Zmienność implikowana dla opcji walutowych na EURPLN wzrosła w ciągu ostatnich tygodni 3-krotnie w stosunku do poziomów właściwych dla ostatnich kilku lat co ilustruje skale zwiększenia premii za ryzyko wymaganej przy inwestycji w złotego. Na rynku nie funkcjonują obecnie żadne zasady, liczą się jedynie impulsy. USDPLN w momencie największej paniki osiągnął nawet poziomy zbliżone do 2,97. Otwarcie przynosi niewielką korektę, ale nikt nie jest jednak podać w tej sytuacji sensownego scenariusza rozwoju wydarzeń, każdy poziom kursów złotego jest obecnie równie prawdopodobny. Dziś publikowane są dane o sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia w Polsce, ale zdziwiłbym się, gdyby ich - dodajmy, że najprawdopodobniej bardzo korzystne - odczyty miały jakiekolwiek znaczenie dla inwestorów przy bieżącym otoczeniu rynkowym. W pierwszej kolejności sytuacja na Węgrzech musi wrócić do normalności. Cierpią ci, którzy zaciągnęli kredyty we franku szwajcarskim, gdyż odczuwają obecnie negatywne skutki tego, co wcześniej dość zapewne dla nich eufemistycznie określano mianem "ryzyka kursowego"; powinno się jednak pamiętać, że kredyty hipoteczne to produkt długoterminowy i szanse spadku CHFPLN, gdy tylko kryzys finansowy zelżeje, są znaczne. Straty na najbliższych kilku ratach z nawiązką powinny zostać odrobione na przestrzeni kilku lat. Jedynie zyski funta w stosunku do złotego są relatywnie ograniczone ze względu na fatalną kondycję brytyjskiej waluty na rynkach bazowych.

Na rynku międzynarodowym jest nie mniej interesująco - euro w ciągu jednego dnia znacząco straciło na wartości względem dolara, w Argentynie znacjonalizowano fundusze emerytalne. Dolar zyskuje ponieważ jest najbardziej płynną walutą na rynku, ale ważnym czynnikiem jest także obawa o coraz gorsze perspektywy europejskiej gospodarki. Problem z tego rodzaju determinantami zmian kursu polega na tym, że trudno podać argumentację za ich aktywizacją w danym, określonym momencie, równie dobrze tego rodzaju nastawienie mogło na rynku pojawić się już wcześniej. W komentarzach wielu ekonomistów widać zdziwienie tak dużą skalą osłabienia euro i niektórych innych europejskich walut - w tym złotego; mówi się jednak, że kraje regionu z deficytami na rachunku obrotów bieżących mogą reagować podobnie jak Węgry, aby nie pogłębiać niezbilansowania, Polska również należy do tej kategorii. Departament Skarbu USA ogłosił prognozy, z których wynika, że poprawa koniunktury w tamtejszej gospodarce nadejdzie dopiero pod koniec 2009 roku. Myliłby się ten, kto myśli, że finansowy huragan pustoszy przede wszystkim rynek w Europie i USA - nowozelandzki bank centralny obciął stopy procentowe o 100 punktów bazowych, zapowiadając dalsze obniżki, na giełdzie w Japonii spadki po słabych danych (załamanie eksportu, a ten ma dla japońskiej gospodarki bardzo duże znaczenie). W tak niespokojnym i nieprzewidywalnym otoczeniu dodatkowo oliwy do ognia dolewa dzisiejsze spotkanie Rady Zarządzającej EBC - teoretycznie nie jest to posiedzenie w sprawie stóp procentowych ale któż może mieć pewność?

Piotr Denderski