Do przedłużającej się niepewności dotyczącej porozumienia między Chinami a USA oraz związanej z wychodzeniem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej dochodzą kolejne czynniki, jak zróżnicowanie poglądów w gronie Fedu czy oczekiwanie na wyniki amerykańskich spółek.
Cierpliwość ma granice
Unia Europejska po raz kolejny wykazała anielską cierpliwość, przedłużając do końca października termin opuszczenia Wspólnoty przez Wielką Brytanię, trochę nie mając wyjścia, a może licząc po cichu, że ostatecznie do brexitu nie dojdzie. O ile w przypadku polityków czekanie niewiele kosztuje, o tyle dla przedsiębiorców, a więc i gospodarki, koszty mogą być całkiem spore. Przedłużanie okresu niepewności nie sprzyja podejmowaniu decyzji biznesowych. Tym bardziej że na to nakłada się wiele innych niewiadomych, jak choćby kwestia perspektyw globalnej gospodarki czy losów porozumienia między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Choć wiadomo, że gospodarka światowa spowalnia, to jednak zagadką jest skala i czas trwania tego procesu, a to także przecież bardzo istotne przesłanki decyzyjne. Do wyjaśnienia sytuacji nie przyczyniła się też publikacja protokołu z poprzedniego posiedzenia Fedu. Wynika z niego, że część przedstawicieli komitetu otwartego rynku nie wyklucza obniżki stóp procentowych, a część mogłaby być skłonna do ich podwyższenia. Na tę pierwszą opcję wciąż naciska prezydencka administracja. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach także inwestorzy mają kłopot z podejmowaniem bardziej stanowczych decyzji rynkowych. Na Wall Street dochodzi jeszcze oczekiwanie na rozpoczynający się sezon publikacji wyników finansowych. S&P 500 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia zniżkował o 0,2 proc., nie mając odwagi ponowić ataku na 2900 punktów. Dow Jones stracił 1,1 proc., sygnalizując gotowość wejścia w fazę korekty. Na naszym kontynencie niewielki, sięgający 0,6 proc., spadek zanotował wskaźnik we Frankfurcie, oddalając się od niedawno pokonanego poziomu 12 tys. punktów. O 0,8 proc. w dół poszedł indeks rynków wschodzących. ETF na MSCI Emerging Markets zdołał się jednak utrzymać powyżej 44 punktów. Korekta zawitała na parkiet chiński. Shanghai Composite zniżkował do czwartku o 1,7 proc., powracając poniżej 3200 punktów. W ostatnich tygodniach tej skali korekty widzieliśmy już dwukrotnie i za każdym razem nie oznaczały one zakończenia trwającego od początku roku rajdu indeksu, zyskującego już w tym czasie prawie 30 proc.
Zadyszka średnich spółek
Mimo nieco nerwowej atmosfery na warszawskim parkiecie mieliśmy do czynienia z kontynuacją pozytywnej dla posiadaczy akcji tendencji. Nie uczestniczył w niej jedynie wskaźnik średnich spółek, który zaliczył niewielki spadek. WIG20 zaczął miniony tydzień od obrony przed groźnie wyglądającym spadkiem w okolice 2350 punktów. Szła ona całkiem dobrze aż do czwartku, gdy ponownie zaatakowały niedźwiedzie, nie dopuszczając do kolejnego testowania poziomu 2400 punktów. W skali pierwszych czterech sesji wskaźnik blue chips zyskał jednak 1 proc., a na jego wykresie zaczyna się rysować średnioterminowy trend boczny. Od początku roku WIG20 porusza się między 2300 a 2400 punktów, a skoro nie udaje się wyjść poza górne ograniczenie tego przedziału, można się spodziewać ruchu w kierunku dolnej bariery, choć wiele będzie zależało od nastrojów w otoczeniu. Rodzime czynniki zdają się mieć mniejsze znaczenie. Rynku nie rozruszała informacja o rozważanym wariancie przekazania wszystkich aktywów OFE na konta ich uczestników, a innych pozytywnych wieści raczej nie ma.