Mówiąc na temat podziału zysków danej spółki, często ma się na myśli głównie dywidendę, czyli wypłatę gotówki akcjonariuszom. Patrząc jednak na trendy na rynku amerykańskim, można dostrzec, że na przestrzeni lat wielką karierę zrobił alternatywny sposób dystrybucji zysków – buy back, czyli wykup akcji własnych w celu umorzenia.
Spójrzmy na najnowsze dane. W ubiegłym roku spółki z indeksu S&P500 na dywidendy i buy-backi przeznaczyły łącznie 903 mld USD. Z tego większość (553 mld USD) stanowił właśnie skup akcji. Jak widać zatem ta alternatywna forma podziału zysków stała się popularniejsza niż tradycyjne dywidendy.
Dlaczego skup akcji stał się tak modny za oceanem? Przyczyn jest kilka. Jak wynika z badań, najczęściej deklarowanym motywem wykupów jest niedowartościowanie akcji (tego rodzaju badania były przeprowadzone także w Polsce i tutaj wyniki były podobne). Sęk w tym, że po sześciu latach hossy na Wall Street raczej trudno byłoby się upierać, że ogół akcji jest niedowartościowany, a przecież fala buy-backów mimo to nie słabnie.
W praktyce spółki i ich akcjonariusze doceniają jeszcze inne zalety wykupów. Jedną z nich jest efekt księgowy. Skup i umorzenie walorów oznacza, że proporcjonalnie maleje liczba wszystkich akcji danej spółki w obiegu. To z kolei przy niezmienionej wielkości zysków generowanych przez firmę oznacza ... wzrost zysku przypadającego na jedną akcję (EPS). A większy EPS to potencjalnie bardziej wartościowe walory, czyli powód do zadowolenia akcjonariuszy i zarządu (zwłaszcza że czasem od wielkości EPS uzależnione są premie dla kierownictwa).
Oczywiście skala wzrostu EPS jest zależna od ceny, jaką spółka płaci w ramach skupu. Ogólna zasada jest taka – im cena ta jest niższa, tym mocniej urośnie zysk na akcję. Oto przykład. Wyobraźmy sobie spółkę ABC, która przed skupem ma 500 tys. walorów, jej roczny zysk to 2 mln zł, a na skup chce przeznaczyć 1 mln zł. Zobaczmy, co stałoby się z EPS przy różnych poziomach cenowych. Gdyby spółka za skupione akcje płaciła tylko po 5 zł (skrajnie tanio), EPS podskoczyłby gwałtownie z 4 zł do 6,67 zł. Przy cenie 100 zł za walor (drogo) zmiana byłaby już ledwie zauważalna – z 4 zł do 4,08 zł. Teoretycznie oznacza to, że motywacja do przeprowadzania skupów jest największa wówczas, gdy walory są tanie/niedowartościowane.