Reklama
Rozwiń

Czy warto uciekać od obligacji firm do papierów skarbowych?

Choć fundusze dłużne w większości przyniosły w marcu straty, generalnie i tak spisały się lepiej niż większość inwestycji na rynku kapitałowym w tym samym czasie i w tym sensie spełniły swoje zadanie.

Publikacja: 06.04.2020 06:00

Czy warto uciekać od obligacji firm do papierów skarbowych?

Foto: Adobestock

Największe straty poniosły fundusze inwestujące w globalny dług korporacyjny oraz na rynkach wschodzących. A zatem dokładnie te same, które wcześniej korzystały z koniunktury na tych rynkach i na poszukiwaniach rentowności, której nie dawały już obligacje skarbowe państw rozwiniętych. Jednak – o czym warto pamiętać – straty te zostały poniesione w wyniku spadku notowań obligacji (wzrostu rentowności) i teoretycznie mogą zostać odrobione, jeśli sytuacja się zmieni. Jednak mogą także zdecydowanie się powiększyć, jeśli obowiązująca od miesiąca (dokładniej, od ostatniego tygodnia lutego) tendencja poszukiwania płynności będzie kontynuowana. Na razie bowiem są to tylko straty z wyceny obligacji, nie obejmują one jeszcze wciąż przecież możliwej fali defaultów i zaprzestania obsługi zadłużenia przez emitentów obligacji. Jak kilkakrotnie pisaliśmy w „Parkiecie", ryzyko takiego scenariusza zwiększa się z każdym dniem trwania pandemii. Przypomnijmy – w najbliższych trzech latach zapada aż jedna trzecia światowego długu korporacyjnego, a wśród jego emitentów w ostatnich latach rosła rola firm z ratingiem spekulacyjnym lub najniższym możliwym ratingiem inwestycyjnym.

Skarbowe dają spokój

Czy wobec takiej perspektywy inwestorzy powinni przerzucić środki do funduszy obligacji skarbowych? Banki centralne w wielu krajach interweniują na rynku, skupując przede wszystkim papiery skarbowe, co pomaga w utrzymaniu ich rentowności na rekordowo niskim poziomie. Część z nich – zdając sobie sprawę z konsekwencji gospodarczych nieobsługiwanych przez firmy obligacji – skupuje także papiery korporacyjne, ale głównie spółek o wysokich ocenach ratingowych.

Skutek jest taki, że fundusze o dużym udziale papierów skarbowych przyniosły swoim uczestnikom niewielkie tylko straty w marcu, a niektóre z nich zdołały nawet osiągnąć dodatnie stopy zwrotu. Nie dlatego, że były szczególnie aktywnymi inwestorami potrafiącymi z dnia na dzień zmieniać pozycje rynkowe (do 5 marca rentowności papierów skarbowych silnie spadały, by w kolejnym tygodniu równie silnie wzrosnąć, wracając do poziomów najwyższych od ponad roku, by w dalszej części miesiąca ponownie zanurkować) – wystarczyło trzymać pozycje i nie reagować na niesłychaną zmienność rynkowych tendencji. Kto próbował timingu, mógł tego pożałować (PZU Polonez stracił w marcu 5,2 proc., a jeszcze kilka miesięcy temu mógł się pochwalić ponad 9-proc. roczną stopą zwrotu).

Foto: GG Parkiet

Teoretycznie niezłe wyniki wypracowały także fundusze skoncentrowane na krajowym rynku obligacji korporacyjnych, ale w tym wypadku trzeba pamiętać o liniowej wycenie trzymanych w funduszach papierów (rynek wtórny jest zbyt mało płynny i wycena rynkowa mogłaby być uznana za nieefektywną). W rzeczywistości jednak trudno byłoby sprzedać dziś obligacje posiadane przez fundusze według ich „wartości liniowej" i – podobnie jak w przypadku funduszy inwestujących na rynkach zagranicznych – stopy zwrotu funduszy nie są zakłócane przez defaulty emitentów obligacji, do których jak dotąd nie doszło (i nie wiemy, czy dojdzie).

Reklama
Reklama

Prasy w ruch

Skupując obligacje skarbowe, banki centralne pomagają rządom sfinansować wydatki niezbędne do utrzymania gospodarki w trybie stand-by. Wartość programów pomocowych na całym świecie sięga 3 bln dolarów (wliczając 1 mld USD od Międzynarodowego Funduszu Walutowego), ale są to pieniądze, które mało kto chce dziś kupić. Bilanse banków komercyjnych zapełnione są obligacjami skarbowymi trzymanymi tam ze względów regulacyjnych (kapitały podstawowe banków są lokowane w papierach skarbowych), w naszym przypadku nawet przepełnione – ze względu na wprowadzony podatek bankowy, bankom opłacało się trzymać środki w papierach skarbowych (w tym wypadku podatek od aktywów nie jest naliczany).

Innymi słowy, można uznać, że na skutek interwencji banków centralnych skupujących dług jego cena nie ma dziś wiele wspólnego z wyceną rynkową. Banki centralne nie troszczą się o rentowność własnych portfeli, tylko kreują pieniądz, tworząc płynność i pośrednio wspomagając rządy w walce z gospodarczymi skutkami pandemii. Oczywiście przez jakiś, nawet długi, czas takie perpetuum mobile może funkcjonować bez większych zakłóceń, ostatecznie każdemu uczestnikowi rynku (i gospodarki) to odpowiada.

Niemniej znamy z przeszłości przypadki, w których monetyzacja państwowego długu przyniosła opłakane rezultaty. Jest oczywiście o wiele za wcześnie, żeby straszyć losem Republiki Weimarskiej, ale wystarczająco wcześnie, żeby nie wiązać pełni swojego kapitału z poczynaniami banków centralnych, które choć mają monopol na emisję pieniądza, nie mają monopolu na przewidywanie skutków swoich działań.

Obligacje
Kapitał płynie szeroko
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Obligacje
Trzylatki płacą poniżej 5 proc. To wciąż dużo na tle rynku
Obligacje
Dwa oblicza płynności
Obligacje
Słabsze bilanse deweloperów komercyjnych, ale z nadziejami
Obligacje
Wyceny na szczytach
Obligacje
Obligacje Ghelamco znów pod presją. Kalendarium na najbliższe miesiące
Reklama
Reklama