Inwestorzy są przekonani, że po niedzielnych wyborach Madryt poprosi o pomoc, a to oznacza perspektywę interwencji EBC. Do tego z amerykańskiej gospodarki płyną ostatnio nadspodziewanie dobre dane. W efekcie akcje na rynkach rozwiniętych drożeją a euro zyskuje wobec dolara. W tych okolicznościach złoty powinien zyskiwać. Tak jednak się nie dzieje, inwestorów wystraszyły dane z polskiej gospodarki.
Perspektywy globalne zdają się nieco poprawiać i to jest informacja pozytywna dla polskiej waluty. Przede wszystkim widzimy symptomy przyspieszenia wzrostu w USA. Są to przede wszystkim rosnące wskaźniki aktywności ekonomicznej, ale także poprawa sytuacji na rynku nieruchomości i wyższe wydatki konsumentów. Wzrost w Chinach w trzecim kwartale zwolnił do 7,4%, ale lepsze dane miesięczne dotyczące produkcji, sprzedaży i eksportu za wrzesień rodzą na rynku przeświadczenie, iż czwarty kwartał będzie już lepszy. Europejskie problemy nadal są daleko od rozwiązania, ale na chwilę obecną doraźne działania uspokoiły rynki niezależnie od długoterminowych perspektyw.
Mimo to w ubiegłym tygodniu złoty stracił względem euro. Inwestorzy przestraszyli się danych za wrzesień, które potwierdzają postępujące spowolnienie w polskiej gospodarce. Słabe były już dane z rynku pracy. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było takie samo jak przed rokiem, ale po wyeliminowaniu zmian o charakterze sezonowym okazało się, iż firmy we wrześniu zwalniały pracowników. Jeszcze słabiej wyglądają dane o wynagrodzeniach. Wzrost zaledwie o 1,7% w skali roku jest dużo niższy od inflacji (mimo, iż ta również na poziomie 3,8% była niższa od oczekiwań rynku), co oznacza spadek realnego funduszu płac i perspektywę słabego popytu konsumpcyjnego. Równie słabe były dane o produkcji, która we wrześniu była o 5,2% niższa niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku. To dane zdecydowanie gorsze niż w sierpniu, a także gorsze niż zakładał rynek. Po części wynika to z efektu kalendarzowego – we wrześniu tego roku było mniej dni roboczych. Jednak nawet po uwzględnieniu tego efektu produkcja we wrześniu spadała. Nadal bardzo słabo wyglądają dane o produkcji budowlano-montażowej. Raporty te sugerują, iż w trzecim kwartale wzrost PKB dalej spowalniał. Nasza prognoza zakłada, iż wyniósł on 2,1% R/R. W październiku produkcja powinna wzrosnąć w ujęciu rocznym, ale będzie tak znów ze względu na efekt kalendarzowy. Listopad i grudzień ponownie przyniosą spadki produkcji – w grudniu produkcja może spaść o 8% w skali roku. Słabe dane sprawiają, że inwestorzy w coraz większym stopniu dyskontują obniżki stóp procentowych, co z kolei nie pozwala na umocnienie złotego. Co ciekawe nie przekłada się to na polski rynek obligacji – premia za ryzyko od polskich papierów skarbowych cały czas maleje, w przeciwieństwie do złotego odzwierciedlając poprawę globalnych nastrojów.
W przyszłym tygodniu o notowaniach złotego decydować będzie szereg wydarzeń i danych o znaczeniu globalnym. W niedzielę w dwóch hiszpańskich regionach odbędą się wybory do lokalnych parlamentów. Mogą one zdecydować o tym, kiedy Hiszpanie poproszą o pomoc, co może mieć decydujący wpływ na notowania, również złotego. Jeśli tak się stanie to kurs EURUSD wzrośnie i złoty choć trochę powinien się umocnić. W tle sporo ważnych danych – PKB za trzeci kwartał w USA oraz indeksy PMI w strefie euro. W Polsce we wtorek opublikowany będzie raport o sprzedaży detalicznej. Nasza prognoza to 6,0% w skali roku, powyżej oczekiwań rynku na poziomie 5%. Słabe dane mogłyby wzmóc widoczne w tym tygodniu obawy inwestorów. Czeka nas także posiedzenie Fed, jednak tym razem powinno ono budzić mniejsze emocje. Podsumowując, decydujące znaczenie będzie mieć kwestia hiszpańskiej pomocy. W dłuższej perspektywie wydaje się jednak, iż czekać będzie nas umocnienie dolara wobec euro, a to może powodować osłabienie złotego. Szczególnie, iż obecnie nie jest w stanie wykorzystać sprzyjających okoliczności. W piątek o godz. 16.00 euro kosztowało 4,11 złotego, dolar 3,15 złotego, frank 3,40 złotego, zaś funt 5,05 złotego.
dr Przemysław Kwiecień