Samo wyprzedanie nie jest jeszcze powodem do reagowania, ale gdy po osiągnięciu wyprzedania rynek zaczyna się podnosić, sytuacja zaczyna być ciekawa.
Taka właśnie ciekawa sytuacja miała miejsce w piątek. Problem w tym, że nie był to poważny atak popytu, a jedynie wahania nieco powyżej poziomów z czwartku. Takie zachowanie rynku nie pozwalało na stwierdzenie z wystarczająco dużą dozą przekonania, że mamy do czynienia z początkiem kolejnej fali wzrostu. Taka fala mogłaby się pojawić, o ile ceny zachowałyby się bardziej byczo. Postawiony został więc warunek, który brzmiał następująco - by myśleć o zwyżce, ceny muszą wyjść nad poziom 2382 pkt.
Wczorajsze notowania rozpoczęły się od wzrostu cen, co większość serwisów przypisuje wiadomościom z Dubaju, gdzie doszło do wsparcia kapitałowego i Dubai World będzie mógł jednak, pomimo ostatnich deklaracji, wywiązać się z najbliższych transz wykupu obligacji. Co do pozostałych, to zapewne będą trwały negocjacje.
Wychodzi więc na to, że ponownie sprawa Dubaju ruszyła światowymi rynkami, choć tym razem w górę i w znacznie mniejszym stopniu. O wsparciu dla emiratu mówiło się już przez tygodniem, a więc te wczorajsze wiadomości nie były znowu aż takie zaskakujące. Efekt? Mocne otwarcie i spadek cen w dalszej części sesji. Co jest ważne dla nas, w trakcie tego mocnego otwarcia ceny wyszły (na chwilę) nad poziom 2382 pkt. Tym samym dały one potwierdzenie dla wskaźników, choć później doszło do szybkiego cofnięcia. Poziom zamknięcia miał już miejsce w okolicy piątkowej końcówki sesji.
Patrząc na rynek tylko przez pryzmat wykresów dziennych, raczej nie można mówić o udanej akcji popytu. Z tego punktu widzenia zachowanie rynku było rozczarowujące. Na korzyść byków przemawia niewielki obrót, jaki został wczoraj wygenerowany. Tym samym wczorajsza aktywność podaży nie była duża. Faktycznie pozostajemy w zawieszeniu, w jakim byliśmy po sesji piątkowej.