Duży optymizm uczestników rynków to argument za tym, by nie oczekiwać zbyt wiele od tej zwyżki. Takie przynajmniej jest postrzeganie rynku przez kontrarian, którzy wychodzą z założenia, że przy wysokim optymizmie nie ma komu kupować, a trend miałby szansę na kontynuację, gdyby w niego wątpiono. Hulbert przywołuje dane, które wskazują na to, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy zbudowany przez niego indeks nastrojów oparty o rekomendowane przez autorów newsletterów inwestycyjnych zaangażowanie na rynku akcji wykonał znaczny skok w górę. Wskaźnik w tym czasie wzrósł o ponad 60 pkt proc., gdy średnia dla podobnego okresu wynosi nieco ponad 36 pkt proc.
Czy warto się tym faktem przejmować? Tu dochodzi element, który do tej pory był przez nas najczęściej pomijamy, choć nie znaczy, że o nim zapominaliśmy. Chodzi mianowicie o to, że badania Hulberta dotyczą rynku amerykańskich akcji (przynajmniej przy obliczaniu wspomnianego wyżej wskaźnika). Zazwyczaj nie ma to dla nas znaczenia, bo korelacja rynku naszego z amerykańskim jest wysoka. Jak jednak wiemy, akurat w omawianym okresie trzech miesięcy ta korelacja została zachwiana. Gdy na rynkach amerykańskich ceny rosły, co pozwalało na wzrost optymizmu, o którym wspomina Hulbert, w Europie trwał okres wzmożonych strachów. Nie uniknął tego i nasz rynek.
Jaki z tego wniosek? O ile wspomniana korelacja nadal będzie słaba, pojawienie się spadków cen w USA, nawet gdyby miały być to tylko spadki korekcyjne, może mieć ograniczony wpływ na poziom wycen w Europie. Ba, skoro korelacja w ostatnim czasie jest praktycznie ujemna, to osłabienie w USA może oznaczać dla Europy okres lepszych notowań. Jedno wydaje się pewne, okres braku dodatniej wyraźnej korelacji między rynkami po obu stronach Atlantyku nie może trwać w nieskończoność. Ostatnie informacje o lepszych wycenach europejskiego długu to przejaw lepszych nastrojów wobec Europy. Te lepsze nastroje widać ostatnio także w notowaniach euro, ale i w notowaniach akcji. Może to nie będzie nowa hossa, ale okres umocnienia, któremu Amerykanie niekoniecznie muszą zaszkodzić.