Ostatnia taka zwyżka była w styczniu 2022 r., podobne tempo wzrostów nie było osiągane nawet bezpośrednio po wybuchu wojny w Ukrainie. Na przestrzeni ostatnich miesięcy kilkakrotnie pisaliśmy o zaskakująco słabym zachowaniu tego surowca. Przez cały II kwartał ataki podaży były tłumaczone rozczarowującym chińskim wzrostem, ale wydawały się mieć narastająco spekulacyjny charakter. Na tle słabości innych chińskich danych te bezpośrednio związane z rynkiem ropy, m.in. wzrost liczby krajowych i międzynarodowych lotów, prezentowały się bardzo przyzwoicie. Więcej znaczenia miał prawdopodobnie fakt, że między marcem a czerwcem wznowiona została wyprzedaż ropy z amerykańskich rezerw, które w tym czasie skurczyły się o kolejnych 25 mln baryłek.
Działania USA były zapewne odpowiedzią administracji prezydenta Bidena na podjęte w końcówce I kwartału cięcia produkcji przez OPEC. Wprawdzie zdusiły one kwietniową próbę wybicia przez WTI poziomu 80 USD/bar., ale doprowadziły również do tego, że w obronie poziomu 70 USD kartel wykonał dalsze kroki na przełomie czerwca i lipca. Pomijając kwestię związanego z tym dalszego pogorszenia stosunków USA–Arabia Saudyjska, mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją, w której podaż jest redukowana w okresie przed sezonowym wzrostem popytu. W całym III kwartale deficyt może sięgać 2 mln ropy baryłek dziennie.
Oczywiście w takiej sytuacji nie można wykluczyć dalszego spadku amerykańskich rezerw, skłonność kartelu do wymiany ciosów zapewne spadnie po ostatnim wzroście cen, natomiast w horyzoncie całego II półrocza taka polityka USA wydawałaby się co najmniej nierozsądna. Rekordowy drenaż zapasów, pięciokrotnie większy w skali niż jakikolwiek poprzedni, staje się obiektem nasilających się ataków republikanów na administrację Bidena. Poziom rezerw jest najniższy od 40 lat, nie sięga nawet 50 proc. możliwości, a jakakolwiek próba innego ich uzupełnienia niż bardzo powolne mogłaby wywołać trudne do przewidzenia skutki rynkowe.
Zupełnie nie wykluczając możliwości gwałtownej korekty po ostatnich wzrostach, zakładamy, że za sprawą rosnącego popytu w Chinach, Indiach i USA ceny ropy WTI mogą zakończyć rok na poziomie nawet 90 USD/bar. Jest to jeden z powodów, dla których obawiamy się, że najbliższe miesiące spowodują schłodzenie euforii towarzyszącej ostatnim spadkom inflacji.
Oby okazało się, że dodatkowym wsparciem dla cen ropy nie stanie się rozpoczynający się w sierpniu sezon huraganów.