Polityczny kapitalizm Hillary

Była pierwsza dama i jej mąż wielokrotnie udowodnili, że świetnie znają się na zarabianiu wielkich pieniędzy za pomocą wykorzystywania swojej pozycji politycznej i światowych koneksji.

Publikacja: 12.07.2016 15:21

Hillary Rodham Clinton (ur. 1947 r.) – pierwsza dama w latach 1993–2001, senator w latach 2001–2009,

Hillary Rodham Clinton (ur. 1947 r.) – pierwsza dama w latach 1993–2001, senator w latach 2001–2009, sekretarz stanu w latach 2009–2013, kandydatka demokratów na prezydenta. Polityk bardzo doświadczony, choć niekoniecznie w dobrym znaczeniu. Frank Underwood z „House of Cards” mógłby się od niej uczyć...

Foto: Archiwum

Złośliwi mówią, że Hillary Clinton na ostatnim przesłuchaniu przez FBI musiała odpowiedzieć na więcej pytań niż w trakcie wszystkich konferencji prasowych w tej kampanii wyborczej. Przesłuchanie to dotyczyło poważnego złamania przez nią przepisów bezpieczeństwa – trzymania e-maili, które otrzymywała, gdy była sekretarzem stanu, w tym wielu wiadomości z klauzulą „tajne", na słabo zabezpieczonym prywatnym serwerze. Choć teoretycznie mogło kosztować to ją więzienie, to FBI uznało to tylko za niedopatrzenie. Zanim agenci federalni przesłuchali byłą pierwszą damę, jej mąż Bill odbył poufne spotkanie z prokurator generalną Lorettą Lynch. Departament Sprawiedliwości wniósł zaś do sądu wniosek o to, by mógł opóźnić o 27 miesięcy ujawnienie e-maili, jakie Hillary Clinton wymieniała z ludźmi związanymi z Fundacją Clintona. Być może wniosek ten jest bezprzedmiotowy – od dawna chodzą pogłoski, że w posiadaniu tych e-maili są rosyjscy hakerzy. Jeśli Hillary zostanie prezydentem, wiedza w nich zawarta może zostać wykorzystana do szantażu.

Wielka Orkiestra Clintonowej Pomocy

Prezydencka Fundacja Williama J. Clintona była początkowo skromnym funduszem zbierającym pieniądze na prezydencką bibliotekę w Arkansas. Przekształciła się w Fundację Clintona gromadzącą fundusze na pomoc ofiarom klęsk żywiołowych oraz epidemii na całym świecie, a od 2015 r. działa jako Fundacja Billa, Hillary i Chelsea Clintonów. – Wygląda na to, że służy ona głównie jako prywatna skarbonka Clintonów – twierdzi Jerome Corsi, autor poświęconej Fundacji książki „Partners in crime". W jego publikacji opisano m.in. jak pieniędzmi z fundacji opłacano koszty prawne związane ze skandalami seksualnymi Billa oraz aferą Whitewater (skandalem finansowym z lat 80., z którym wiązano małżeństwo Clintonów) czy też pobyt prezydenckiej córki Chelsea w hotelu na Karaibach wart 34 tys. USD za noc.

– Od 2001 r. Fundacja Clintona działa bez audytu, więc trudno o precyzyjne dane, ale nieprawidłowości z nią związane idą w setki milionów dolarów, w tym ponad 200 mln USD poszło na osobiste wzbogacenie Clintonów i cele polityczne – wskazuje Charles Ortel, inwestor z Wall Street, który przed kryzysem finansowym doszukał się nieprawidłowości w AIG. Ortel przez 15 miesięcy badał dokumenty fundacji i odkrył m.in., że podawane przez nią sumy wpłat nie zgadzają się z tym, co deklarowali wpłacający. Jego zdaniem fundacja rozkradła m.in. dużą część pieniędzy mających trafić do ofiar trzęsienia ziemi w Indiach. – Clintonowie uważają, że żadna katastrofa naturalna nie powinna się zmarnować – wyzłośliwia się Ortel.

Fundacja przyjmowała też datki od obcych rządów. I to w czasie, gdy Hillary Clinton była szefową amerykańskiej dyplomacji. Departament Stanu w latach 2010–2012 (a więc przez część rządów Hillary) zatwierdził warte 316 mld USD kontrakty sprzedaży broni dla 20 krajów, które wpłacały pieniądze na Fundację Clintona. Wśród tych dawców znalazły się m.in. Arabia Saudyjska, Kuwejt, ZEA, Algieria i Oman. I tak np. w 2011 r. Departament Stanu zatwierdził wart 29 mld USD kontrakt zawarty z Arabią Saudyjską przez konsorcjum, któremu przewodził Boeing. Arabia Saudyjska wpłaciła wcześniej do fundacji około 10 mln USD, a Boeing na dwa miesiące przed finalizacją umowy 900 tys. USD. Na Fundację wpłacali nie tylko sojusznicy USA. I tak np. od 1 mln USD do 5 mln USD podarował Issam Fares, były libański wicepremier wspierający terrorystyczną organizację Hezbollah.

Co najmniej 135 mln USD przekazał na Fundację Clintonów kanadyjski biznesmen Frank Giustra, właściciel spółki górniczej Uranium One. Bill Clinton poleciał z nim do Kazachstanu, na spotkanie z prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem. Wkrótce potem kazachskie władze przyznały Uranium One lukratywne koncesje na wydobycie uranu. W latach 2009–2013 była ona stopniowo przejmowana przez rosyjski państwowy koncern Rosatom. Przejęcie to zostało zatwierdzone przez rząd USA, choć eksperci wskazywali, że w ten sposób Rosja wejdzie w posiadanie 20 proc. amerykańskich złóż uranu. W ciągu kilku miesięcy przed zatwierdzeniem transakcji przez Departament Stanu, akcjonariusze Uranium One wpłacili na Fundację Clintona łącznie 145 mln USD.

Wpływy w Departamencie Stanu były wykorzystywane przez Clintonów na wiele sposobów. W 2012 r. jeden z funduszów ich zięcia Marca Mezvinsky'ego wpadł w tarapaty, kiedy za dużo zainwestował w grecki dług. Z e-maili ujawnionych przez portal WikiLeaks wiadomo, że Sidney Blumenthal, konsultant z Fundacji Clintonów, przekazywał mu wówczas poufne raporty Departamentu Stanu dotyczące stanowiska rządu niemieckiego w negocjacjach zadłużeniowych z Grecją.

Z fundacją wiąże się również skandal seksualny. Jednym z czołowych jej donatorów był Jeffery Epstein, miliarder skazany za pedofilię i organizowanie prostytucji nieletnich. Prywatny odrzutowiec Epsteina był znany jako Lolita Express, gdyż często latały nim nieletnie dziewczęta (nawet 12-letnie) na należącą do Epsteina wyspę Little St. James, zwaną Wyspą Orgii . Na pokładzie Lolita Express znajdowało się łóżko wystarczająco szerokie, by uprawiać na nim grupowy seks. Tylko w latach 2001–2003 Bill Clinton przeleciał się tym samolotem 26 razy. Zabawa musiała mu zapaść w pamięć, gdyż nie odciął się od Epsteina, nawet gdy ten miliarder odsiadywał wyrok 18 miesięcy więzienia za pedofilię i stręczycielstwo. W 2010 r. Epstein był gościem na weselu Chelsea Clinton. Gościła tam też przyjaciółka Clintona, która według jednego z pozwów złożonych przeciwko Epsteinowi, załatwiała miliarderowi nieletnie panienki na orgie i robiła im nagie sesje zdjęciowe.

