Agencja ratingowa przypomniała, że tego typu instytucje zajmują się także innymi obszarami niż strefa euro, i poinformowała o obniżeniu ratingu długoterminowego dla Japonii. Rynek na początku osłabł, ale szybko się pozbierał. Powodem zmiany ratingu była konstatacja agencji, że zadłużenie Japonii jest znaczne i do tego rośnie szybciej, niż oczekiwano. W sumie to nic nowego i dziwić może, że akurat te argumenty podniesiono, bo z wielkości długu Japonia znana jest od lat. Rynek doszedł do wniosku, że argumentacja odkrywcza nie jest i nie wskazuje?na nowe czynniki ryzyka i szybko się po tej wiadomości pozbierał.

Pesymizmu w Warszawie starczyło na tyle, by w niewielkim stopniu powiększyć skalę spadku, jaki trwa od ubiegłotygodniowych rekordów trendu. Swoje dodały agencje Moody’s i Fitch, które nie widzą w tej chwili podstaw do zmiany własnych ratingów dla Japonii, choć przyznają, że ryzyko polityczne w tym kraju jest znaczące, a to może utrudnić wdrożenie koniecznych reform. Muszą się one pojawić już w tym roku, bo inaczej presja na obniżenie ratingów stanie się realna także w przypadku tych dwóch agencji. Fakt wyznaczenia nowego minimum ruchu i później szybkiego powrotu na poprzednie poziomy sprawił, że na wykresie indeksu WIG20 połączone szczyty i dołki z ostatnich dni tworzą coś na kształt formacji klina spadkowego. Kształt kształtem, ale o formacji zadecyduje wybicie. W przypadku wykresu kontraktów obie linie się nie zbiegają w tak widoczny sposób, a więc tu pozostajemy przy koncepcji trwającej konsolidacji. Wybiciem z tej konsolidacji będzie wyjście cen ponad poziom 2760 pkt.

W trakcie dzisiejszej sesji zaplanowana jest publikacja wstępnych danych o dynamice amerykańskiego PKB w IV kw. Rynki zapewne będą na tę publikację czekać, ale nie ze względu na nowości, jakie może ona przynieść, ale ze względu na dopasowanie już wkalkulowanej dynamiki wzrostu gospodarczego. Z punktu widzenia rynku akcji końcowy kwartał roku 2010 to już zamierzchła przeszłość, która może być już tylko bardziej lub mniej kolorowa, ale trendów nie zmieni. Oczekuje się wzrostu w tempie ok. 3,5–4,0 proc. Brytyjskiej niespodzianki (spadek zamiast wzrostu) nie należy się obawiać.