Parę lat temu „The Economist" podał, że grający w golfa szefowie dużych firm zarabiają 17 procent więcej niż ich koledzy na podobnych stanowiskach, którzy nie zajmują się wbijaniem piłek do dołków w stosownych okolicznościach przyrody. Badanie wykazało także, że choć golfiści są opłacani lepiej, to ich spółki wcale nie dają akcjonariuszom większych zysków. Wytłumaczenie inne niż statystyczny przypadek było takie, że grający w golfa dyrektorzy zapewne zapraszają na rundkę członków rad ustalających wynagrodzenia w firmach. O golfie krąży wiele mitów, zwłaszcza gdy łączyć je z obrazem sportowców-milionerów, takich jak Tiger Woods lub Rory McIlroy, albo prezydentów USA odbijających piłeczkę na trawniku za Białym Domem (co zresztą czynili i czynią).
Rzetelne badania potwierdzają tylko jedno – gra, choć niełatwa, jest ogromnie popularna, ma miliony wyznawców w świecie, podoba się ludziom o różnym statusie finansowym. Tak – łatwiej znaleźć golfistę wśród klasy średniej, nawet średniej wyższej (w USA 45 proc. grających ma roczny dochód gospodarstwa domowego powyżej 100 000 dolarów.). Niewątpliwie można znaleźć w tym sporcie oazy ekskluzywności i przepychu, tak samo jak łatwo można wskazać pola golfowe dla wszystkich, dostępne za małe pieniądze.
Biznesmeni odkryli dawno temu ten sport dla siebie z przyczyn, które są dość oczywiste: płeć, wiek i umiejętności nie nie mają wpływu na to, kto może się cieszyć rywalizacją (system handicapów to doskonały wynalazek). Nie naraża się przesadnie zdrowia (choć są tacy, którzy twierdzą inaczej – szef grupy komandosów wysłanych w celu zabicia Osamy bin Ladena, urlopowany po akcji z zaleceniem odpoczynku na polu golfowym, stwierdził, że walka z bronią w ręku stresuje go mniej).
Kultura gry w golfa, w klasycznym wydaniu, polega też na bezwzględnej uczciwości wobec rywali i siebie. Oszukać niby łatwo, na wielkim polu nie ma kamer, nie trzeba wielkiego sprytu, by nagle znaleźć zgubioną piłkę w dobrym położeniu. Takich, którzy to robią, jest jednak niewielu i są zdecydowanie piętnowani. Dla biznesu – reguły jak znalazł.
Golf po polsku w wersji powojennej liczy ponad 20 lat. Na dwudziestolecie doliczyliśmy się 20 pełnowymiarowych, 18-dołkowych pól (wszystkie prywatne), kilkudziesięciu mniejszych ośrodków treningowych. Na tle globalnym – mało (w USA jest ponad 20 tysięcy pól, w Niemczech ponad 700), jak na warunki restauracji golfa po wojnie – chyba w normie.