Poprzedni rok przyniósł rekordowy w XXI wieku – bo utrzymujący się na realnym poziomie 10,4 proc. – wzrost wynagrodzeń. Jednak jak wynika z badania konsumenckiego PMR Market Experts/Hume’s Institute Polacy ostrożnie podchodzili do swoich wydatków, skupiając się na odbudowaniu nadszarpniętych przez inflację oszczędności. Konsumenci najczęściej ograniczali wydatki na produkty nienależące do tych pierwszej potrzeby, takich jak: RTV, AGD, elektronika, wyposażenie wnętrz czy artykuły DIY (do it yourself - zrób to sam). Obecny rok przyniesie zmianę w zachowaniach konsumentów. Jak podkreśla Magdalena Filip, Retail Business Unit Deputy Director w PMR, w 2025 roku tempo wzrostu dochodów Polaków wyraźnie spadnie, ale wciąż pozostanie wysokie. Wyższe zarobki zaczynają przekładać się na większe wydatki, a wolniejsze tempo ich wzrostu będzie częściowo równoważone przez mniejszą skłonność do oszczędzania.
W sklepach inflacja jest wyższa
Inflacja CPI w sierpniu spadła do 2,9 proc. r/r z 3,1 proc. r/r w lipcu. – Ostateczne dane były o 0,1 pp wyższe niż szacunek flash oraz zgodne z naszą pierwotną prognozą. Rewizja względem danych wstępnych dotyczyła cen żywności i napojów oraz kategorii bazowych – napisali ekonomiści PKO BP. Ceny usług nadal rosną szybciej od cen towarów, jednak w sierpniu ich dynamika spadła do 6,0 proc. r/r z 6,2 proc. r/r w lipcu, podczas gdy wzrost cen dóbr spowolnił do 1,7 proc. r/r z 1,9 proc. r/r miesiąc wcześniej. – Nieco wyższe od wstępnego szacunku dane nie zmieniają jego pozytywnej wymowy – inflacja jest w pobliżu celu i pozostanie tam w najbliższych kwartałach – podsumowali.
Tymczasem ceny w sklepach nadal rosną, ale coraz wolniej – wynika z raportu pt. „Indeks cen w sklepach detalicznych” autorstwa UCE RESEARCH i Uniwersytetu WSB Merito. – To wyraźny sygnał, że presja inflacyjna w handlu detalicznym słabnie, co jest zjawiskiem pożądanym z makroekonomicznego punktu widzenia. Ceny wciąż rosną, ale dynamika tego wzrostu systematycznie hamuje. Przedwczesny jest jednak nadmierny optymizm, ponieważ wciąż mamy do czynienia ze wzrostem cen, a nie ich spadkiem – podkreśla dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito.
Jak dodaje, można się spotkać z opiniami, że dostosowanie cen w sklepach do poziomu ogólnej inflacji zajmie jednak jeszcze nawet 9-12 miesięcy głównie ze względu na opóźnione przełożenie się zmian. – Codzienne zakupy najsilniej kształtują postrzeganie inflacji. Dlatego, mimo że ogólna inflacja jest stosunkowo niska, konsumenci wciąż odczuwają wyższe ceny podstawowych produktów. Problem pogłębia fakt, że sklepy zmniejszają ich gramaturę – dodaje Robert Orpych.