Chińskie pieniądze nie śmierdzą

Afery związane z Fundacją Clintona przypominają kontrowersje związane z finansowaniem jego kampanii prezydenckiej w 1996 r. znane jako afera Chinagate. Blisko 20 lat temu „Washington Post" opisał śledztwo Departamentu Sprawiedliwości dotyczące dotacji wpłacanych na kampanię Clintona i Partii Demokratycznej przez biznesmenów powiązanych z chińskim rządem. Dotacje te miały służyć kupowaniu wpływów wśród amerykańskich oficjeli. Śledztwo ostatecznie nie potwierdziło tych zarzutów, ale część podejrzanych skazano za łamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej. Wśród skazanych był m.in. tajwański biznesmen John Huang, były pracownik indonezyjskiego Lippo Banku (należącego do Mohtara i Jamesa Riady, według raportu Senatu USA powiązanych z chińskimi służbami wywiadowczymi), organizator zbierania funduszów dla Partii Demokratycznej, a w latach 1993–1996 zastępca podsekretarza handlu ds. międzynarodowych relacji ekonomicznych. Huang, pracując w Departamencie Handlu, decydował m.in. o tym, jakie technologie mogą być eksportowane do Chin. Według raportu Kongresu USA z 1999 r. Huang w tym czasie co najmniej dziewięciokrotnie spotykał się z pracownikami ambasady ChRL i prowadził rozmowy o nieznanej treści. Pieniądze na kampanię demokratów nielegalnie przekazywał też m.in. Wang Jun, syn byłego wiceprezydenta ChRL Wang Zhena i zarazem prezes chińskiej państwowej firmy zbrojeniowej Polytechnologies Corp. Jego spółka została przyłapana na przemycie 2 tys. karabinów AK-47 do USA.

Za rządów Clintonów dochodziło do dużych transferów technologii z USA do Chin. Ułatwiło je to, że przeniesiono z Departamentu Stanu do Departamentu Handlu prawo do zatwierdzenia umów przewidujących transfer wrażliwych technologii. Lobbował za tym silnie koncern Loral, którego prezes przekazał na kampanię Clintona i demokratów 1,5 mln USD. Sekretarzem handlu w latach 1993–1996 aż do swojej śmierci w katastrofie lotniczej w Bośni był Ron Brown, polityk odpowiedzialny za kampanię wyborczą Clintona w 1992 r. Jak zeznała później w sądzie jego przyjaciółka i partnerka biznesowa Nolanda Hill, Biały Dom kazał mu wstrzymywać przekazywanie sądom dokumentów związanych z Chinagate. Brown skarżył się też, że Hillary narzuciła mu mechanizm sprzedawania miejsc w amerykańskich misjach handlowych.

Skandale ciągną się za Clintonami jeszcze od lat 80. Powstało wokół nich również wiele teorii spiskowych, np. dotyczących śmierci ich współpracownika Vince'a Fostera czy ich rzekomych związków z aferą Iran-Contra. To daje podstawę Donaldowi Trumpowi do nazywania Hillary „najbardziej skorumpowanym kandydatem w historii'. Nie zmienia to jednak faktu, że pani Clinton ma wciąż duże szanse na Biały Dom i wykorzystanie stanowiska prezydenta do dalszego zbijania kasy.

[email protected]

Wall Street postrzega Hillary jako przyjaciółkę

Poparcie dla Hillary Clinton bierze się m.in. z tego, że wielu Amerykanów wspomina rządy jej męża jako czas prosperity dla amerykańskiej gospodarki. Pomijając pęknięcie bańki internetowej, były to też dobre czasy dla Wall Street. Administracja Clintona przeprowadziła deregulację rynku derywatów oraz zniosła ustawę Glassa-Steagalla (zakazującej łączenia bankowości inwestycyjnej z detaliczną). Wielu ekspertów dostrzega w tych decyzjach zalążki kryzysu z 2008 r. Sama Wall Street wielokrotnie traktowała zaś Hillary Clinton jako przychylnego jej polityka. Na jej senackie kampanie wyborcze ludzie z Citigroup wpłacili łącznie 928 tys. USD, z JPMorgan Chase 889 tys. USD, z Goldman Sachs 868 tys. USD, z Morgan Stanley 845 tys. USD, a z Bank of America 413 tys. USD. W 2013 r. Goldman Sachs tylko za jedną 20-minutową prelekcję zapłacił Hillary 250 tys. USD. HK

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"