"Przebieg czwartkowej sesji na rynku walutowym miał dość zaskakujący przebieg - notowania euro/dolara spadły po południu na chwilę poniżej poziomu 1,32, podczas, gdy jeszcze rano notowały maksimum w okolicach 1,3384, a o godz.16:10 kurs odbił się nie znacznie do 1,3240. Co zaś ciekawe w międzyczasie na rynek nie napłynęły żadne informacje mogące sugerować taką skalę spadku" - poinformował analityk DM BOŚ, Marcin Rogalski.
Według niego dane makro, zwłaszcza odczyt indeksu Chicago PMI były dość dobre, pesymizmu nie było też widać na rynkach akcji, które utrzymały ranną dynamikę zwyżek.
"Wydaje się więc, że mieliśmy do czynienia ze zwykłą realizacją zysków po ostatnich wzrostach, a pretekstem mógł być też zbliżający się długi weekend. Niewykluczone, że część inwestorów już szykuje się na przyszłotygodniowe wydarzenia, pretekstem do umocnienia się dolara może być w tym wypadku ewentualne pogorszenie się sytuacji na giełdach po publikacji 'testów wytrzymałościowych' przez amerykańskie banki 4 maja, czy też posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego 7 maja, mogące ujemnie wpływać na notowania euro" - wyjaśnił Rogalski.
Według niego także dla naszej waluty czwartek był dość ciekawy. Złoty wyhamował zwyżki w okolicach 4,3650 zł za euro i później systematycznie tracił na wartości. W efekcie po południu za euro płacono blisko 4,42 zł , za dolara 3,34 zł, a za franka 2,9250 zł.
"Po części ruch ten można wiązać z sytuacją na rynku euro/dolara, po części też ze spekulacjami, iż tegoroczny budżet może zostać zrewidowany nawet o 10-12 mld zł. Swoje zrobił także zbliżający się dłuższy weekend skłaniający do zamykania zyskownych pozycji" - podsumował Rogalski.