Odwrócona krzywa rentowności i areszt pogrążyły giełdy

Gdy wydawało się, że główne czynniki ryzyka ustępują, na rynkach finansowych znów przeważyły obawy, a indeksy giełdowe poszły mocno w dół. Rajd zamienił się w paniczną wyprzedaż.

Publikacja: 08.12.2018 11:00

Entuzjazm związany z deklaracjami Donalda Trumpa, prezydenta USA, i Xi Jinpinga, przywódcy Chin, w k

Entuzjazm związany z deklaracjami Donalda Trumpa, prezydenta USA, i Xi Jinpinga, przywódcy Chin, w kwestii rozmów handlowych szybko się ulotnił.

Foto: AFP

GG Parkiet

Szef Fedu pewnie chciał dobrze, sugerując możliwość nieco łagodniejszego podejścia do ścieżki zaostrzania polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych, ale efekt okazał się fatalny.

Panika zamiast rajdu

GG Parkiet

Po pierwsze, gołębie sygnały wzbudziły obawy dotyczące perspektyw koniunktury w amerykańskiej gospodarce, a po drugie, doprowadziły do odwrócenia krzywej rentowności, na razie w segmencie obligacji o krótszych terminach zapadalności. Jakby tego było mało, nietrwały entuzjazm związany z deklaracjami Donalda Trumpa i Xi Jinpinga w kwestii rozmów handlowych całkowicie się ulotnił wraz z informacją o aresztowaniu na wniosek USA wiceszefowej chińskiej spółki Huawei.

GG Parkiet

Rekcja giełd na te wydarzenia była piorunująca. Lecąca od poniedziałku mocno w dół rentowność amerykańskich obligacji, szczególnie tych o dłuższych terminach wykupu, doprowadziła do odwrócenia krzywej rentowności między papierami trzy- i pięcioletnimi (rentowność papierów trzyletnich była minimalnie wyższa niż pięcioletnich). Sięgająca chwilami jeszcze w poniedziałek prawie 3,05 proc. rentowność najpilniej obserwowanych obligacji dziesięcioletnich w czwartek zniżkowała do 2,85 proc., zaliczając najsilniejszy tygodniowy spadek od września ubiegłego roku, i zeszła do poziomu najniższego od końca sierpnia obecnego roku. Strach przed spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych i poszukiwanie bezpiecznych przystani to mieszanka uzasadniająca zdecydowany transfer kapitału z rynku akcji do papierów dłużnych.

We wtorek indeksy na Wall Street traciły po ponad 3 proc., a po środowej przerwie kontynuowały ruch w dół, choć w trakcie czwartkowej sesji już tak źle nie było i pod koniec dnia początkowe straty zostały w dużym stopniu zredukowane, a Nadaq nawet zdołał wyjść na niewielki plus. W efekcie S&P 500 i Dow Jones w trakcie pierwszych czterech sesji straciły nieco ponad 2 proc., a Nasdaq Composite zniżkował o niecałe 2 proc.

Zdecydowane, sięgające 3,5 proc., tąpnięcie zanotowały w miniony czwartek główne indeksy europejskie. W efekcie DAX zaliczył najmocniejszy tygodniowy spadek od marca i wylądował na poziomie najniższym od 6 grudnia 2016 r., czyli od równych dwóch lat, schodząc z impetem poniżej 11 tys. punktów. Frankfurcki indeks traci od początku roku ponad 16 proc., a od styczniowego szczytu ponad 19 proc. Ten obraz rynku odzwierciedla chyba wszystkie lokalne i globalne obawy dotyczące zarówno gospodarki, jak i polityki, z jakimi mierzyć się muszą europejscy inwestorzy.

Polityczne problemy nieoczekiwanie, ale mocno wybuchły we Francji, przyczyniając się także do pogłębienia spadków na giełdach naszego kontynentu. Paryski CAC40 i tak jest wyraźnie „lepszy" niż DAX, zniżkując od początku roku o 10 proc., a od majowego szczytu o 15 proc. Między tymi dwoma wskaźnikami plasuje się londyński FTSE250, reprezentujący kraj znajdujący się w głębokim kryzysie politycznym i gospodarkę najbardziej zagrożoną konsekwencjami opuszczenia Unii Europejskiej. Włoski FTSE MIB także w ostatnich dniach mocno ucierpiał, ale wciąż trzyma się nieco powyżej niedawno ustanowionych dołków z października i listopada.

Spośród indeksów giełd rozwiniętych wciąż najlepiej trzyma się Nikkei. W fazę spadkowej korekty wszedł dopiero w pierwszych dniach października i od tego czasu stracił 11 proc. Licząc od początku roku, zniżkuje jednak o zaledwie 5 proc.

Na tle mocno zniżkujących głównych parkietów wyraźnie lepiej prezentowały się rynki wschodzące. ETF na MSCI Emerging Markets do czwartku tracił 1 proc., powracając w okolice 40 punktów, czyli środka przedziału wahań, jakich indeks doświadcza od końca października.

GPW musiała skapitulować

Byki, doskonale radzące sobie do połowy minionego tygodnia, zostały w końcu w czwartek zmuszone do odwrotu wskutek fatalnych nastrojów na światowych giełdach. I tak jednak możemy mówić o dużej odporności na negatywne tendencje, dającej pewne nadzieje na najbliższą, a może i dalszą przyszłość. Biorąc pod uwagę znaczący udział inwestorów zagranicznych w obrotach na naszym parkiecie, trudno było się spodziewać kontynuacji zwyżki, gdy światowe indeksy szły ostro w dół.

