Cordia, rodem z Węgier, jest obecna w Polsce od 2014 r., na przełomie ubiegłego i tego roku przejęliście giełdowy Polnord, kontrolujecie teraz prawie 93 proc. akcji. Czy wiadomo już, jak będzie wyglądać działalność grupy w Polsce? Czy Polnord posłuży Cordii do wejścia na giełdę, a może zniknie z parkietu?
Jest wciąż za wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, w jakim kierunku pójdziemy, wszystkie scenariusze są otwarte. Nie ma co ukrywać, pandemia zmieniła świat i zmusza do ostrożnego podchodzenia do podejmowania decyzji. Zobaczymy, jak będzie wyglądał rynek mieszkaniowy, gospodarka, jaki będzie wpływ spowolnienia i pomocowych działań rządów. Będziemy wiedzieć więcej najwcześniej za kilka miesięcy.
Na ten moment Polnord pozostaje spółką giełdową, jesteśmy większościowym akcjonariuszem z pełnym poszanowaniem udziałowców mniejszościowych. Nieruchomości to bardzo kapitałochłonny biznes i stabilne pozyskiwanie kapitału jest kluczowe dla firm deweloperskich nastawionych na dużą skalę – a taki jest nasz cel. Giełda jest więc co do zasady ciekawym kierunkiem. Grupa Cordia jest jednak związana z rynkami kapitałowymi, nie jest tajemnicą, że początkowo planowana była emisja obligacji w Polsce, ostatecznie nasza spółka matka uplasowała emisję na Węgrzech i obligacje są notowane na giełdzie w Budapeszcie. Mamy też udziały w spółce notowanej w Tel Awiwie.
Czyli na razie będziecie działać dwutorowo?
Celem przejęcia Polnordu jest doprowadzenie do tego, by jego biznes był trwale dochodowy. Chcemy poprawić efektywność działania, co można osiągnąć, uporządkowując portfel projektów i bank ziemi. W Cordii zbudowaliśmy mocny zespół deweloperski, budujemy w Warszawie i Krakowie, właśnie ruszyliśmy z inwestycją w Trójmieście, niebawem pojawimy się w Poznaniu. Polnord ma koncentrować się na tych samych rynkach, co Cordia. Chcemy korzystać z efektów synergii – spółki mogą nawzajem czerpać ze swojego know-how, nie ma też sensu dublować niektórych funkcji czy zespołów w spółkach.