Warto zauważyć, że cykl ten w pewnym stopniu realizował się nawet na bardzo mocnym po 2009 roku rynku amerykańskim. Także tam mieliśmy turbulencje w latach 2011 i 2015 (choć tamtejsze indeksy szybciej otrząsały się po przejściach).
Zastanawiający zachwyt nad danymi makro
W jednym z popularnych serwisów finansowych pojawił się ostatnio artykuł o bardzo wymownym tytule „Gospodarka strefy euro zmierza ku złotej epoce" (tłum. własne). Tekst dobrze oddawał obecne nastroje wśród ekonomistów, którzy są zachwyceni trwającym ożywieniem w Europie. Jest jednak jeden problem, o którym obszernie pisaliśmy. Najważniejszy europejski barometr koniunktury – Economic Sentiment Index (ESI) – znalazł się na poziomach, które były w przeszłości charakterystyczne dla ... „szczytowania" na warszawskim parkiecie, co swoją drogą świetnie pokrywało się z omówioną wcześniej koncepcją cyklu. Warto zauważyć, że dane makro oraz reakcje ekonomistów na te dane z reguły są mocno opóźnione względem wydarzeń rynkowych. Zarówno w 2011, jak i w 2007 roku przecenie rynkowej towarzyszyło powszechne „zdziwienie" ekonomistów, którzy zapewniali, że spadki giełdowe nie mają nic wspólnego z koniunkturą, która przecież jest wyśmienita (była do czasu)... Na tej samej „kontrariańskiej" zasadzie dobrym momentem do kupna akcji okazał się powszechny pesymizm po referendum w sprawie brexitu, gdy ekonomiści rozpisywali się na temat zagrożeń dla europejskiej gospodarki.
Jedna z najdłuższych fal bez solidnej korekty
Akcje na rynkach wschodzących – do których Polska jest w praktyce ciągle zaliczana nawet mimo ostatniej szeroko komentowanej decyzji FTSE Russell – od ponad 11 miesięcy drożały bez solidnej korekty po drodze. A na emerging markets przez solidną korektę należy naszym zdaniem rozumieć w świetle historycznych statystyk spadek nie o 3 czy 5 proc., lecz o co najmniej 10 proc. Jak wskazywaliśmy, jest to (była?) trzecia najdłuższa nieprzerwana fala zwyżkowa we współczesnej historii rynków wschodzących. Ważne jest to, że po zakończeniu poprzednich takich fal dochodziło nie tylko do 10-proc. przeceny, ale i ponad 20-proc. Ale tym razem naszym zdaniem spadki nie powinny być aż tak głębokie, bo obecna fala zwyżkowa zdecydowanie nie dorównuje tym dwóm poprzednim, jeśli chodzi o zasięg.
Rezerwa Federalna wkroczyła na niezbadane terytoria
Rozpoczęcie „normalizacji bilansu" przez amerykański bank centralny (czyli rozpoczęcie odchudzania portfela obligacji skupionych w trakcie QE – luzowania ilościowego) na pierwszy rzut oka przeszło zupełnie bez echa na rynkach finansowych. Co więcej, pojawiły się nawet głosy, że jest to „byczy" sygnał, bo Fed normalizuje dlatego, że gospodarka jest w dobrej kondycji. Nie ma jednak wątpliwości, że prowadzona wcześniej przez Fed ultraluźna polityka QE sprzyjała wzrostowi wycen akcji za oceanem. Pytanie, czy operacja odwrotna do QE nie będzie jednak miała negatywnego wpływu, nawet jeśli początkowo wydaje się, że sprawa przeszła bez echa.
Rynek obligacji sygnalizuje stopniowy wzrost awersji do ryzyka
W ostatnich dwóch tygodniach do listy zagrożeń doszła kolejna sprawa. Zauważyliśmy, że globalnej fali zwyżkowej na giełdach trwającej od I połowy 2016 roku towarzyszył szybki spadek rentowności obligacji o podwyższonym ryzyku – zarówno papierów korporacyjnych emitowanych przez spółki o niskim ratingu (tzw. śmieciowych), jak i obligacji emitowanych przez rządy i firmy z rynków wschodzących. Przykładowo rentowność amerykańskich „śmieciówek" zeszła z ok. 10 proc. do ok. 5,5 proc. Nie po raz pierwszy rynek tych obligacji jest swoistym barometrem apetytu na ryzyko także w odniesieniu do rynku akcji. Sęk w tym, że ostatnio widzimy wyraźny ruch w drugą stronę, który zaczyna też promieniować na amerykański rynek akcji, który również od miesięcy nie przeżył choćby kilkuprocentowej korekty. W ostatnim tygodniu rentowność obligacji śmieciowych w pewnym momencie znalazła się najwyżej od ośmiu miesięcy.
Jak to wszystko podsumować? Wygląda na to, że negatywne sygnały techniczne, jakie pojawiły się w ostatnim czasie na wykresie WIG, który zaczyna podążać w ślad za słabymi od dłuższego czasu małymi spółkami, nie są pozbawione głębszego kontekstu.