Pozytywnie zweryfikowano dane za kwiecień, zwiększając skalę wzrostu, ale zmniejszono dane za maj, zwiększając tym samym skalę spadku.
Do chwili zamknięcia naszej giełdy amerykańskie indeksy nie mogły się pozbierać. Jest to tym bardziej ciekawe, że dane może i wyglądały na pierwszy rzut oka na nieco słabsze, ale można w tej publikacji doszukiwać się pozytywnych aspektów. I tak, liczba wydanych pozwoleń na budowę wzrosła, i to bardziej niż oczekiwano, ale tym bym akurat się nie podniecał, bo to wynik zmiany liczby domów w segmencie wielorodzinnym.
Prawdziwa słabość zdaniem rynku tkwiła w danych dotyczących nowych budów. Ich liczba faktycznie spadła, ale gdy zauważymy, że za ten spadek odpowiada głównie składowa budownictwa wielorodzinnego, to sytuacja wygląda już inaczej. Do zmian tej składowej należy podchodzić z rozwagą, gdyż są one znaczące i pojawiają się w różnym kierunku.
W lutym był to spadek o ponad 22 proc., a w marcu wzrost o ponad 26 proc. W kwietniu zanotowano wzrost o ponad 17?proc. Maj był w miarę spokojny (+4,3 proc.). No i mamy czerwiec ze spadkiem o 21,5 proc. Bardziej wiarygodne dane, które mogą posłużyć do analizy rynku nieruchomości, dotyczą budownictwa jednorodzinnego. Tu zmiany są bardziej wyważone.
Wyjątkiem był spadek w maju, gdy liczba nowych budów w tym segmencie spadła o 18,8 proc. Należało to uznać za efekt zakończenia przedłużonego okresu wsparcia podatkowego dla osób kupujących domy. W czerwcu liczba rozpoczętych budów w segmencie jednorodzinnym spadła o 0,7 proc. Prawda, że wygląda to lepiej niż spadek o 5?proc.?