Najbardziej owa zmienność widoczna była na rynku ropy naftowej, której notowania najpierw wystrzeliły w górę do poziomu najwyższego od stycznia na fali obaw o zablokowanie przez Iran szlaku handlowego przez cieśninę Ormuz, by wkrótce potem cofnąć się o kilkanaście procent, gdy bardziej realny stał się scenariusz rezygnacji reżimu w Teheranie z poważniejszych działań odwetowych.
O ile skala wahań cen ropy bardzo przypominać może zmienność z początku kwietnia (cła Trumpa), o tyle jednak tym razem turbulencje te miały, przynajmniej na razie, ograniczony wpływ na rynki bazowe obligacji i akcji – indeks S&P 500 przeżył jedynie płytką korektę i ponownie zdaje się szykować do ataku na tegoroczny szczyt. Z kolei dolar po chwilowym wahnięciu w górę zawrócił szybko w kierunku ostatnich minimów względem euro.
Pewną nerwowość widać natomiast na rynku złota. Po nieudanym ataku na kwietniowo-majowe szczyty w połowie czerwca (w strefie 3450–3500 dolarów za uncję) notowania szlachetnego metalu cofnęły się do linii trendu wzrostowego łączącej serię dołków, począwszy od grudnia ubiegłego roku – warto będzie obserwować dalsze losy tego technicznego wsparcia. Ewentualne mocniejsze schłodzenie na tym rynku należałoby jednak chyba rozpatrywać w kategoriach okazji, skoro z najnowszej corocznej ankiety WGC wynika, że rekordowy odsetek banków centralnych zakłada zwiększanie rezerw złota.