O poniedziałkowej sesji można co najwyżej powiedzieć, że się odbyła. Pod nieobecność tak zwanego Londynu, krajowi spekulanci postanowili wstrzymać się generalnie z jakimiś większymi ruchami, czego widocznym efektem były rekordowo niskie obroty. Nastrój wyczekiwania dodatkowo został pogłębiony faktem, że jakkolwiek by było, WIG rósł już od czterech sesji, a przecież najpowszechniejsza teoria obowiązująca na rynku mówi, że mamy do czynienia z klasycznym odbiciem. Czy tak w rzeczywistości będzie, trudno mi powiedzieć. Z jednej strony, według analizy technicznej kontynuacja trendu wyższego rzędu jest bardziej prawdopodobna niż jego odwrócenie, stąd należałoby oczekiwać rychłego zakończenia odbicia. Ja jednak jestem nieco sceptycznie nastawiony do "kresek", chociażby dlatego, że najczęściej słyszanym ostatnio przeze mnie zdaniem z ust różnych analityków technicznych było, iż "...jak scenariusz X się nie sprawdzi, to trzeba będzie zmienić oznaczenie fal...". Do optymizmu większego niż średnia rynkowa skłania mnie z kolei obserwacja skrajnie pesymistycznych nastrojów inwestorów przekładających się na ich bardzo duże wyprzedanie. Dotyczy to zarówno szerokiego grona aktywnych inwestorów indywidualnych, jak i najpoważniejszych zagranicznych inwestorów zagranicznych, zarówno funduszy stricte spekulacyjnych, jak i niektórych funduszy regionalnych, którzy znacząco zredukowali udział Polski w relacji do innych rynków. Podsumowując, wydaje mi się, że uwzględniając pewną tolerancję poruszamy się w okolicy średnioterminowego dna.
ADAM KALKUSIŃSKI
Wood & Company