Na lipcowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła stopę referencyjną po raz dziesiąty. Trwający cykl podwyżek jest najdłuższym, a zarazem największym pod względem skali w historii. Pomimo słabego złotego oraz ponad 15-proc. inflacji podwyżka ta była niższa od oczekiwań i wyniosła 50 pkt baz. Podczas konferencji po posiedzeniu RPP prezes NBP Adam Glapiński wyjaśnił, że ruch ten należy rozumieć jako zakończenie okresu silnych podwyżek, natomiast nie ma pewności co do tego, że cykl dobiegł końca.

Ostatnie posiedzenie możemy traktować w kategoriach wejścia w tryb „wait and see”. RPP z jednej strony dostrzega niepokojące dane napływające z polskiej oraz globalnej gospodarki, a z drugiej nie chce zamykać drzwi do kolejnych podwyżek w sytuacji, gdyby inflacja nie zwalniała tempa. Sam szef NBP podczas konferencji otwarcie wyrażał niechęć do kontynuowania cyklu podwyżek na kolejnym posiedzeniu, które odbędzie się dopiero we wrześniu. Nie ulega wątpliwości, że w trakcie dwumiesięcznej przerwy zarówno sytuacja geopolityczna, jak i gospodarcza mogą ulec istotnej zmianie. Wprawdzie perspektywa odcięcia dopływu gazu do Europy byłaby czynnikiem proinflacyjnym, jednak z drugiej strony silnie recesyjnym. W lipcowej projekcji przy założeniu wystąpienia tylko „technicznej recesji” w Polsce NBP prognozuje wyraźny wzrost stopy bezrobocia według metodologii BAEL z 2,9 proc. na początku bieżącego roku do 4,7 proc. ma koniec 2024 r. Należy wspomnieć, że publikacja wspomnianej projekcji wprowadziła niemały chaos. Wynika z niej, że polska inflacja w scenariuszu bazowym dotrze w szczycie do poziomu około 19 proc. dopiero w I kwartale 2023 r. Jest to sprzeczne z retoryką Glapińskiego, który kilka dni wcześniej wskazywał na okres wakacyjny w kontekście szczytu inflacyjnego. Należy jednak zaznaczyć, że oficjalna projekcja zakłada połączenie efektu skokowego wzrostu cen energii na początku przyszłego roku ze zniesieniem tarcz antyinflacyjnych w IV kwartale 2022 r. (obowiązek uwzględnienia aktualnego stanu prawnego), co jest w praktyce mało prawdopodobnym scenariuszem.

RPP stoi aktualnie przed trudnym wyborem, ponieważ dalszy wzrost stóp procentowych sprawi, że polska gospodarka zostanie zepchnięta na ścieżkę prawdziwej, a nie „technicznej recesji”. To natomiast wywołałoby skokowy wzrost bezrobocia, nawet kilkakrotnie wyższy, niż zaprezentowany w przytoczonej projekcji lipcowej. Naszym zdaniem istnieje duża szansa, że stopa referencyjna nie osiągnie dyskontowanego obecnie przez rynek poziomu 7,5–8 proc. Dlatego też polskie obligacje skarbowe są na ten moment najbardziej preferowaną przez nas klasą aktywów, która okres negatywnego dostosowania ma już za sobą i najlepiej wpisuje się w nadchodzące trudne otoczenie gospodarcze.