W ostatnim czasie jednak to na Wall Street nastroje są wyjątkowo złe. Rynek europejski, w tym polski, jest jak na razie zadziwiająco odporny. Czy to się zmieni?
Słabe dane z USA, niedźwiedzie nadal rządzą
Kolejne dane z USA nie zachwyciły. Kolejka po zasiłek dla bezrobotnych wydłużyła się aż do 439 tys. z 361 tys. przed tygodniem. Co prawda jest to prawdopodobnie w ogromnym stopniu spowodowane zakłóceniami wywołanymi przez huragan Sandy, jednak dane z pewnością powodem do pozytywnej reakcji nie były. W przypadku bardzo słabego odczytu indeksu aktywności w rejonie Filadelfii trudno już szukać wymówek. Indeks obniżył się do poziomu -10,7 pkt., w zasadzie negując trzy miesiące wzrostów. Indeks z rejonu Nowego Jorku był nieco powyżej oczekiwań (-5,2 pkt. wobec konsensusu -7,2 pkt.), jednak nie jest to duża różnica, a co więcej obydwa indeksy ze wschodniego wybrzeża są w tym momencie na sporych minusach. Sugeruje to, iż jakkolwiek poprawa sytuacji gospodarczej w USA jest zauważalna, następuje ona powoli, a to zachęca inwestorów do przyłączania się do korekty.
Dziś o 15.15 dane o produkcji. Wobec słabych wskaźników wyprzedzających trudno spodziewać się wyraźnego przyspieszenia produkcji. W sierpniu i wrześniu roczna dynamika produkcji wynosiła mniej niż 3%, tak słabo w amerykańskim przemyśle nie było od początku 2010 roku.
„Łabędzi śpiew" złotego?
Pomimo wyprzedaży na Wall Street rynki w Europie wyglądają w tym tygodniu całkiem nieźle. Dotyczy to także GPW i złotego. Wczoraj polska waluta zyskiwała nawet wobec dolara i euro. Przypominamy jednak, iż notowania złotego często z opóźnieniem reagują na pogorszenie globalnej koniunktury. Może się zatem okazać, iż wczorajsze umocnienie będzie fałszywym sygnałem dla inwestorów.
Japoński parlament rozwiązany
Formalności stało się zadość – japoński parlament został rozwiązany. Wybory zostaną przeprowadzone 16 grudnia i generalnie oczekuje się, iż zwycięży w nich opozycja, która „zachęci" BoJ do bardziej aktywnego wspierania wzrostu. Liderzy opozycji podchwycili ten entuzjazm rynku i już prześcigają się w deklaracjach – jedna z ostatnich mówi o celu nominalnego wzrostu gospodarczego na poziomie 3%. Reakcja rynku może być jednak przesadzona – w przeszłości próby stymulowania japońskiej gospodarki wielokrotnie kończyły się niepowodzeniem.