Wprawdzie część obserwatorów spekulowała, iż rynek chce sprawdzić wytrzymałość Banku Japonii, to jednak zwyczajowo Japończycy raczej unikali interwencji przed spotkaniami G20 – najbliższe będzie mieć miejsce 3-4 listopada – głównie dlatego, aby nie zostać posądzonym o manipulowanie kursem własnej waluty – za to „cięgi" wciąż zbierają Chińczycy. Inna sprawa to pytanie o skuteczność takich, klasycznych interwencji w wydaniu BOJ – patrząc na tą z początku sierpnia b.r. można być nastawionym sceptycznie... Niemniej, fakt jest faktem – jen dzisiaj mocno się osłabił, spekuluje się, że bank centralny wydał na osłabienie waluty więcej środków niż przed niecałymi 3 miesiącami, generalnie to wszystko doprowadziło na sesji azjatyckiej do dość wyraźnego umocnienia się dolara względem głównych walut. Japończycy tradycyjnie dali do zrozumienia, iż dalej będą „podejmować niezbędne kroki", ale najbardziej interesujące z tego wszystkiego są słowa Masuuki Shirikawy (szefa BOJ): „Dzisiejsze działanie zostało podjęte na podstawie ustaleń z G20, iż nadmierne i niekontrolowane ruchy na rynku walut są niepożądane". To pokazuje, że wchodzimy na nowy obszar interpretacji pewnych faktów...
Czy obserwowane umocnienie się dolara do innych walut (poza jenem) może być kontynuowane? Przecież jeszcze w końcu ubiegłego tygodnia nastroje były zupełnie inne... czy uznać to za powrót do normalności? Raporty z wizyty szefa Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej w Azji, pokazują, że zarówno Chiny, jak i Japonia będą raczej ostrożnie podchodzić do inwestycji w Europie. To pokazuje, że Klaus Regling i europejska dyplomacja ma jeszcze wiele do zrobienia. Zwłaszcza, że kwestia sposobu zlewarowania EFSF będzie w najbliższych tygodniach jedną z priorytetowych. Jednak nie to będzie przyciągać w najbliższych dniach uwagę inwestorów, a raczej dwa istotne fakty – posiedzenie FOMC (1-2 listopada) i obrady ECB (3 listopada). W pierwszym przypadku, mimo rynkowych spekulacji, wydaje się mało prawdopodobne, aby zdecydowano się na bardziej „gołębi" komunikat, mogący przygotowywać rynek pod operacje „quasi QE3" za kilka miesięcy. W drugim kluczowe może okazać się nastawienie nowego szefa ECB, Mario Draghiego do ewentualnych obniżek stóp procentowych za kilka miesięcy. W raporcie tygodniowym zwracałem uwagę, iż strefa euro powinna robić teraz wszystko, aby nie dopuścić do poważniejszej stagnacji, a nawet recesji – teoretycznie, zatem przestrzeń do cięć stóp przez ECB jest. Dodatkowo w wywiadzie dla niemieckiej prasy – Bild am Sonntag – były już szef ECB, J.C.Trichet stwierdził, iż inflacja może pozostać na dość niskim poziomie przez najbliższych 10 lat... W takim układzie, cały nadchodzący tydzień powinien upłynąć pod znakiem spadków EUR/USD – nie oznacza to jednak, że ma być to ruch „ciągły, jednostajny"...
EUR/PLN: Na dziennym wykresie coraz wyraźniej rysuje się podwójne dno w okolicach 4,28. Formacja „W" ma jednak szanse zaistnieć dopiero po przekroczeniu strefy 4,40-4,42, co raczej nie będzie mieć miejsca dzisiaj. Może jednak tak się stać w perspektywie kilkunastu dni, zwłaszcza, że takiej opcji nie wykluczają dzienne wskaźniki. Złotemu może zaszkodzić pogorszenie się nastrojów w strefie euro, a także ewentualne cięcie ratingu dla Węgier do poziomu śmieciowego. Dzisiaj może dojść do naruszenia oporu na 4,35 i próby testowania okolic 4,37. Mocne wsparcie to okolice 4,3250. Płynność na krajowym rynku jest nieco mniejsza ze względu na „przedłużony weekend", ale weźmy pod uwagę fakt, iż rynki bazowe pracują w zasadzie normalnie.
USD/PLN: Od czwartkowego dołka w okolicach 3 zł dolar odbił się już o 10 groszy. Naruszenie okolic 3,0650-3,08 to wyraźny sygnał kupna w oparciu o formację „2B" – to może sugerować ruch do 3,20 w ciągu kolejnych dni. Wiele będzie oczywiście zależeć od zachowania się EUR/USD. Na dzisiaj wsparcia to wspomniane okolice 3,08, ale i też naruszony poziom 3,10, a opór to okolice 3,12, które powinniśmy sforsować. Rynek może dojść nawet do 3,14-3,15.
EUR/USD: Czy w czwartek w okolicach 1,4247 mieliśmy szczyt? Wiele na to wygląda. Na wykresie tygodniowym opór wyznaczany przez długoterminową linię trendu wzrostowego (od czerwca 2010 r.) nie został znacząco naruszony – w piątek zamknęliśmy się poniżej 1,42. Dzisiejszy mocny spadek teoretycznie zachęca do otwierania pozycji zgodnych z trwającym od 4 tygodni trendem wzrostowym, ale w perspektywie kilku dni, ta strategia może okazać się zbyt ryzykowna. Na dzisiaj – kluczowe wsparcie to okolice 1,3950 – ich naruszenie będzie dodatkowym sygnałem, iż rozpoczęta 4 października zwyżka, ulega właśnie zakończeniu. Scenariusz taki, teoretycznie, jest możliwy do realizacji jeszcze dzisiaj.