Wydarzeniem tygodnia, a w szerszym ujęciu miesiąca, był odczyt inflacji konsumenckiej w USA. Z pozoru zmiana cen w USA może wydawać się odległym tematem, jednakże mając na uwadze, że dolar amerykański jest wciąż walutą rezerwową świata i w okresach awersji do ryzyka ściąga płynność z pozostałych rynków, to znaczenie danych rośnie. Dla pełniejszego obrazu warto nadmienić, że cykl podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych wyprzedza inne znaczące banki centralne, w tym EBC, co powoduje, że pieniądze płyną do bezpiecznej waluty z wyższymi stopami procentowymi. Ponadto, wyzwaniem dla globalnych inwestorów w ocenie euro jest dylemat EBC polegający na chęci walki z inflacją poprzez podnoszenie stóp procentowych, ale zbyt agresywna polityka wpływałaby na mocny wzrost rentowności obligacji krajów południa Europy i fragmentyzację rynku. Ostatecznie zdeterminowany Fed oraz niejednoznaczne EBC implikują umacnianie się dolara (DXY) oraz słabość euro, która aktualnie przejawia się testowaniem parytetu (1:1) i najniższym kursem od blisko 20 lat.

Nie bez znaczenia jest również trwająca wojna w Ukrainie i wykorzystywanie przez Rosję szantażu surowcowego, czyli zaprzestanie przesyłania gazu do Niemiec przez Nord Stream 1. Jeżeli w lipcu są trudności z napełnieniem magazynów gazu i notowania gazu zbliżyły się do historycznego maksimum, to jakie będą notowania w okresie jesienno-zimowym, gdy popyt jest blisko o połowę wyższy, co jest czynnikiem niepewności w kontekście recesji czy potencjalnego kryzysu gazowego.

Umacniający się dolar jest wyzwaniem dla notowań euro, ale również jest wyzwaniem dla walut i rynków wschodzących. W mijającym tygodniu notowania USD/PLN przebiły historyczne maksimum na ~4,70 z początku XXI w., co miało negatywne implikacje dla WIG20 w dolarze czy MSCI Poland w dolarze, który przebija covidowy dołek z marca 2020 r., jak i jest blisko przełamania dołka z marca 2009 r. W kontekście otoczenia należy dodać, iż covid, który zaczynał być traktowany jak grypa z sezonem zakażania przypadającym na jesień i wiosnę, oceniając po statystyce z Niemiec, jest niedocenianym czynnikiem ryzyka w relacji do potencjalnego przeciążenia służby zdrowia i obostrzeń.

Ostatecznie po fatalnym czerwcu na rynkach kapitałowych części uczestników mogło się wydawać, że mocny spadek jest argumentem za odbiciem w górę, jednakże, póki co, dynamika przeceny nieco spadła, co doprowadziło WIG20 do kluczowego poziomu 1600 pkt, którego przełamanie potwierdziłoby kapitulację popytu – dopiero panika i niewiara w odbicie formuje dno.