Po silnych spadkach indeksów na przełomie lutego i marca, większa część mijającego już miesiąca upłynęła na odbudowie pozycji rynkowych indeksów. Co ważne, to samo, co działo się na giełdach w Stanach Zjednoczonych, mogliśmy również obserwować na rynkach w Europie Zachodniej, w tym w Polsce, czyli regionie silnie narażonym na ewentualną eskalację działań wojennych.

Obserwowane od kilku tygodni odbicie nie jest trudne do uzasadnienia. Przede wszystkim stała za nim stara jak świat strategia kupna na dołkach, która w krótkim terminie, w szczególności po silnych i emocjonalnych spadkach pozwalała zarobić inwestorom, co stało się i tym razem. Dzisiejsze rynkowe wyceny wskazują na to, że działania wojenne nie wyjdą w najbliższym czasie poza obecną skalę. Warto w tym momencie jednak zauważyć, że rynki próbują wycenić to, co jest niemożliwe do wycenienia, czyli co zrobi Władimir Putin. Dodatkowo, obecny entuzjazm inwestorów wspierany był przez bardzo wysokie odczyty inflacji. Oczekiwanie na rozwój sytuacji, siedząc na gotówce, technicznie rzecz biorąc nie jest już opcją.

Obecne zatrzymanie się indeksów na dzisiejszych poziomach wskazuje jednak na to, że rynek po pierwszym entuzjastycznym okresie odbicia zaczął ponownie się wahać. Przede wszystkim, jakakolwiek dalsza znacząca eskalacja działań wojennych miałaby fatalne konsekwencje dla rynków i inwestorów. Co więcej, utrzymywanie się obecnego status quo również nie jest w niczyim interesie. Im dłużej obecny stan rzeczy się utrzymuje, tym silniejszy impuls inflacyjny jest wytwarzany. Obecna sytuacja wpływa niezwykle silnie zarówno na sytuacje na rynku surowców energetycznych, ale też przede wszystkim surowców spożywczych, jak pszenica. Coraz bardziej możliwe niedobory podaży w przyszłych okresach (z uwagi zarówno na sytuację wojenną na Ukrainie, jak również na działania na Morzu Czarnym), zwiększa ryzyko drastycznego wzrostu cen żywności i wzrostu społecznych niepokojów, w szczególności na Bliskim Wschodzie. Państwa takie jak Egipt mogą stanąć przed widmem bankructwa (ceny żywności w Egipcie subsydiowane są w ok. 90 proc. przez rząd).

Na koniec oczywiście nie można nie wspomnieć o działaniach banków centralnych. Wszystko wskazuje na to, że pierwszy raz od 2008 roku Fed trwale przestał wspierać rynki akcji i ta sytuacja może utrzymać się przez dłuższy czas.

Nie oczekuję oczywiście bezpośredniego przełożenia powyższych refleksji na wyniki indeksów akcji. W dłuższym terminie jednak ryzyko dłuższej bessy, spowodowanej nie gwałtownymi spadkami cen, ale powolnym osuwaniem się rynku już dawno nie było tak prawdopodobne.