Amplituda wahań notowań naszej waluty była niewielka nie tylko w porównaniu z okresem najostrzejszej fazy kryzysu finansowego na świecie, ale nawet z kwietniem. Niewielką zmienność trudno wytłumaczyć brakiem informacji fundamentalnych, ponieważ tych akurat nie brakowało. Niezależnie od przyczyn malejącej zmienności (być może znaczenie ma zmniejszenie problemu toksycznych opcji walutowych), kluczowe dla losów złotego będzie zapewne wyklarowanie sytuacji technicznej na wykresie EUR/USD.
W piątek kurs tej pary naruszył poziom 1,35 i wydaje się, że nie obędzie się bez testu marcowego szczytu (1,374). Gdyby bariera ta pękła (dolar stałby się najtańszy od stycznia 2008 r.), byłby to sygnał trwałego wzrostu apetytu na ryzyko na świecie, co sprzyjałoby złotemu. Dla USD/PLN pokonanie kwietniowego dołka (około 3,20) nie byłoby wówczas problemem.
Osłabieniu dolara na świecie towarzyszy wzrost rentowności (spadek cen) amerykańskich obligacji skarbowych. Inwestorzy pozbywają się papierów skarbowych, ponieważ stają się one coraz mniej atrakcyjne w porównaniu z zyskującymi na wartości akcjami. Napompowana na jesieni bańka spekulacyjna na rynku obligacji stopniowo pęka.