Zbliża się 10. rocznica bankructwa Lehman Brothers, które wyznaczyło apogeum globalnego kryzysu finansowego. Jaka jest najważniejsza lekcja, która płynie z tamtych wydarzeń?
Kryzys finansowy pokazał, że banki nie miały wystarczających buforów kapitałowych ani odpowiedniej płynności. Ale pracę domową z tej lekcji odrobiliśmy tylko częściowo. W sferze regulacji sektora finansowego wykonane zostały najbardziej oczywiste kroki. Wymogi kapitałowe są dziś wyższe, pojawiły się też wymogi dotyczące płynności, których przed dekadą nie było. Ale wszystkich problemów nie rozwiązaliśmy.
Nie ma pan przekonania, że dzięki wzmocnieniu nadzoru finansowego i przebudowie systemu regulacji kryzys finansowy o takiej sile, jak ten z 2008 r., już się nie powtórzy?
Trzeba pamiętać, że tamten kryzys nie rozpoczął się w sektorze bankowym. Miał jednak tak poważne konsekwencje, bo banki były niedokapitalizowane i w efekcie musiały ograniczyć akcję kredytową. Fakt, że teraz banki mają więcej kapitału, ogranicza ryzyko wybuchu kryzysu i jego potencjalną skalę. Ale nie łudzę się, że kryzysy w ogóle nie będą wybuchały. Można argumentować, że taka jest natura świata finansów. Sektor finansowy zasadniczo szuka sposobów na zamianę długoterminowych, niepłynnych aktywów w coś bezpiecznego i płynnego, co będzie przyciągało inwestorów. Czyli finansuje niepłynne, długoterminowe aktywa krótkoterminowym długiem. Jak twierdzi Douglas Diamond (profesor finansów z Uniwersytetu Chicagowskiego – red.), to właśnie nadmiar krótkoterminowych zobowiązań zawsze i wszędzie jest źródłem kryzysów. Rozumiemy to, ale te zobowiązania stale zmieniają formę. Kiedyś to były po prostu depozyty, dochodziło do runów na banki. Ale sektor finansowy ewoluuje, także pod wpływem regulacji. Pewne jego funkcje są odtwarzane w innej formie, poza polem widzenia nadzorców. Ostatnio na przykład mocno rozwinął się segment otwartych funduszy inwestujących w obligacje korporacyjne. Formalnie jednostki uczestnictwa w funduszach nie są papierami dłużnymi, są bardziej jak akcje. Ale klienci mogą wycofać swoje środki na żądanie, jak z depozytów. I w tym sensie to jest działalność parabankowa, którą po kryzysie nie zajęliśmy się tak kompleksowo, jak bankami.
Czyli nie da się stworzyć otoczenia regulacyjnego, które eliminowałoby wszelkie kryzysy?