Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na zbytni optymizm związanego z wyceną polskich aktywów, który zagościł w ostatnich tygodniach. Tymczasem poniedziałkowe słabsze dane o dynamice produkcji przemysłowej w kwietniu wzbudziły obawy, co do możliwego spowolnienia wzrostu gospodarki w kolejnych kwartałach. Z kolei odczyty inflacji konsumenckiej, producenckiej, a także dynamiki płac pokazały, że członkowie Rady Polityki Pieniężnej raczej nie muszą się spieszyć z kolejnymi podwyżkami stóp procentowych, co też stoi w sprzeczności z oczekiwaniami niektórych zagranicznych banków. Naszym zdaniem, co niezmiennie powtarzamy, do wzrostu kosztu pieniądza o 25 p.b. wzrośnie dopiero we wrześniu b.r., kiedy to Rada będzie znała przebieg inflacji w wakacje, a także będzie mogła lepiej ocenić zagrożenia wzrostu cen mogące się pojawić na przełomie roku. Do słabnącego złotego dołączyła dzisiaj warszawska giełda zniżkująca o ponad 1,5 proc. w przypadku WIG20. Nie należy tego tłumaczyć tylko spadkami cen miedzi na rynkach światowych i dywidendą Telekomunikacji Polskiej, ale przede wszystkim rozbudzonymi, nadmiernymi oczekiwaniami z ostatnich tygodni.
Złotemu szkodzi także perspektywa dalszego umacniania się dolara na rynkach światowych, co zmniejsza atrakcyjność inwestycji na rynkach wschodzących. Dzisiaj o godz. 10:50 za jedno euro płacono 1,3425 dolara, a za funta 1,9755 USD. Wspólnej walucie nie pomogły zbytnio opublikowane wczoraj dobre dane z Niemiec, ani dzisiejsze ranne słowa Axela Webera, który powtórzył, że Europejski Bank Centralny zrobi wszystko, aby utrzymać stabilność cen. Stało się tak, gdyż odczyt indeksu nastrojów wśród analityków (ZEW) był zgodny z prognozami na poziomie 24 pkt., a szef niemieckiej Buby od dawna jest znany ze swoich "mocno jastrzębich" przekonań. Nieco zastanawiająca mogła być także pewna słabość funta przed publikowanymi dzisiaj zapiskami z majowego posiedzenia Banku Anglii, kiedy to podniesiono stopy procentowe o 25 p.b. do poziomu 5,50 proc. Jak się okazało po godz. 10:30 takie zachowanie było po części słuszne. Mimo, że decyzja o wzroście kosztu pieniądza została podjęta przez wszystkich 9 członków MPC, a nie ośmiu jak się tego spodziewał rynek, to jednak wyrażali oni pewne obawy związane ze zbytnim zacieśnieniem polityki monetarnej w kontekście wzrostu gospodarczego. Wyrażono także nadzieję, co do spadku wskaźnika inflacji konsumenckiej w kolejnych miesiącach. Takie zachowanie się rynku potwierdziło tylko moją tezę sprzed kilku dni, iż wszystkie dobre informacje dla euro i funta (łącznie z podwyżkami stóp procentowych o 25 p.b.) zostały już zdyskontowane. Nie można tego natomiast powiedzieć o amerykańskiej walucie. Rynek zbyt długo "grał" na słabego dolara obawiając się, że nienajlepsze dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych skłonią Rezerwę Federalną do szybkich obniżek stóp procentowych. Tymczasem mimo, że inflacja na poziomie cen konsumenckich zaczęła spadać, to jednak w dalszym ciągu dzieje się to zbyt wolno, a pozostałe dane z gospodarki sugerują możliwość odbicia się PKB po słabym odczycie z I kwartału b.r. To sprawia, że pierwszej obniżki stóp procentowych przez FED można się co najwyżej spodziewać późną jesienią b.r., albo dopiero na wiosnę 2008 r. Wczoraj jeden z gubernatorów FED, Jeffrey Lacker uznawany za jednego z "jastrzębi" dosyć obrazowo stwierdził, że rynki muszą zrozumieć, iż bank centralny nie będzie tolerował wysokiej inflacji i tym samym obecny poziom stóp procentowych jest właściwy. Dolarowi pomogły także informacje z rozpoczętego wczoraj szczytu gospodarczego USA-Chiny. Przedstawiciele amerykańskiej administracji przyznali, iż oczekują bardziej zdecydowanych działań związanych z rewaluacją chińskiego juana, która pomogłaby zmniejszyć nierównowagę w handlu pomiędzy obydwoma krajami.Wynik rozmów na linii USA-Chiny może także rzutować na zachowanie się japońskiego jena. Na razie ta waluta pozostaje wciąż słaba, co cieszy inwestorów wykorzystujących ją do spekulacyjnych transakcji "carry-trade" mających spory wpływ na zachowanie się rynków wschodzących. Tyle, że coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że jen jest zbyt słaby biorąc pod uwagę perspektywy tamtejszej gospodarki i możliwą podwyżkę stóp procentowych przez Bank Japonii w ciągu najbliższych miesięcy. Tym samym gdyby jen zaczął się nagle wyraźnie umacniać, to przełożyłoby się to natychmiast na osłabienie złotego.
Dzisiaj na rynek nie napłynie wiele informacji. O godz. 10:30 poznaliśmy zapiski z majowego posiedzenia Banku Anglii, o czym pisałem we wcześniejszych akapitach. Z kolei o godz. 11:00 napłyną dane o nowych zamówieniach w europejskim przemyśle. Ważniejsze dla inwestorów będą jednak kolejne dane napływające ze szczytu USA-Chiny, a także spekulacje odnośnie danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych, które poznamy w najbliższych dniach. Inwestorzy mogą się obawiać publikacji z rynku nieruchomości. Tym samym wydaje się, że dzisiaj nie naruszymy poziomu 1,34 na EUR/USD, a notowania GBP/USD wzrosną w kierunku opisywanych jeszcze wczoraj okolic 1,9780. W perspektywie kolejnych dni dolar powinien być jednak jeszcze mocniejszy, co powoduje, że średnioterminowe krótkie pozycje w EUR/USD i GBP/USD nie wydają się być zagrożone. Taka kombinacja będzie rzutować na notowania złotego. Kurs EUR/PLN powinien po możliwym przełamaniu poziomu 3,80 zł konsekwentnie kierować się w perspektywie kolejnych dni w stronę 3,82 zł, a USD/PLN nawet powyżej 2,86 zł.
Opracował:
Marek Rogalski