Pogłoski o zgonie bitcoina były przedwczesne

Wirtualna waluta od początku istnienia dała zarobić inwestorom ponad 3 mln proc. Powoli przechodzi ona do finansowego mainstreamu.

Publikacja: 26.06.2017 15:10

Pogłoski o zgonie bitcoina były przedwczesne

Foto: GG Parkiet

Żadna waluta nie wywołuje tak wielkich emocji jak ona. Sto kilkadziesiąt razy wieszczono jej rychłą śmierć, a rzesze ekspertów przekonywały, że nie ma ona potencjału. Rzeczywiście wielokrotnie mierzyła się ona z kryzysami mogącymi zagrozić jej egzystencji. Wychodziła z nich jednak wzmocniona. Cieszy się ogromną popularnością i zadziwiającym zaufaniem, mimo że nie stoi za nią autorytet żadnego banku centralnego ani państwa, a inwestorów nie odstrasza to, że waluta ta nawet nie istnieje w formie fizycznej. Bitcoin – bo o nim mowa – zyskał od początku roku ponad 180 proc. wobec dolara, a przez ostatnich 12 miesięcy 315 proc. 12 czerwca 2017 r. płacono za niego ponad 3 tys. USD. W 2010 r., tuż po stworzeniu tej wirtualnej waluty, można było kupić 1 bitcoina za 6 centów. Czy w trakcie tych siedmiu lat znalazłaby się inwestycja, która dałaby ponad 3 mln proc. stopy zwrotu? Jest to jednak inwestycja dla ludzi o mocnych nerwach. Po sięgnięciu historycznego rekordu 12 czerwca bitcoin przez trzy dni stracił blisko 30 proc. do dolara, by później przez cztery dni odrobić znaczną większość strat. Inwestorzy są nadal mocno podzieleni w ocenie perspektyw rynku bitcoina, ale nie przeszkadza to rozlać się gorączce spekulacyjnej na rynki innych kryptowalut (czyli walut opartych na kodzie komputerowym). Przykładem na to jest kurs ethereum, który skoczył z 8,2 USD na początku 2017 r. do 391 USD w połowie czerwca, czy też litecoina, który zdrożał w tym czasie z 4,5 USD do 50,1 USD. Na rynku istnieje blisko 900 różnego rodzaju kryptowalut, z czego znaczna większość ma znikomą popularność i wartość sięgającą ułamków centów. (Tylko osiem wirtualnych walut ma kapitalizację większą niż 1 mld USD.) Jest jednak zawsze szansa, że część z nich da dobrze zarobić spekulantom.

Pytania o bańkę

Na tak ostre zwyżki na rynku kryptowalut złożyło się wiele przyczyn. Niektóre z nich są czysto technologiczne. Na przykład mocno zmniejszyła się groźba podziału bitcoina na dwie istniejące równolegle waluty, oparte na nieco innych kodach komputerowych. (Wcześniej część społeczności bitcoinowej chciała zmian w kodzie, które skutkowałyby przyspieszeniem transakcji, ale mogłyby negatywnie wpłynąć na inne cechy tej waluty. Takie próby budziły sprzeciw. Ale wypracowano już rozwiązanie, które może pogodzić obie zwaśnione strony). Ethereum z kolei przyciąga inwestorów tym, że jest oparta na kodzie umożliwiającym dosyć szybkie transakcje, który wzbudził zainteresowanie kilku koncernów z branży IT. Inwestorzy spodziewają się też, że kryptowaluty będą w coraz większym stopniu stawały się częścią finansowego mainstreamu. I są ku temu podstawy: Japonia uznała przecież w tym roku bitcoina za dopuszczalny środek płatniczy, a banki centralne z całego świata prowadzą badania nad wirtualnymi walutami. O możliwości stworzenia własnej kryptowaluty mówili niedawno przedstawiciele Banku Rosji, a rosyjski prezydent Władimir Putin spotkał się z Vitalikiem Buterinem, 23-letnim twórcą ethereum.

Foto: GG Parkiet

Popyt na wirtualne waluty jest obecnie w dużej mierze napędzany przez inwestorów azjatyckich. – Trwający rajd bitcoina został rozpoczęty przez serię azjatyckich reperkusji. Ścisła kontrola przepływu kapitału przez władze w Pekinie, silna deprecjacja juana oraz potencjalny scenariusz załamania gospodarczego sprawiają, że coraz więcej obywateli Państwa Środka myśli o zmianie portfela na ten elektroniczny. Dodatkowo skutecznym czynnikiem popytowym okazały się reformy walutowe premiera Indii Narendry Modiego. Postawienie pod znakiem zapytania stabilności rupii przyczyniło się do przesunięcia środka ciężkości nie tylko w stronę dolara i metali szlachetnych, ale również kryptowalut – mówi „Parkietowi" Kornel Kot, analityk Domu Maklerskiego TMS Brokers.

Czy możemy mówić o bańce? Wielu analityków od dawna wskazuje na jej narastanie, co jednak nie przeszkadza bitcoinowi zyskiwać na wartości. Bitcoin to przecież waluta, której przyrost podaży będzie z czasem coraz wolniejszy (decyduje o tym algorytm, na podstawie którego jest ona „wydobywana"). Może być więc tak, że podaż bitcoina jeszcze długo nie będzie nadążała za jego popularnością. Trzeba mieć jednak na uwadze, że kurs bitcoina może być bardzo podatny na różnego rodzaju wstrząsy. Na przykład w 2014 r. załamał się on po upadku popularnej internetowej giełdy bitcoinowej Mt.Gox. – Sytuacja na rynku e-pieniądza coraz częściej przypomina sukcesywnie powiększającą się bańkę spekulacyjną. Wielkość obrotu kryptowalutami nie sugeruje, aby w najbliższym czasie nastąpiło potężne załamanie w wycenie zarówno bitcoina, jak i jego bezpiecznych odpowiedników. Czynnikiem, który będzie skutecznie odstraszał amatorów inwestycji alternatywnych, będą doniesienia związane z potencjalnym zawieszeniem transakcji przez giełdy. Z punktu widzenia bieżących uczestników rynku trudno jest wskazać potencjalnego następcę Mt.Gox. W ciągu najbliższych dni bitcoin powinien ponowić atak na swoje historyczne maksima – uważa Kot.

Praktyczne zastosowania

W dyskusji nad wartością bitcoina często pojawia się argument, że ta wirtualna waluta wciąż ma bardzo ograniczone zastosowanie. Raczej nie zapłacimy nią za zakupy w osiedlowym sklepie spożywczym czy za paliwo na stacji benzynowej. Wzrostowi popytu na bitcoina na rynkach finansowych towarzyszy jednak również zwiększenie możliwości wykorzystywania go w codziennych płatnościach. Firma BitPay obsługująca płatności bitcoinowe zajmuje się transakcjami tego typu wartymi około 2 mln USD dziennie. Amerykański serwis Overstock.com (pomagający w zakupach przecenionych towarów) obsługuje obecnie 100 tys. transakcji bitcoinowych tygodniowo, gdy w 2014 r. obsługiwał ich 30 tys. tygodniowo. Możliwość płatności bitcoinami oferują również serwisy, sklepy internetowe, a nawet kawiarnie działające w Polsce. (Miejsc, gdzie można płacić bitcoinami, możemy szukać choćby na stale aktualizowanej mapie w serwisie CoinMap.org.)

Na początku czerwca opcję płatności bitcoinami zaoferował klientom serwis Pyszne.pl. – Pyszne.pl od samego początku jest firmą wizjonerską. Do nowoczesnego pomysłu zamawiania jedzenia w internecie udało nam się przekonać ponad 5 tys. restauracji w całym kraju oraz prawie milion aktywnych użytkowników i tym samym stać się liderem polskiego rynku. Śledzimy innowacje, które mają szansę zmienić rynek. Nie znaczy to, że planujemy tworzyć w serwisie możliwość płatności każdą nową kryptowalutą, natomiast aktywnie szukamy potencjału w nowych rozwiązaniach, unowocześniając naszą ofertę – tłumaczy w rozmowie z „Parkietem" Arkadiusz Krupicz, dyrektor zarządzający Pyszne.pl. Międzynarodowa grupa Takeaway.com, właściciel serwisu Pyszne.pl, wcześniej wprowadziła możliwość płatności bitcoinami w Holandii, Belgii, Austrii, Szwajcarii i we Francji, gdzie została ona dobrze przyjęta przez klientów. W Polsce na potrzebę uruchomienia takiego rozwiązania zwracali uwagę przede wszystkim ludzie młodzi, a szczególnie mocno gamerzy (miłośnicy gier komputerowych). – Jedno kliknięcie pozwala użytkownikowi Pyszne.pl na płatność bitcoinami, które natychmiast zamieniane są na tradycyjną walutę. Jesteśmy świadomi ryzyka związanego z przyjmowaniem płatności w bitcoinach, dlatego wybraliśmy pośrednika przy tego typu płatnościach, biorąc pod uwagę wiele możliwych scenariuszy – dodaje Krupicz.

Są też jednak serwisy, które wycofywały się z przyjmowania płatności w bitcoinach. Zrobił to m.in. producent komputerów Dell, tłumacząc to zbyt małym zainteresowaniem taką opcją. Analitycy Morgan Stanley wskazują, że bitcoin jest wciąż dla klienta masowego stosunkowo mało atrakcyjną formą płatności. „Nie widzimy wielu powodów, by konsumenci preferowali bitcoina względem kart kredytowych czy debetowych. Płacenie online za pomocą bitcoinów to wciąż nieco bardziej niewygodny sposób regulowania płatności" – piszą eksperci Morgan Stanley. Przypominają, że czas rozliczenia transakcji bitcoinowej może sięgać od 10 minut do ponad godziny. Technologia jest więc wciąż za mało dopracowana, by kryptowaluty mogły wyprzeć bardziej konwencjonalne płatności elektroniczne. Postęp technologiczny może jednak sprawić, że używanie wirtualnych walut stanie się w przyszłości wygodniejsze. Miejmy na uwadze to, że nad udoskonaleniem tej technologii pracują banki centralne z całego świata.

Wielu ekspertów wciąż argumentuje, że bitcoin nie reprezentuje sobą żadnej wartości. Mimo to stał się ponad dwa razy droższy niż uncja złota. Przylgnęło zresztą do niego określenie „wirtualne złoto", a w codziennych transakcjach można zresztą się nim posługiwać o wiele częściej niż złotem. Czas pokaże, czy ta waluta ma przyszłość, ale argumenty o braku jej wartości tracą na sile. Czym bowiem są waluty, którymi się posługujemy codziennie? Kawałkami papieru, metalowymi krążkami i zbiorami informacji elektronicznej, które są powszechnie uznawane przez ludzi za nośniki wartości. Walutą może być wszystko. fot. bloomberg

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy