Ostatnio w gazecie ogólnopolskiej, która raczej nie kojarzy się z informacjami gospodarczymi, przeczytałem artykuł o spadkach amerykańskich indeksów, silnej przecenie kryptowalut oraz groźbie recesji. Sam artykuł wiele nowego nie wnosił, ale sam fakt, że temat giełdowych spadków trafił pod strzechy, skłania mnie do kilku refleksji. Wcześniej zauważmy jednak kilka faktów. Pierwszy raz od ośmiu tygodni amerykańskie indeksy zamknęły się na tygodniowym plusie, wcześniej przez następujące po sobie siedem tygodni mogliśmy obserwować rynkowe spadki. Pomimo odbicia w ostatnich dniach indeksy te znajdują się mocno pod wodą, czy to patrząc od początku roku, czy w jeszcze bardziej jaskrawy sposób, od ostatnich szczytów. Dodatkowo, narracja banków centralnych, w tym Fed, wydaje się pierwszy raz od dawna stabilna. Wszyscy pogodzili się z zaostrzeniem polityki monetarnej, zaś tempo tego zaostrzania, ceteris paribus, nie powinno zaskakiwać. Obawy rynkowe pozostają oczywiście te same i lepsze zachowanie się amerykańskich indeksów można tłumaczyć jedynie chęcią odreagowania przez inwestorów, skorzystania na już dość atrakcyjnych wycenach spółek czy po prostu dobrymi wynikami detalistów opublikowanymi w ubiegłym tygodniu. Groźba recesji w amerykańskiej gospodarce nieustająco jest bardzo realna, podwyżki stóp dalej będą wpływać na zdyskontowane wyceny przyszłych przepływów pieniężnych generowanych przez spółki. Ponadto, wojna w Ukrainie jest daleka od zakończenia, co nadweręża i tak nadszarpnięte łańcuchy dostaw i w dalszym ciągu stanowi silny impuls inflacyjny. Wreszcie, skala spadków w przypadku całej giełdy, biorąc pod uwagę niesprzyjające otoczenie, w dalszym ciągu nie jest imponująca. Wszystko wymienione jest w oczywisty sposób znane uczestnikom rynku, jedyne pytanie, jaką wagę do poszczególnych czynników przykładają obecnie uczestnicy rynku.
W tym miejscu powrócę do swojej pierwotnej myśli. Otóż tak jak w momencie, gdy giełdowa hossa trafia pod strzechy, warto się zastanowić nad dalszą obecnością na rynku, podobnie rzecz się ma w przypadku giełdowej bessy, jeśli ostatnie wydarzenia rynkowe można w ten sposób nazwać. W tym jednak wypadku można wskazać tezę, zgodnie z którą w momencie, gdy rynkowa wyprzedaż przebija się na pierwsze strony niekoniecznie silnych gospodarczo gazet, nie jest to dobry moment na otworzenie pozycji rynkowej. Oczywiście jeden tydzień zwyżek nie zmienia ogólnego obrazu giełdowego, ale biorąc pod uwagę wymienione wcześniej czynniki, nasuwa się pytanie, czy większość negatywnych czynników nie znalazła się już w cenach.
Moment zmiany rynkowego otoczenia nigdy nie jest na początku oczywisty, w szczególności gdy brak jest jednoznacznych czynników, które mogłyby w najbliższych miesiącach wspierać zwyżki rynkowe, jednak nie można obecnie wykluczyć, że znajduje się on już za nami. Patrząc w nieco dłuższym horyzoncie czasowym, otoczenie gospodarcze wcale nie wspiera giełdowych zwyżek, ale w krótkim i średnim terminie, biorąc pod uwagę skalę spadków, które miały miejsce w ostatnich tygodniach, rynkowe odreagowanie nie wydaje się już tak nieprawdopodobne, jak miało to miejsce jeszcze dwa–trzy tygodnie temu. W oczywisty sposób scenariusz rynkowej konsolidacji na obecnych poziomach ma większe prawdopodobieństwo, ale trudno mi obecnie wykluczyć scenariusz kilkutygodniowego rynkowego odbicia, obecnie nieco większy niż dalsza kontynuacja spadków.