Warszawska giełda jest w trudnym momencie, próbuje się pozbierać po bessie zafundowanej przez polityków. Czy nasz parkiet rzeczywiście ma szanse na spektakularne odbicie i zaliczenie piątej hossy?
Dziewicza hossa
Choć inauguracyjna sesja na giełdzie w Warszawie miała miejsce 16 kwietnia 1991 roku, na pierwszą hossę krajowi inwestorzy musieli poczekać prawie dwa lata. Pierwsza fala wzrostów pojawiła się wiosną 1993 roku. Notowane wówczas spółki drożały w bardzo szybkim tempie.?o końca roku stopy zwrotu z akcji niektórych spośród 22 obecnych wtedy na parkiecie firm sięgnęły nawet 2000 proc. Był to najlepszy rok w 25-letniej historii Giełdy Papierów Wartościowych. W ciągu 12 miesięcy WIG zyskał aż 1095 procent.
Wiara w nieskończoność wzrostów mobilizowała kolejne dziesiątki tysięcy ludzi do zakupów akcji spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Tworzące się kolejki, listy społeczne po akcje sprzedawane w ofertach były tematami głównych wydań telewizyjnych serwisów informacyjnych, a na pierwszych stronach gazet konkurowały z najważniejszymi wydarzeniami politycznymi. Apogeum giełdowej gorączki była sprzedaż akcji prywatyzowanego Banku Śląskiego. Pod koniec 1993 roku Polacy ustawiali się po akcje w gigantycznych kolejkach, zachęceni trwającą od wiosny hossą. Chętnych na papiery Banku Śląskiego było tyle, że każdemu inwestorowi indywidualnemu przypadły jedynie trzy akcje. W ofercie publicznej zapisało się na nie około 830 tysięcy osób. Takim zainteresowaniem nie cieszyli się nigdy potem nawet tacy potentaci, jak PZU czy PKO BP.
Akcje Banku Śląskiego zadebiutowały 25 stycznia 1994 roku, dostarczając ogromnych emocji. Podczas debiutanckiej sesji kurs Śląskiego poszybował do 6 mln 750 tys. zł (przed denominacją), co oznaczało trzynastokrotną przebitkę do ceny emisyjnej, wynoszącej 500 tys. ówczesnych złotych. Jednak mało kto mógł sprzedać akcje po tak dobrej cenie, bo system rejestracji papierów na rachunkach maklerskich okazał się niewydajny. Niedługo potem nastąpił największy w historii polskiej giełdy krach i na warszawski parkiet zawitała bessa. Od szczytu hossy w marcu 1994 roku do marca kolejnego roku WIG zjechał ponad 70 proc. Spadł poniżej 6 tys. pkt, wyznaczając dno pierwszej bessy w Warszawie.
Bańka internetowa
Siłą napędową kolejnej hossy była wiara w nowe technologie związane z internetem. Moda na internetowe spółki przyszła do nas zza oceanu, gdzie w latach 1995–2000 nastąpiła era rozkwitu tzw. dotcomów. Nowa moda szybko przerodziła się w euforię. Perspektywa wielkich zysków z internetowych przedsięwzięć sprawiła, że akcje wielu spółek z tzw. nowej gospodarki osiągnęły astronomiczne wyceny, które nie miały pokrycia w fundamentach. W mniejszej skali ten fenomen dał znać o sobie także na warszawskiej giełdzie. Hossa, która objęła spółki zaawansowanych technologii, wywołała zjawisko nowe na polskim rynku, polegające na zmianie branż niektórych spółek z tradycyjnych, mniej rentownych, na obszar związany z internetem. W ostatniej fazie hossy kupowano nawet akcje firm, które tylko zadeklarowały chęć pojawienia się w?nternecie.