NewConnect to z założenia rynek dla mniejszych spółek, które dopiero szukają swojego miejsca w biznesie. Siłą rzeczy, nie każdy z pomysłów okazuje się trafiony. W tej sytuacji zarząd powinien jednak przyznać się do porażki i zamknąć interes. Lista bankrutów z małej giełdy cały czas rośnie. I to jest naturalne. Nienaturalne wydaje się natomiast utrzymywanie na tym parkiecie spółek, które nie prowadzą żadnej (normalnej) działalności operacyjnej (produkcyjnej, handlowej itp.) i co więcej, wcale nie mają zamiaru tego robić. Wiele podmiotów z tego rynku zajmuje się bowiem inwestowaniem w inne spółki. Kwoty, które angażują, są często śmieszne. Podobnie śmieszne są kapitalizacje takich firm. Zarządzający nimi wciąż jednak wierzą, że nad małą giełdą znowu zaświeci słońce a inwestorzy będą im lekką ręką powierzali kapitały. Dlatego tak kurczowo trzymają się tego rynku co jakiś próbując pozyskać kapitał emitując miliony groszowych akcji.

Tego typu przypadkiem jest m.in. jedna z pięciu firm, które jako pierwsze trafiły na NewConnect. ViaGuara, wchodząc na alternatywny parkiet, zajmowała się produkcją wódek z dodatkiem guarany. Mimo zastrzyku kapitału (firma pozyskała 2,8 mln zł sprzedając w ofercie prywatnej 2 mln akcji serii D po 1,39 zł) biznes cały czas generował straty. Kurs systematycznie spadał. ViaGuara już w maja 2008 r. jest firmą groszową. Obecnie jej notowania wahają się w przedziale 1-2 grosze a kapitalizacja wynosi 1-2 mln zł.

Właściciele ViaGuary w 2011 r. zdecydowali o zmianie strategii i nazwy na Polsko-Amerykański Dom Inwestycyjny. Podmiot zajął się budową holdingu finansowego „zajmującego się inwestowaniem oraz zarządzaniem spółkami z różnorodnych branż". Za pięknym szyldem nic się jednak nie działo. Firma skupiła się na ściąganiu należności od byłych kontrahentów. Pieniądze wydawała na pensje. Miała jednak ambitne marzenia. Rozważała projekt budowy osiedla domków letniskowych nad Bałtykiem, zakup prywatyzowanej spółki Mesko-AGD i gruntów w Wysowej-Zdroju. Projekty finansowane miały być oczywiście z nowych emisji akcji. Nie trzeba dodawać, że były to mrzonki. O tym, co prezentuje sobą teraz firmę dobrze świadczy raport finansowy za III kwartał tego roku. W tym okresie miała 0 zł przychodów i 31 tys. zł straty netto. Koszty zarządu wyniosły za to 26 tys. zł. W kasie znajdowało się 13 tys. zł. Zarządowi trudno jednak odmówić poczucia humoru. W komentarzu do raportu pisze, że „zarząd utrzymywał bardzo niskie koszty działalności. Celem tych działań jest wzrost wartości spółki oraz jej atrakcyjności dla inwestorów i akcjonariuszy".

Skoro projekt budowy finansowego holdingu nie wypalił Polsko-Amerykański Dom Inwestycyjny po raz kolejny zdecydowała się zmienić tożsamość. Na niedawnym walnym zgromadzeniu właściciele zdecydowali o zmianie nazwy firmy na Devoran. Nie bardzo wiadomo czym ma się zajmować. Wiadomo jednak, że potrzebuje kapitału (planowała emisję w ramach kapitału docelowego) oraz, że chce odciąć się od historii i wyczyścić bilans, w którym każdy może przeczytać, że skumulowana strata netto spółki przekracza już 9,1 mln zł. Strata miała być pokryta poprzez obniżenie wartości nominalnej akcji. Firma przy tej okazji chciała upiec jeszcze jedną pieczeń na tym samym ogniu. Udziałowcy zamierzali najpierw scalić akcje podnosząc ich nominał z obecnych 0,1 zł do 10 zł (i pozbyć się łatki spółki groszowej co psuje wizerunek) a dopiero następnie obniżyć go do 0,25 zł.

Manewr nie udał się bo na walnym zabrakło kworum, żeby uchwalić podwyższenie kapitału z wyłączeniem prawa poboru. W tej sytuacji głosowanie kolejnych pomysłów było bez sensu. Skazuje to Devoran na dalsze dryfowanie na obrzeżach rynku kapitałowego, bez pieniędzy i bez pomysłu na przyszłość. Czy to ma sens?