Budowlane spółki z giełdy zarzucają energetyczne sieci

Rynek sieci przesyłowych jest atrakcyjny, ale bardzo wymagający i dość hermetyczny. Głównym kandydatem do zbudowania tu silnej pozycji wydaje się Budimex, pozostali będą musieli znaleźć partnerów z referencjami do tworzenia konsorcjów.

Publikacja: 24.09.2025 06:00

Nakłady PSE na budowę energetycznych sieci przesyłowych to atrakcyjny kawałek tortu. Na zdjęciu budo

Nakłady PSE na budowę energetycznych sieci przesyłowych to atrakcyjny kawałek tortu. Na zdjęciu budowa stacji 400 kV Choczewo.

Foto: Mat. prasowe

Bilion złotych to wartość programów inwestycyjnych na rynku szeroko rozumianego budownictwa infrastrukturalnego – ten slajd pojawia się w ostatnich prezentacjach lidera branży Budimeksu, by zobrazować potencjał. Mocarstwowe plany nie mają jeszcze ujścia w przetargach, spółki mocno konkurują o jakiekolwiek pojawiające się zlecenia – w tym wchodząc w nowe dla siebie segmenty. W ostatnim czasie wielu wykonawców deklaruje zainteresowanie rynkiem sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Duże nakłady szykuje tu PSE oraz największe grupy energetyczne.

We wrześniu Budimex podpisał z PSE kontrakt na budowę nowej stacji elektroenergetycznej 110/220 kV w Marszowie w woj. lubuskim za ponad 134 mln zł. Chęć uczestnictwa w inwestycjach PSE wyraziły ostatnio m.in. Mirbud, Unibep, Polimex Mostostal i Torpol.

Jak duży i jak dostępny jest to kawałek tortu?

Czytaj więcej

Mirbud walczy o trzy duże zlecenia kolejowe

Specyficzny rynek inwestycji elektroenergetycznych. Konieczne referencje i nakłady

Jak wskazuje Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, w segmencie elektroenergetyki działa liczne grono wyspecjalizowanych firm, jak Victor Energy, SPIE czy Elbud Warszawa. Jest to bowiem trudny, specjalistyczny rynek, który wymaga doświadczenia i wykwalifikowanej kadry. Nie da się zacząć na nim działać z dnia na dzień. Do realizacji projektów elektroenergetycznych trzeba mieć referencje, czyli poświadczenie, że projekty w elektroenergetyce wcześniej się już realizowało. Gigantycznym problemem dla rynku jest systemowy deficyt wykwalifikowanej kadry z odpowiednimi papierami: firmy płacą za takich specjalistów duże pieniądze, inwestują też w szkolenia dla nowej kadry.

Reklama
Reklama

– Budownictwo elektroenergetyczne to jeden z najbardziej perspektywicznych segmentów rynku budowlanego. Wynika to z ambitnych planów modernizacji i transformacji polskiej energetyki – mówi Kaźmierczak. – Przez lata warunki współpracy wykonawców z państwowymi inwestorami były na tyle niekorzystne, że krajowy potencjał wykonawczy w tym obszarze został poważnie osłabiony. Dlatego obecnie wymaga on pilnego wzmocnienia. Skala planowanych inwestycji wymusiła na stronie publicznej większą otwartość na dialog z wykonawcami oraz konieczność przedefiniowania dotychczasowego podejścia do rynku budowlanego. Taka zmiana zachęca zarówno największe krajowe firmy budowlane, jak i mniejsze, wyspecjalizowane podmioty elektroenergetyczne do ubiegania się o kontrakty w tym sektorze – dodaje.

Zdaniem Kaźmierczaka, choć na rynku powinno znaleźć się miejsce dla wielu graczy, to jednak zbudowanie odpowiedniego potencjału od podstaw stanowi poważne wyzwanie – nawet dla dużych, giełdowych spółek.

