Już od przyszłego poniedziałku (3 lipca) w kilku dużych bankach dostępny będzie tzw. bezpieczny kredyt 2 proc., czyli nowa forma rządowego wsparcia dla osób chcących kupić pierwsze mieszkanie.
Z punktu widzenia konsumenta to bardzo atrakcyjna propozycja. Oprocentowanie ma wynosić 2 proc. plus marża bankowa, a więc znacznie poniżej rynkowych warunków (średnie oprocentowanie nowego kredytu mieszkaniowego w kwietniu wynosiło 8,7 proc.). Do tego nie jest wymagany wkład własny, a wedle ostatnio znowelizowanej przez KNF rekomendacji S, zdolność kredytowa ma być tu liczona na korzystnych zasadach, tj. uwzględniać fakt, że budżet państwa będzie dopłacał do takich pożyczek przez dziesięć lat. W tym okresie spłata ma następować w formule malejących rat, co jest ważną kwestią – z jednej strony oznacza to, w początkowym okresie obciążenie ratami będzie większe, co ma też wpływ na liczenie zdolności kredytowej. Z drugiej zaś strony, obciążenia kredytobiorcy nie wzrosną skokowo po tym, gdy dopłaty przestaną obowiązywać, ponieważ kapitał będzie spłacany stosunkowo szybko.
Czytaj więcej
Większość banków uniwersalnych deklaruje przestąpienie do rządowego programu „Pierwsze mieszkanie”. Część jednak ruszy z pewnym poślizgiem.
Szczegółowe warunki „kredytu 2 proc.” wkrótce przedstawią banki, nie mniej sprawdziliśmy już teraz, kogo będzie stać na taki kredyt, czyli jaką przybliżoną zdolnością kredytową Polacy będą musieli się wykazać. Wyniki symulacji przygotowanej przez ekspertów pokazują, że dostępność tej nowej oferty może być o ok. 30-40 proc. wyższa niż obecnie.
Według analizy Bartosza Turka, głównego analityka HREIT, by sięgnąć po kredyt w wysokości 200 tys. zł (na 30 lat) konieczne będą dochody netto w wysokości ok. 3,4 tys. zł na miesiąc, a pierwsza rat wyniesie ok. 1,4 tys. zł. To stosunkowo niskie wymagania w stosunku do standardowego kredytu udzielanego na warunkach rynkowych. Według kalkulatora zdolności kredytowej na portalu Totalmoney.pl, takie dochody starczyłyby na mniej niż 100 tys. zł pożyczki.