Parlamentarny zespół ds. regulacji rynku farmaceutycznego przedstawił poselski projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego. Zakłada on, że zezwolenie na prowadzenie apteki będzie przyznawane tylko farmaceutom, a każdy będzie mógł mieć maksymalnie cztery apteki. Choć od projektu do wprowadzenia zmian w życie droga daleka, to cała branża już żyje nadchodzącą rewolucją. Na warszawskim parkiecie notowanych jest trzech największych krajowych dystrybutorów leków: Neuca, Pelion, Farmacol. Czy i jak proponowane zmiany mogą wpłynąć na ich działalność?
Rozwiązanie powszechne w Europie
Potencjalne zmiany bezpośrednio nie dotkną lidera na krajowym rynku dystrybucji leków – Neuki. Toruńska grupa nie posiada bowiem własnych aptek. Prezes Neuki Piotr Sucharski przekonuje, że zmiany proponowane przez regulatora nie powinny dziwić. – Projekt „apteki dla aptekarza" to element wizji stawiającej farmaceutę w centrum i nakładającego na niego dużą odpowiedzialność związaną ze strategicznym sektorem ochrony zdrowia. To również działanie dążące do przywrócenia równowagi rynkowej między aptekami niezależnymi i aptekami sieciowymi – wskazuje Sucharski. Dodaje, że obowiązujące dotychczas regulacje nie prowadziły do utrzymania rynku w kształcie pożądanym przez państwo. – Nic dziwnego, że regulator działa, tym bardziej że naruszanie przez sieci zapisów antykoncentracyjnych i stałe dążenie do deregulacji rynku zmuszają go do reakcji – przekonuje. Podkreśla jednak, że w projekcie nie do końca są sprecyzowane szczegóły określające sposób wprowadzenia go w życie, a także wyjątki i procedury dotyczące postępowania z już istniejącymi podmiotami, które nie pasują do wizji przyszłego rynku. – Dlatego na tym etapie trudno mówić o wpływie nowych regulacji na marże oraz udziały Neuki w rynku – zaznacza szef grupy.
Wydaje się, że na większe ryzyko narażone są Pelion i Farmacol. Zarządy tych spółek nie chciały skomentować zmian proponowanych przez rząd. Pelion posiada największą w kraju sieć aptek – Dbam o Zdrowie. Ma ich około 600, co daje mu udział w rynku na poziomie około 4 proc. Farmacol pod marką Cefarm zarządza około 200 aptekami. Nowe przepisy będą dotyczyły jedynie nowych aptek, więc o wywłaszczeniu raczej nie powinno być mowy. Po zmianach na pewno sieci te nie będą mogły otwierać nowych punktów.
Proponowane rozwiązania nie są niczym nowym w Europie. Zasada „apteka dla aptekarza" obowiązuje obecnie w 12 z 28 państw Unii Europejskiej. – Przykładowo we Włoszech jedna osoba może posiadać jedną aptekę, w Niemczech maksymalnie jedną plus trzy apteki zależne, a we Francji pięć. Duże sieci apteczne, które mają znaczące udziały w rynku, funkcjonują np. w Skandynawii – wylicza Dariusz Dziubiński, analityk Trigon DM.
Kto zyska, kto straci
W środowisku farmaceutów nie brakuje głosów krytyki. Faktem jest, że sieci aptek oferują niższe ceny leków niż apteki indywidualne. – Obowiązujący obecnie brak ograniczeń własności aptek (system otwarty) przynosi pacjentom wymierne korzyści. Zwiększa konkurencję na rynku, wymuszając rywalizację aptek o klienta i pacjenta. Aptek jest więcej, są zatem bliżej klientów i bardziej dbają o jakość swoich usług – wskazuje Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET. Dodaje, że proponowane postulaty zahamują rozwój tych polskich sieci aptek, które z sukcesem zdobywają rynki zagraniczne. – Stoi to w sprzeczności z planem Morawieckiego, bo doprowadzi do rozdrobnienia rynku aptecznego, co uniemożliwi wykorzystanie efektu skali. Dojdzie zatem do całkowitego zahamowania ekspansji zagranicznej i spadku innowacyjności polskich aptek – podkreśla Piskorski.