I tak o godz. 15:49 za euro płacono 4,1730 zł, dolar był wart 2,94 zł, a frank 2,73 zł. Rano pisałem, iż nie wykluczam poprawy sytuacji po wieczornym posiedzeniu FED. Rynek wyprzedził ten scenariusz o kilka godzin. Przyczyniła się do tego m.in. stopniowa poprawa nastrojów na giełdach, które po południu zdołały wyjść na plusy. Dobre dla naszej waluty były także dane makroekonomiczne, jakie o godz. 14:00 opublikował NBP. Mowa tutaj o nadwyżce na rachunku obrotów bieżących, która w czerwcu wyniosła 459 mln EUR, czyli 3-krotnie więcej od prognoz. Poprawione zostały także odczyty za poprzednie miesiące.
Na rynku międzynarodowym inwestorzy poznali dane o produkcji przemysłowej w strefie euro, która w czerwcu okazała się nieco gorsza od prognoz (nie wpłynęło to jednak na notowania wspólnej waluty), a także wartość deficytu handlowego USA w czerwcu. Tutaj niespodzianka była in-plus, odczyt wyniósł -27,01 mld USD, wobec prognozowanych -28,5 mld USD i 25,97 mld USD po korekcie w maju. Niemniej kluczowy dla dalszego rozwoju wypadków będzie komunikat FED, którego treść poznamy o godz. 20:15. Po południu (godz. 16:00) za euro płacono 1,4190 USD, tutaj też scenariusz (wzrostu do 1,42 USD) został zrealizowany znacznie szybciej. Trzeba jednak odnotować, iż strefa wsparcia 1,4050-1,4100 spełniła swoją rolę. Co dalej? Można postawić odważny scenariusz zakładający, iż jutro rano za euro będziemy płacić 1,4270-1,4300 USD, jeżeli komunikat banku centralnego stonuje oczekiwania dotyczące ewentualnego zaostrzenia polityki monetarnej USA.
Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A.