– Kluczowymi barierami są: brak wykwalifikowanej kadry, o którą rywalizuje cała branża, oraz brak wymaganych referencji niezbędnych do pozyskiwania zleceń od PSE – wskazuje ekspert. – Firmy mogą próbować przezwyciężyć ten drugi problem na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest tworzenie konsorcjów z bardziej doświadczonymi partnerami, choć w polskich realiach budowlanych bliska współpraca między konkurentami bywa trudna do wypracowania. Alternatywą pozostaje przejęcie innego wykonawcy, co umożliwia stosunkowo szybkie uzyskanie bezpośredniego dostępu do rynku. Warto jednak zauważyć, że transakcje typu M&A nadal należą w polskiej branży budowlanej do rzadkości. W obecnej sytuacji nie można jednak wykluczyć, że największe spółki dysponujące odpowiednimi zasobami kapitałowymi sięgną po nieszablonowe rozwiązania – podsumowuje Kaźmierczak.

Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego w firmie Spectis, wskazuje, że rynek budownictwa energetycznego, podobnie jak do niedawna rynek budownictwa kolejowego, funkcjonuje w dwóch alternatywnych rzeczywistościach: papierowej oraz realnej. – Na papierze, pakiet 300 średnich i dużych projektów inwestycyjnych do realizacji na najbliższe kilkanaście lat wart jest łącznie około 500 mld zł. W sferze realnej, mniej niż 20 proc. tej kwoty to projekty w fazie budowy, a pozostała część to inwestycje wciąż niepewne i przesuwające się w czasie – mówi Bartłomiej Sosna. Dodaje, że w najbliższych dwóch latach istotnym wyzwaniem stojącym przed rządzącymi jest zmiana tych proporcji i wprowadzenie do fazy realizacji przynajmniej części planowanych inwestycji. W dużej mierze pomóc w tym powinny imponujące środki pozyskane przez największych inwestorów energetycznych z KPO.

– Na razie nie dostrzegamy jeszcze znaczącego przyspieszenia na energetycznych placach budowy. Po II kwartale 2025 r. roczna wartość produkcji budowlano-montażowej firm budowlanych zatrudniających powyżej 9 pracowników w budownictwie energetycznym (jako suma budowli przemysłowych i sieci przesyłowych) to 20,3 mld zł, wobec 20 mld zł rok wcześniej i 18,7 mld zł dwa lata wcześniej. Jest to więc jedynie przyrost równy inflacji, a w ujęciu wolumenowym rynek pozostaje w stagnacji – mówi Sosna. – Grupy budowlane funkcjonujące dotychczas poza energetyką mają więc jeszcze szansę wsiąść do tego pociągu. Dla wykonawców bez doświadczenia w budownictwie energetycznym, podmiotów do przejęcia lub współpracy pozostaje cały wachlarz. Według raportu Spectis „Budownictwo energetyczno-przemysłowe w Polsce” w Polsce funkcjonuje około 160 specjalistycznych wykonawców energetycznych wykazujących przychody z tytułu samej energetyki powyżej 50 mln zł – podsumowuje.

Czytaj więcej

Torpol po konferencji: na radarze rynek sieci przesyłowych
Reklama
Reklama

Budimex i inni. Komu uda się wejść na rynek inwestycji elektroenergetycznych?

Krzysztof Pado, analityk DM BDM, ocenia, że rynek inwestycji PSE wykazuje na papierze duże wzrosty w najbliższych latach, co może zachęcać do interesowania się nim przez generalnych wykonawców notowanych na GPW. Jednocześnie jest to rynek dość hermetyczny a PSE są postrzegane jako wymagający partner, który wiele czynników ryzyka przerzuca na wykonawców. Zbudowanie skali w tym segmencie może wymagać sporych inwestycji.