WIG20 jeszcze w środę skutecznie przebił się powyżej 2350 punktów, powiększając skalę zwyżki trwającej od dołka z końca października do 13 proc. Czwartkowe cofnięcie o 2,6 proc. i powrót poniżej 2300 punktów są więc odczuwalne, ale nie pogarszają w znaczącym stopniu bieżącego obrazu naszego rynku ani nie negują korzystnych perspektyw na przyszłość. Indeks naszych największych spółek wyróżnia się siłą względną zarówno w odniesieniu do emerging markets, jak i w porównaniu z giełdami rozwiniętymi. To bardzo dobry prognostyk, ale korzystny scenariusz ma szansę się sprawdzić tylko wtedy, gdy przynajmniej część rynków wschodzących będzie na celowniku globalnych funduszy, a więc gdy nastroje na rynkach finansowych nieco się poprawią. Warto zwrócić uwagę, że analitycy Morgan Stanley zaliczyli Polskę do grupy najbardziej obiecujących rynków wschodzących na 2019 r.

Na razie, mimo czwartkowej przeceny, tygodniowy bilans WIG20 wypada minimalnie nad kreską. Czwartkowy komplet czerwieni w notowaniach blue chips nie wygląda co prawda najlepiej, ale nie przekreśla szans na poprawę sytuacji. Pogorszenie nastrojów nie ominęło także segmentu średnich firm, ale mimo czwartkowego zejścia mWIG40 pod zdobyty niedawno poziom 4000 punktów obraz nie wygląda tu tak źle. W skali czterech sesji indeks zyskał 1,3 proc. i był to trzeci z rzędu wzrostowy tydzień.

Wagę tego osiągnięcia pomniejszają nieco zdecydowanie malejące obroty, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ich wcześniejszy skok był w sporej części efektem wzmożonego handlu akcjami Getin Noble, które najpierw uległy silnej przecenie, a następnie doświadczały mocnego odbicia. Ostatnie dni były szczególnie pomyślne dla posiadaczy akcji Forte, Budimeksu, AmRestu, PKP Cargo i Orbisu. Wcześniejsze mocne odreagowanie zdaje się tracić potencjał w przypadku walorów Grupy Azoty, Ciechu, Playa czy Asseco. Powodów do zadowolenia nie mieli akcjonariusze LC Corp i GPW oraz Kruka.

Niepowodzeniem zakończyła się próba wyjścia powyżej 11 tys. punktów indeksu najmniejszych spółek. sWIG80 od 22 listopada małymi kroczkami starał się odrabiać wcześniejsze straty, ale do środy udało mu się zyskać zaledwie 3 proc., a w czwartek poszedł w dół o prawie 1 proc. Szans na bardziej zdecydowaną poprawę sytuacji w tym segmencie naszego rynku nadal nie widać.

Ropa wciąż na pierwszym planie

Początek minionego tygodnia przyniósł wreszcie próbę wzrostowego odreagowania na rynku ropy naftowej. Na fali nadziei na decyzję OPEC w sprawie ewentualnej redukcji wydobycia notowania WTI we wtorek i środę próbowały się zbliżyć do 55 dolarów za baryłkę, ale za każdym razem podaż spychała je w dół.

Przecieki z rozpoczętego w czwartek spotkania kartelu także nie doprowadziły do przełomu, a nawet zwiększyły nerwowość, sprowadzając cenę ropy naftowej momentami do 50 dolarów za baryłkę. Podobno jest wstępna zgoda na ograniczenie produkcji, ale konkretów nie ustalono w oczekiwaniu na konsultacje z przedstawicielem Rosji. Szczegółowe ustalenia, czyli limity, miały zostać podjęte w piątek.

To jednak nie wystarczyło bykom i pod koniec czwartkowego handlu WTI notowano w okolicach 51,5 dolara za baryłkę, czyli o ponad 2,5 proc. mniej niż dzień wcześniej. W przypadku ropy Brent cena trzymała się blisko 60 dolarów za baryłkę, zniżkując o ponad 2 proc. Można podejrzewać, że dopiero cięcie wydobycia zdecydowanie powyżej miliona baryłek dziennie mogłoby zainicjować poważniejszą zwyżkę notowań surowca.

Rynek miedzi nadal nie może się zdecydować na wybór kierunku ruchu. Kontrakty na ten metal od września tkwią w bardzo wąskiej tendencji bocznej, między 270 a 280 centów za funt. Pod koniec tygodnia zbliżały się do jej dolnego ograniczenia. Sygnały dotyczące stanu i perspektyw globalnej gospodarki oraz prawdopodobne zaostrzenie relacji między USA a Chinami nie dają większych szans na zwyżkę notowań.

Ze wzrostu napięcia i pogorszenia się sytuacji na rynkach finansowych korzysta złoto. Notowania kruszcu w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia poszły w górę o prawie 1,5 proc., już we wtorek wychodząc powyżej 1240 dolarów za uncję, czyli do poziomu najwyższego od połowy lipca. Na tle dużej zmienności na rynkach nie jest to zbyt wielkie osiągnięcie, tym bardziej że czwartkowe dotknięcie poziomu 1250 dolarów spotkało się z lekką kontrą podaży, co nie świadczy zbyt dobrze o determinacji stawiających na zwyżkę notowań złota.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie