górniczych, a także personalna niechęć pomiędzy liderami związkowymi a ówczesnym prezesem JSW Jarosławem Zagórowskim były tak duże, że doprowadziły do 17-dniowego, wyniszczającego spółkę strajku. W tym gorącym okresie Wojtków ograniczył się do wystosowania listu do górników, w którym zaznaczył, że wszystkie decyzje zarządu dotyczące ograniczenia praw pracowniczych zapadły pomimo jego kategorycznego sprzeciwu. „Konfrontacyjne działania pozostałych członków zarządu są dla mnie, tak jak i dla was, nie do przyjęcia" – napisał Wojtków. Następnie próżno było go szukać na konferencjach prasowych organizowanych wielokrotnie przez zarząd. Nie podpisał się nawet pod oświadczeniem zarządu o spełnieniu jednego z żądań protestujących – odstąpieniu od zamiaru rozwiązania umów o pracę ze związkowcami z kopalni Budryk.

Zupełnie inaczej zachował się jego poprzednik Marian Ślężak. W 2009 r. opowiedział się przeciwko akcji strajkowej w JSW. On również wystosował list otwarty, w którym zwrócił się do liderów związkowych: „Czy warto dla obrony swoich nienależnych przywilejów, jakie macie, popychać załogę do strajku, który doprowadzi JSW do ruiny, a dużą ilość ludzi do utraty miejsc pracy? Czy naprawdę warto?". W tym samym liście zaznaczył też: „Wbrew twierdzeniom przewodniczących związków zawodowych mój tyłek nie przyrósł do stołka zastępcy prezesa zarządu". Ta polityka miała jednak negatywne skutki dla Ślężaka. Z powodu utraty zaufania związkowców musiał się pożegnać z fotelem zastępcy prezesa. Wojtków zaś na stanowisku pozostał. Zapytaliśmy go, jakie stawia sobie cele jako członek zarządu, jaki był jego wkład w ostatnie burzliwe rozmowy na linii zarząd – związki zawodowe oraz jakie działania podjął, by uniknąć strajku i wynikających z niego strat dla spółki. Niestety, na żadne z tych pytań nie chciał odpowiedzieć. Próbowaliśmy więc spytać analityków rynkowych, jak oceniają prace tego członka zarządu. Tu również się zawiedliśmy – okazało się, że rynkowi jest on zupełnie nieznany.

Wojtków w ubiegłym roku za zasiadanie w zarządzie zainkasował 895,7 tys. zł.

Bez rewolucji

W tym roku wybory do zarządu przeprowadzono m.in. w Grupie Azoty i Zakładach Chemicznych Police. W tej ostatniej spółce po raz kolejny zwyciężył Rafał Kuźmiczonek, niegdyś rzecznik prasowy firmy. Jego rola jest jednak mocno ograniczona. Nie otrzymał żadnych konkretnych kompetencji, a jego zadaniem jest, jak czytamy w informacji otrzymanej od spółki, „udział w pracach zarządu jako organu kolegialnego, prowadzenie spraw spółki i reprezentowanie jej, w zakresie i na zasadach określonych w regulaminie zarządu, zgodnie z celami i planami działalności spółki". Program do realizacji na nową kadencję ma jednak ambitny – mieści się w nim m.in. tworzenie miejsc pracy, usprawnienie obsługi związanej z utrzymaniem ruchu, indywidualne spotkania z pracownikami czy praca na rzecz rozwoju całej społeczności gminy Police. Łączne wynagrodzenie Kuźmiczonka za cały 2014 r. sięga 438,1 tys. zł.

W Grupie Azoty również nie było rewolucji. Po raz kolejny wybrano Artura Kopcia, który odpowiada w zarządzie za dialog społeczny, bezpieczeństwo techniczne i ochronę środowiska. W minionym roku jego wynagrodzenie w spółce sięgnęło 788 tys. zł. W rozmowie z „Parkietem" przekonuje, że jego kluczowe cele to realizacja projektów w obszarze poprawy bezpieczeństwa oraz terminowe wykonanie programu inwestycyjnego w tarnowskich zakładach, który opiewa na około 1 mld zł. – Pracowników najbardziej interesuje dbałość o dalszy rozwój firmy, który gwarantuje stabilność płacy i pracy, dlatego realizacja tych inwestycji będzie kluczowa – wyjaśnia Kopeć. Przyznaje też, że łączenie funkcji przedstawiciela załogi i przedstawiciela zarządu może być kłopotliwe, gdy oczekiwania załogi są sprzeczne z interesem spółki. – Ale zazwyczaj dotyczy to członka zarządu, który jednocześnie jest związkowcem. Ja akurat nie należę do żadnego związku, jestem raczej inżynierem, który z uwagi na swoją dotychczasową pracę zyskał poparcie i zaufanie pracowników – kwituje Kopeć. Dodaje, że dla dobrego funkcjonowania firmy poprawne relacje zarządu ze stroną społeczną są kluczowe.

Szczególnym przypadkiem jest KGHM, gdzie załoga nie ma reprezentanta w zarządzie, choć ma takie uprawnienie. Nie było na to zgody wszystkich organizacji związkowych. W konsekwencji tylko raz załoga wypowiedziała się za wyborem członka zarządu. – Poza tym incydentalnym przypadkiem przeważa pogląd, że właściwym organem dla przedstawicieli pracowników jest rada nadzorcza – kwituje Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM.

[email protected]

Pytania do... Jerzego Markowskiego

Z byłym wiceministrem gospodarki rozmawia Barbara Oksińska

Zgodnie z obowiązującymi przepisami w niektórych spółkach skomercjalizowanych lub sprywatyzowanych pracownicy mogą wybrać własnego przedstawiciela do zarządu firmy. Pana zdaniem ten zapis sprawdził się w praktyce?

Ostatnie wydarzenia w Jastrzębskiej Spółce Węglowej pokazały, że nie do końca. Gdy doszło do strajku, członek zarządu z wyboru pracowników wyraźnie stanął po stronie załogi. Jego aktywność ograniczyła się do opublikowania listu, w którym stwierdził, że od początku był przeciwny decyzjom podejmowanym przez zarząd. Trochę dziwnie to wyszło, bo ostatecznie załoga przyznała w kilku punktach rację zarządowi. Niejako oberwał więc z obu stron.

Warto się zastanowić, czy załoga nie ma zbyt wielu przedstawicieli we władzach spółki. Wybierają przecież nie tyko członka zarządu, ale i kilku członków rady nadzorczej. Jest to tym bardziej godne zastanowienia, że osoby te bardzo często nie są powoływane na podstawie swoich kompetencji, ale według jakichś innych przesłanek – albo ktoś podoba się załodze, albo ma poparcie kolegów u władzy. Nie tak powinno się budować kompetentne składy zarządów w spółkach.

Warto pomyśleć o zmianie przepisów?

Jak najbardziej. I nie przesadzajmy z tą ustawową lojalnością wobec pracowników. Zobaczmy, jak wygląda wybór członków zarządów czy rad nadzorczych w praktyce. Przecież zdarza się, że są oni wybierani śmiesznie małą liczbą głosów – na daną osobę głosuje na przykład kilkaset osób spośród kilkudziesięciotysięcznej załogi. Czy to jest odpowiednia reprezentacja? To pokazuje, że nawet pracowników te wybory niewiele interesują. Wychodzi więc na to, że to zarządzanie z ramienia załogi to czysta improwizacja, jakaś społeczna gra. Co jest jednak najgorsze, każdy to widzi, ale nikt nie kwapi się do zmiany sytuacji.

Sytuacja takich członków zarządu nie jest łatwa. Z jednej strony realizują oczekiwania swoich wyborców, a z drugiej – dbają o dobro spółki. Zdarza się, że te dwie kwestie nie są z sobą tożsame. Jak powinni się wówczas zachować?

Mogę jedynie powiedzieć, jak wygląda praktyka. Niestety, najczęściej mamy do czynienia z sytuacją, gdy w sporze z pracownikami zarząd zostaje zupełnie sam. Opuszczony nie tylko przez osobę, która mogłaby być jego pomostem do porozumienia z załogą, ale i przez właściciela. Dokładnie widzieliśmy to w przypadku Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Tam główny właściciel, jakim jest Skarb Państwa, rękami rady nadzorczej wykonał ruchy, które wyraźnie wskazywały na solidarność z załogą, a nie z zarządem firmy. W takich warunkach zarządzanie spółką jest naprawdę trudne.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza