Wygląda na to, że w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA Wall Street wyraźnie chciałaby zwycięstwa Hillary Clinton. Wystarczy przyjrzeć się danym dotyczącym kampanijnych finansów. Fundusze hedgingowe wpłaciły na kampanię wyborczą byłej pierwszej damy aż 48,5 mln USD, podczas gdy na kampanię jej republikańskiego rywala, miliardera Donalda Trumpa, zaledwie... 19 tys. USD. Czemu „wilki z Wall Street" wykazują tak wielki przechył w swoich sympatiach politycznych? Czemu popierają kandydatkę „liberalnej lewicy" przeciwko biznesmenowi będącemu ikoną „złotych reaganowskich czasów"? Bo być może pamiętają, jak administracja Billa Clintona ostro poluzowała regulacje finansowe w latach 90., umożliwiając im dziką spekulację toksycznymi instrumentami finansowymi. Wiedzą też, że Hillary jako senator z Nowego Jorku była przychylna Wall Street, a kierując Departamentem Stanu, również była otwarta na kontakty z wielkim biznesem. Zarobiła przecież 21 mln USD na samych przemówieniach wygłaszanych dla menedżerów Goldmana Sachsa oraz innych wielkich banków. Clinton też jest powiązana rodzinnie z branżą finansową. Jej zięć Marc Mezvinsky zarządza funduszem hedgingowym. Motywem stojącym za wsparciem Wall Street dla Clinton były również obawy przed tym, że w prawyborach demokratów mógł zwyciężyć socjalista Bernie Sanders obiecujący przykręcenie regulacyjnej śruby sektorowi finansowemu. Pani Clinton była więc dla wielu firm z Wall Street niczym strategiczne aktywa. A Trump? Nieprzewidywalny deweloper, który chce budować jakieś mury, psuć wolny handel i mocniej opodatkować fundusze hedgingowe...
Galeria prawicowych indywidualistów
Trump dotychczas opłacał kampanię wyborczą ze swoich własnych pieniędzy. Majątek netto tego ekscentrycznego miliardera to 4,5 mld USD. Duża jego część to nieruchomości, które trudno zbyć, więc płynnych środków pozwalających mu finansować kampanię nie ma aż tak dużo. Może liczyć jednak na pomoc grupy bogaczy o konserwatywnych poglądach. Nie jest to grupa szeroka, o czym świadczy choćby to, że finansować Trumpa nie chcą miliarderzy bracia Charles i David Kochowie, którzy wcześniej hojnie wspomagali wielu republikańskich kandydatów. Można jednak w grupie darczyńców na kampanię Trumpa znaleźć ciekawe osoby.
3,8 mln USD na komitety wspierające Trumpa (tzw. PAC) wpłacił wraz z rodziną Robert Mercer, właściciel funduszu hedgingowego Renaissance Technologies wykorzystującego głównie algorytmy komputerowe do odkrywania trendów rynkowych. Mercer zaczynał karierę jako programista komputerowy i później wykorzystał zdolności na Wall Street. Jego córka Rebekah ma pakiet udziałów w Breitbart Media, wydawcy popularnego prawicowego portalu Breitbart. Mercerowie, zanim popierali Trumpa, udzielali wsparcia jego republikańskiemu kontrkandydatowi w prawyborach, Tedowi Cruzowi. Gdy Cruz nie udzielił Trumpowi poparcia na konwencji, został ostro skrytykowany przez Roberta Mercera. Wygląda na to, że Mercerowie popierają Trumpa ze względów ideowych. Wspierają również wiele innych prawicowych inicjatyw i opowiadają się za powrotem do standardu złota.
3 mln USD na kampanię Trumpa miał wpłacić, według niektórych doniesień, Bernard Marcus, założyciel sieci sklepów Home Depot. Liczy on na to, że jeśli Trump zostanie prezydentem, zostaną zmniejszone bariery regulacyjne dla biznesu, a do Sądu Najwyższego będą mianowani konserwatywni sędziowie. 2,1 mln USD wspomógł Trumpa deweloper Geoffrey Palmer. Biznesmen ten nigdy wcześniej nie wspierał żadnego kandydata, ale jest skonfliktowany z władzami Los Angeles znajdującymi się w rękach demokratów. 1,5 mln USD wpłacił na kampanię Trumpa Phillip Ruffin, znany właściciel kasyn w Las Vegas. Jest on również partnerem biznesowym i od wielu lat przyjacielem Donalda Trumpa.
Być może, gdy kampania nabierze rozpędu, Trump przyciągnie więcej tradycyjnych sponsorów republikanów. Może o tym świadczyć skład jego zespołu doradców ekonomicznych. Znaleźli się w nim m.in. Harold Hamm, miliarder dysponujący 13,4 mld USD majątku będący jednym z pionierów wydobycia gazu łupkowego, oraz John Paulson, finansista z majątkiem 8,1 mld USD, którego fundusz zrobił fortunę na spekulacji przeciwko rynkowi subprime.