Gdy akcje polskich państwowych firm energetycznych notują coraz większe spadki, CEZ – obecny na parkietach w Warszawie i Pradze, powoli odrabia straty. Kurs czeskiego koncernu energetycznego, kontrolowanego przez tamtejszy rząd, w ciągu pół roku zyskał prawie 6,5 proc. Dzisiaj CEZ jest wart 37,1 mld zł – więcej niż wszystkie cztery polskie państwowe koncerny energetyczne z GPW razem wzięte. Z kolan dźwigają się także niektóre niemieckie spółki. Wystarczy spojrzeć na RWE, którego rynkowa wycena w pół roku wzrosła o ponad 27 proc.
Praga daje wzorzec
– Notowania CEZ czy niemieckiego RWE odreagowują w ostatnich miesiącach spadki po przeprowadzonych w ubiegłym roku odpisach. Odbicie ma związek z poprawiającymi się fundamentami, bo ceny energii w zachodniej Europie wyraźnie odbiły się od dna. Wpływ działań politycznych na codzienny biznes w przypadku tych spółek jest zdecydowanie mniejszy niż u nas – tłumaczy Jarosław Niedzielewski, dyrektor zarządzający w Investors TFI. – Polski rząd, zarówno poprzedni, jak i obecny, w ostatnich dwóch latach coraz mocniej ingeruje w strategię i politykę wydatkową krajowych firm energetycznych – dodaje.
Fenomen czeskiego koncernu Robert Maj z Haitong Banku tłumaczy przestrzeganiem przez jej zarząd zasad ładu korporacyjnego. – To właśnie dlatego akcjonariusze posiadający akcje czeskiego czempiona nie są zaskakiwani wydarzeniami politycznymi z dnia na dzień. Spółka podejmuje decyzje w oparciu o rachunek ekonomiczny, o czym świadczyło np. zamrożenie rozbudowy Temelina, a także stabilnie płaci dywidendę – wylicza analityk Haitong Banku. Z kolei w Niemczech pewną racjonalność prowadzenia biznesu spółki próbują uzyskać przez jego podział na aktywa czyste, czyli odnawialne, i brudne, czyli węglowe.
– Czechy są małym krajem, a CEZ jako narodowy czempion ma rzeczywisty wpływ na gospodarkę. Dlatego rząd w Pradze dostosowuje swoje gospodarcze plany do wysokości dywidendy płaconej przez spółkę, a nie wyciąga, ile się da, by te plany zrealizować – dodaje Andrzej S. Nartowski, ekspert od spraw ładu korporacyjnego.
Podatkiem w spółkę
Od polskiej energetyki inwestorzy odwracają się sukcesywnie od początku 2015 r. Wtedy po raz pierwszy słychać było o planach ratowania nierentownych kopalń przez spółki energetyczne. Teraz dodatkowo kursy dołuje zapowiedź ministra energii dotycząca przesunięć w kapitałach, co może skutkować koniecznością odprowadzenia przez spółki w podatkach nawet przeszło 10 mld zł. – Skarb Państwa de facto może wyciągnąć w podatkach nawet jedną trzecią obecnej kapitalizacji czterech największych energetycznych spółek z GPW. To ciągłe ryzyko będzie wisiało nad notowaniami aż do odwołania – stwierdza Maj. – Nie zdołają go przykryć nawet pozytywne informacje z rynku o wzroście cen energii. Bo one nie przebijają się już do świadomości inwestorów zmęczonych brakiem realnego wpływu na spółkę – dodaje analityk.