– Na razie głównym kandydatem do zbudowania silnej pozycji wydaje się Budimex, który jest już na etapie realnego zdobywania umów. Inne podmioty z GPW być może zobaczymy tu w konsorcjach z mniejszymi wykonawcami, ale część z nich może chcieć rozwijać się samodzielnie. Do tego mamy kilka podmiotów zagranicznych, które też będą chciały skorzystać na wzroście rynku – mówi Pado. – Historycznie rynek PSE zwykle był też w orbicie zainteresowań spółek budownictwa kolejowego, ze względu na doświadczenia w budowie sieci trakcyjnych. Zwykle mówiło się jednak o nim w sytuacjach niskiej aktywności inwestycyjnej PKP PLK. Obecnie jednak mamy sporo przetargów kolejowych (a dojdzie także CPK), co nie skłania do dywersyfikacji działalności – dodaje.

Analityk wylicza, że nakłady inwestycyjne PSE przez ostatnie lata wahały się w przedziale 1-2 mld zł rocznie, a według opublikowanego w 2024 r. planu rozwoju nakłady mają w latach 2025-2034 wynosić średnio 6 mld zł rocznie, zatem potencjalnie jest to 4-5 mld zł rocznie nowego rynku.

– W skali historycznych inwestycji w sieci energetyczne jest to robiąca wrażenie wartość. Natomiast w skali całego rynku budowlanego jest to dla porównania np. około 20-25 proc. rocznych wydatków GDDKiA. Należy przy tym pamiętać, że wydatki PSE to tylko w części roboty budowlane, a w części dostawy inwestorskie urządzeń, prowadzone w osobnych postępowaniach, więc realnie te liczby mogą być nieco skromniejsze w kontekście firm budowlanych – zauważa Pado. – To, co potencjalnie interesuje największych wykonawców, to duże zlecenia. Według opublikowanego przez PSE planu 34 przetargów budowlanych od III kwartału 2025 r. do II kwartału 2026 r. są jedynie cztery przetargi o szacunkowej wartości ponad 100 mln zł, a 11 ma szacunkową wartość 50-100 mln zł. Na grubych liczbach można więc mówić o dużym potencjale rynku, natomiast jeśli wejdziemy głębiej, widać, że jest to rynek raczej dość rozdrobnionych postępowań. W takiej sytuacji, aby zbudować na nim skalę potrzebne są np. większe inwestycje w kadrę i powtarzalny start w postępowaniach przetargowych, bo trudno oprzeć portfel na 1-2 zleceniach – dodaje.

Analityk podkreśla, że na rynku zleceń od PSE historycznie mocną pozycję mają podmioty niepubliczne, czasami o korzeniach sięgających czasów PRL, które ulegały różnym przekształceniom: część nadal działa samodzielnie, część została wchłonięta przez grupy działające także w innych obszarach budownictwa.

– Takie podmioty znają swoją „wartość”, dlatego nie słyszymy raczej o ich przejmowaniu przez generalnych wykonawców obecnych na GPW, ponieważ z różnych powodów mogą być dla nich za drogie. Być może to się zmieni w najbliższych latach, ale raczej widziałbym tu ścieżkę szukania partnerów do konsorcjów: podmiot z rynku elektroenergetycznego daje referencje, natomiast firma z giełdy dostęp do gwarancji czy finansowania obrotowego. Przy czym część z tych podmiotów wcale nie musi być zainteresowana szukaniem większych partnerów. Samodzielnie swoją pozycję ze spółek notowanych na GPW w ostatnim czasie zbudował realnie tylko Budimex. Inna grupa podmiotów to spółki zagraniczne (z których część budowała pozycję przez przejęcia), na przetargach pojawiają się np. SPIE, Duna, inne podmioty z krajów Europy Środkowej czy podmioty chińskie – podsumowuje Pado.

Budownictwo
Dekpol z rekordowymi wynikami półrocznymi i kursem akcji
Budownictwo
CPD, czyli najpierw Częstochowa, a później cały świat
Budownictwo
Mirbud walczy o trzy duże zlecenia kolejowe
Budownictwo
Jawność cen mieszkań. Jak teraz firmy kuszą klientów?
Budownictwo
Prezes Grupy HRE aresztowany. Zarządca opracowuje plan zaspokojenia wierzycieli
Budownictwo
Echo Investment po konferencji: 800 mln zł do zagospodarowania
Reklama
Reklama