Pojawiła się także wiadomość, że agencja Moody’s obniżyła rating dla długu irlandzkiego. Oba czynniki miały potencjalnie negatywny wpływ na notowania złotego oraz polskich aktywów.
Złoty faktycznie słabo zaczął dzień i przez pierwsze minuty tracił, lecz im dłużej trwały notowania, tym sytuacja bardziej normalniała i okazało się, że wspomniane wiadomości nie są aż takie straszne. Później pojawiła się jeszcze publikacja danych o dynamice polskiej produkcji przemysłowej i uznano, że jednak tak źle nie jest. Złoty odrabiał straty.
Na rynku akcji poranek nie był optymistyczny, ale skala spadku nie sugerowała, że nastroje wśród inwestorów drastycznie się zmieniły. Miał miejsce jednak jeden fakt, który trzymał uczestników w niepewności. Spadek cen na starcie notowań na rynku terminowym - doszło do faktycznego wyjścia dołem z małej formacji podwójnego szczytu. Formacja jest mała i w normalnej sytuacji pewnie niewielu by się nią przejęło, ale to, że pojawiła się w okolicy górnego ograniczenia konsolidacji, sprawiło, że można było się zastanawiać, czy nie zwiastuje ona ruchu spadkowego, a tym samym, czy nie wygrywa koncepcja podtrzymania dwumiesięcznej konsolidacji.
Prawda jest taka, że formacja jest zbyt skromna, żeby takie wnioski wyciągać. Zresztą dalsze notowania pokazały, że nie ma ona zbyt dużego wpływu na nastroje. Rynek nie spadał dalej, ale się skonsolidował tuż pod poziomem "wybicia". Nie wiem, czy wczorajsze minimum jest już ostatecznym minimum po odbiciu od górnego ograniczenia konsolidacji, ale nawet jeśli ten spadek się pogłębi, to wczorajsze dość spokojne zachowanie rynku wobec tych kilku negatywnych informacji sugeruje, że popyt nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i będzie można liczyć na kolejną próbę walki z oporem w okolicy czerwcowych szczytów - na kontraktach będzie to szczyt z ostatniego piątku, a w przypadku indeksu szczyt z 31 maja.