Co roku na przełomie kwietnia i maja mamy wysyp artykułów o zbliżającym się słabszym okresie dla akcji z sezonowego punktu widzenia. Zgodnie ze znanym powiedzeniem „sell in May and go away" od maja nie warto mieć już akcji w portfelu. Czy w tym roku takie podejście będzie słuszne?

Krótka odpowiedź brzmi, że tego wcześniej oczywiście nie wiadomo. Jednakże stwierdzić można, że właśnie dochodzi kolejny negatywny czynnik dla rynku akcji. W tym roku jest ich bardzo dużo, na czele z zaostrzającą się polityką monetarną, inflacją i wojną w Europie. Bagaż tych czynników wyraźnie zaciążył na kwietniowych wynikach głównych indeksów. Jest to o tle ciekawe, że kwiecień z sezonowego punktu widzenia powinien być udany dla rynków akcji. W tym roku się to nie sprawdziło. Czy oznacza to, że sezonowe wzorce nie są warte uwagi? Niekoniecznie. Słaby kwiecień traktować można jako informację, że rynki nie grzeszą siłą, jeżeli w zwykle dobrym dla siebie okresie przynoszą wyraźnie „negatywne" stopy zwrotu. Źle to wyrokuje odnośnie do ich zachowania w okresie wyraźnie słabszym z sezonowego punktu widzenia.

Okres od maja do końca października zwykle nie jest zbyt pomyślny z dwóch powodów. Pierwszym jest korekta przed wakacjami związana z odejściem od ryzyka przed letnimi wojażami inwestorów na północnej półkuli. Latem często ceny rosną, ale na jesieni powraca słabość związana z okresem „wypadających trupów z szaf", które przez lato było skrycie ukrywane. Wrzesień ze statystycznego punktu widzenia jest najgorszym miesiącem roku, a październik nazwany jest miesiącem krachów. Dopiero od listopada klimat zaczyna się poprawiać, gdyż wielkimi krokami zbliża się już koniec roku.

Co interesujące, sezonowych wzorców jest więcej. Można wskazać przynajmniej dwa kolejne, które także nie są pomyślne dla posiadaczy akcji. Mowa o amerykańskim cyklu prezydenckim, gdzie drugi rok urzędowania prezydenta jest zwykle najgorszym, oraz o cyklu dekadowym, w którym rok kończący się cyfrą 2 także do udanych się nie zalicza. Wygląda więc na to, że na rynku akcji zapowiada się burzliwy okres, a nie brakuje głosów o recesji i powtórce kryzysu z 2008 r. Paradoksalnie te minorowe oczekiwania rozpatrywać należy w kategoriach pozytywnych czynników. Negatywne nastawienie zwykle bowiem utożsamiać można z dobrymi warunkami do akumulowania akcji, a nie ich sprzedaży. Ten barometr potrafi być jednak zawodny, podobnie zresztą jak każdy inny.

Co to wszystko oznacza w praktyce? Przyjąć można, że trudne środowisko będzie dalej wywierało negatywną presję na wyceny ryzykownych aktywów i trzeba być na to przygotowanym. Z drugiej strony warto się także przygotować na alternatywny scenariusz łagodnego rozejścia się obecnych problemów. Sprzedaż wszystkiego nie jest dobrą strategią, ale przebudowa portfela już tak.