Jeszcze do połowy piątkowej sesji wynik WIG20 za cały tydzień był zbliżony do neutralnego, ale w ostatnich godzinach indeks dużych spółek mocno przyspieszył, zaś zwyżkom towarzyszyły wyraźnie wyższe obroty. W efekcie w interwale dziennym indeks wyrysował formację objęcia hossy. Co więcej, WIG20 na koniec tygodnia znalazł się najwyżej od połowy sierpnia, co także zwiastuje lepsze zachowanie GPW na otwarciu kolejnego tygodnia. Każda formacja techniczna wymaga oczywiście potwierdzenia, a "jedna jaskółka wiosny nie czyni", ale wygląda na to, że na polski rynek wracają lepsze nastroje.
Za lepszym zachowaniem WIG20 w II połowie piątkowej sesji stały przede wszystkim banki. To ta grupa otwierała listę najlepszych pozycji wśród dużych spółek, a pod koniec dnia WIG-banki rósł o 2,7 proc. Przyczyn siły banków można doszukiwać się w czynnikach globalnych i ograniczeniu oczekiwań co do cięcia stóp procentowych przez amerykański Fed. Podobne wskazania płyną z rynku obligacji. W piątek rentowności polskich papierów dziesięcioletnich zwyżkowały do 5,55 proc., będąc na linii szczytów z ostatnich tygodni. A przecież dopiero co Rada Polityki Pieniężnej stopy ścięła. Podobnie zresztą zachowuje się amerykański rynek obligacji – rentowności papierów dziesięcioletnich pukają do 4,2 proc., czyli poziomów z początku września. Z pewnością dla polskich banków była to najlepsza sesja od kilku tygodni, a zwłaszcza od ogłoszenia planów podwyżki podatku CIT przez Ministerstwo Finansów.
Wspomniany czynnik (Fed) może jednak oznaczać pogorszenie atmosfery na rynku amerykańskim i globalnie. W tle mamy też ryzyko geopolityczne, które zdaje się eskalować. W takich warunkach może być ciężko o dobre nastroje na polskim rynku.
Nie dla wszystkich polskich dużych spółek piątek był jednak udany. Słabiej radziły sobie m.in. Kruk i LPP, które mają za sobą bardzo udany okres (przy słabości banków), ale najgorzej koniec tygodnia wspominać będą akcjonariusze Dina Polska. Po publikacji rekomendacji negatywnej dla spółki kurs zniżkował na koniec dnia o 3,3 proc.
