Powodów było kilka. Dużo szumu narobił George Soros, który powiedział, że ostatnie zwyżki to "niedźwiedzi rajd" i nie da się ich utrzymać, gdyż gospodarka wciąż wymaga naprawy, a obecny kryzys finansowy nie da się porównać z żadnym innym. Obóz pesymistów wzmocnił znany strateg Marc Faber.
Jego zdaniem indeks Standard&Poor’s500 do lipca może spaść do około 750 punktów, a później nastąpi odbicie. Inwestorzy sprzedawali akcje, gdyż spodziewali się marnego otwarcia sezonu raportów kwartalnych. Notowania aluminiowego koncernu Alcoa spadały, ponieważ oczekiwano, że po sesji na NYSE poinformuje o stracie w pierwszym kwartale.
Średnia prognoz ponad 1700 analityków uczestniczących w ankiecie Bloomberga wskazuje, że zyski spółek z indeksu Standard&Poor’s500 w pierwszych trzech miesiącach 2009 roku spadły 37 proc. W pierwszych godzinach wtorkowych sesji traciły banki i koncerny naftowe. Przecenę tych ostatnich spowodował nie tylko spadek ceny ropy, ale też gorsze prognozy analityków londyńskiego banku Barclays.
W Europie Dow Jones Stoxx 600 zakończył dzień 0,8-proc. stratą. Jednym z powodów był większy niż wynikało z poprzedniego odczytu spadek produktu krajowego brutto w strefie euro. Taniały akcje banków Barclays, BNP Paribas, Lloyds Banking Group i Royal Bank of Scotland.
Londyńska gazeta "The Times" poinformowała, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższy szacunki złego długu w USA z 2,2 biliona dolarów do 3,1 bln USD, a kolejne toksyczne aktywa w Europie i Azji ocenia na 900 miliardów dolarów. W niełasce była firma BMW, gdyż w marcu sprzedaż jej aut spadła o 17 proc., a analitycy obniżyli rekomendacje. W regionie Azja-Pacyfik wskaźnik MSCI stracił 0,2 proc.