Sanford C. Bernstein &?Co., którego prognoza ze stycznia minionego roku tylko o 1 proc. różniła się od średniej dla roku 2010 (wyniosła ostatecznie 79,60 USD za baryłkę), teraz przewiduje tegoroczną średnią na poziomie 90 USD. Natixis Bleichroeder, którego prognoza była niemal równie trafna jak Bernsteina, spodziewa się wzrostu tegorocznej średniej do 100 USD za baryłkę, a więc o 26 proc.
[srodtytul]Kluczowa staje się kwestia rezerw produkcyjnych[/srodtytul]
Nawet jeśli tempo wzrostu gospodarczego Chin, które zużywają najwięcej energii na świecie, spadnie w tym roku do 9 proc. z 10 proc. w 2010 r., i tak będzie trzy razy szybsze od amerykańskiego i sześciokrotnie przewyższy tempo rozwoju gospodarczego w strefie euro. Przy powodowanym tym wzroście cen ropy może dojść do największego od 2003 r. spadku rezerw produkcyjnych tego surowca, bo eksporterzy, w tym 12 państw tworzących OPEC, zwiększają dostawy.
– Przewidujemy, że OPEC będzie musiał zwiększyć wydobycie, co spowoduje zmniejszenie rezerw mocy produkcyjnych, a to staje się dla nas coraz ważniejszym czynnikiem kształtowania się cen ropy – powiedział Oswald Clint, szef analityków naftowych w londyńskim biurze Bernsteina. – Odkąd Chiny odgrywają coraz większą rolę w światowym popycie, kwestia rezerw mocy produkcyjnych nabiera znaczenia – dodał.
Średnia cena kontraktów terminowych na ropę na New York Mercantile Exchange wyniesie w tym roku 87 USD za baryłkę, wynika z prognoz 34 analityków, zebranych przez agencję Bloomberga. Byłaby to cena najwyższa od czasu rekordowych 99,75 USD z 2008 r. i o 40 proc. wyższa od średniej 62,09 USD z 2009 r.