Dwa tygodnie temu pisałem o sygnałach niezdrowej w kontekście rosnącej rentowności poprawie nastrojów na amerykańskim rynku akcji. W nietypowy sposób przymykał oko na rozpoczęcie cyklu podwyżek przez Fed (zazwyczaj właśnie w trakcie miesiąca od pierwszego ruchu miał problem, by uporać się ze zmianą reżimu monetarnego, a potem stopniowo się z nią oswajał), ale na plany rozpoczęcia redukcji bilansu w maju o 95 mld USD miesięcznie już nie mógł. Na wykresie S&P 500, a w szczególności na Nasdaq rozpoczęła się kolejna fala spadkowa.

Zazwyczaj ostatni komentarz przed rozpoczęciem publikacji wyników firm poświęcamy oczekiwaniom stawianym przed spółkami. Obecnie oficjalny tzw. konsensus mówi o dynamice zysków S&P 500 na poziomie 4,5 proc. rok do roku, co zapewne należy przełożyć na faktyczne prognozy na poziomie 10–15 proc. rok do roku. Prawdopodobnie jednak liczby za I kwartał okażą się tym razem wtórne wobec prognoz tego, jak spółki poradzą sobie z gwałtownym wzrostem inflacji, a częstotliwość występowania fraz typu „presja płac", „zakłócenia łańcuchów dostaw", „rosnące koszty" stanie się jednym z podstawowych narzędzi do interpretacji raportów.

Wtorkowy odczyt inflacji konsumenckiej w USA przyniósł kolejny rekord, wzrost o 1,2 proc. miesiąc do miesiąca i 8,5 proc. rok do roku, najwyższy od 1981 r. Choć wydaje się nie do pomyślenia, że takie dane mogą powodować jakikolwiek optymizm, pierwsza reakcja rynku była ewidentnie pozytywna. Po pierwsze, w odróżnieniu od Europy, nie mieliśmy do czynienia z kolejnym silnym przekroczeniem prognoz. Po drugie, po raz pierwszy od miesięcy pozytywnie zaskoczyła inflacja bazowa, rosnąc o 0,2 pkt proc. mniej od oczekiwań. Nie doszło do przełomów w tych wskaźnikach, które są wskazywane jako źródła podwyższonej dynamiki cen przez resztę roku (przede wszystkim tych związanych z kosztami utrzymania mieszkań), ale po raz pierwszy od ponad roku miesiąc do miesiąca spadły ceny dóbr, pękają też pierwsze bańki cenowe (osławiony komponent używanych samochodów zaliczył korektę o 3,8 proc. miesiąc do miesiąca).

Po wtorkowym odczycie należy spodziewać się fali prognoz, że inflacja osiągnęła szczyt. Chociaż po wydarzeniach z ostatnich miesięcy trudno nie mieć do tego dystansu, być może przynajmniej w USA pojawia się pewne światełko w tunelu, które może zatrzymać bezustanny ostatnio wzrost rentowności obligacji i wspomóc rynek akcji. By w świadomości obywateli doszło do przełomu, do jakiejkolwiek stabilizacji musi dojść także w komponentach niemonetarnych. Tu kluczowe jest pytanie, czy ulga na rynku ropy nie okaże się tymczasowa, bo w zachowaniu globalnych cen żywności widać raczej pogorszenie...